W trakcie przeglądu pałających nienawiścią do katolików portali (jak wiadomo innych nie czytam), odnalazłem na churchpopie mem dotyczący Polski. Jest to seria zdjęć na których nasi księża święcą nowo wybudowane chodniki, place zabaw, autobusy, boiska piłkarskie, ale też kaski, serwerownie i włazy kanalizacyjne. Naiwnie myślałem, że nie odbiegamy pod tym względem od reszty, ale jednak odbiegamy. Z komentarzy pod tekstem dowiedziałem się, że równie zabawnie jest tylko na Filipinach. Prawie w tym samym czasie (przedwczoraj) natrafiłem na film katolickiego apologety, który wyśmiewa ochronne zabobony. Fascynuje mnie ta obsesja tropienia magii u innych przy jednoczesnej niechęci do krytycznego spojrzenia na własne podwórko. Kościół nie chce spojrzeć na swoje praktyki niejako z zewnątrz. Tak się składa, że akurat stoję na zewnątrz, skąd mam dobry widok.
Choć nauki społeczne od 150 lat badają ten temat, najwidoczniej nie zyskały uznania w oczach księży. Kościół ma swój własny sposób na odróżnienie magi od religii. Metodę bezpieczną i komfortową dla Kościoła. Według niej, magię odróżnia od religii tryb w jakim zwracają się do sił nadprzyrodzonych. Magia posługuje się rozkazem, a religia prośbą. Jeśli podchodzimy do tych sił z szacunkiem, chciałoby się powiedzieć "po chrześcijańsku", wtedy mamy do czynienia z religią. Nawet jeśli tańczycie przy ognisku z zabitym kogutem, polewacie się krwią, paląc w ogniu czyjeś włosy. Jeśli tylko zakończycie to zdaniem "proszę Cię Boże", to nie ma to nic wspólnego z magią. Magia to tryb rozkazujący: "demonie, rozkazuję ci, przybądź" albo "niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi". Czy jakoś tak.
Odstawiając na bok katolickie definicje. święcenie autobusów zaliczamy do magi kontagialnej. Termin ten pochodzi jeszcze z XIX wieku. W antropologii oznacza przekonanie, że rzeczy które miały ze sobą kontakt wciąż na siebie wpływają. Kontakt ze święconą wodą nadaje autu trwałych, niezbywalnych cech. Żadna myjnia nie jest w stanie zmyć mocy jakie spłynęły na samochód w styczności z kropidłem. Podobnie żaden pumeks i mydło nie wymażą chrztu. Magia kontagialna należy do ulubionych magii Kościoła Katolickiego. To na niej opiera się kult relikwii. Relikwie trzeciego stopnia to przedmioty jedynie dotknięte przez świętych. Samo potarcie przedmiotu o coś świętego, powoduje przekazanie "mocy" na ten przedmiot. Polski Kościół praktykuje też dziwny obrzęd zwany "pocałunkiem". Nim nowa kopia świętego obrazu ruszy w objazd po parafiach, uroczyście styka się ją z oryginałem. Wówczas wierni traktują ją niemal jak oryginał. 100 lat po antropologach, zjawisko magii kontagialnej opisali psycholodzy, nazywając ją esencjonalizmem.
Odnalezienie różnic między magią a religią nie jest wcale proste. Wiele wpływowych i modnych podejść neguje istnienie jakiś sztywnych granic. Magia i religia mają być równoległymi, dopełniającymi się sposobami poznawania świata duchowego. Opisywane na świecie praktyki są tak różnorodne, że nie sposób znaleźć ich wspólny mianownik. Skoro trudno spiąć religie jedną klamrą, jeszcze trudniej wskazać czym różni się od magii.
Paru szanowanych badaczy miało jednak pomysł jak je rozdzielić. Durkheim uważał magię za czynność, którą praktykuje się w samotności, gdzieś w nocy, na strychu. Religia była czymś masowym, czymś co nas jednoczy. W takim ujęciu publiczne święcenie autobusów trudno uznać za magię. Jednak już inny ojciec socjologii Max Weber uważał, że magię charakteryzuje praktyczność. Religia miała być bardziej adoracją Boga, czystym kultem. Patrząc w ten sposób można podzielić popularne modlitwy na mniej lub bardziej magiczne. Typowo religijną byłaby modlitwa dziękczynna, zaś modlitwa wstawiennicza trąciłaby czarami.
Wszystko zależy od tego po co święcimy autobusy. Jeśli z tyłu głowy mamy to, że będą się mniej psuły i nikt ich nie ukradnie, wtedy przechylamy się w stronę magii. Wielu antropologów (w tym Edward Norbeck) uważało, że magię wyróżnia dosłowność. Na tle religii magia jest konkretna i bezpośrednia. Chcąc zrobić komuś krzywdę nakłuwasz laleczkę igłami. Jeśli ukłujesz lalkę w brzuch to wywołasz ból brzucha. Podobnie postępuje ksiądz przy autobusie. Mógłby pobłogosławić samochód w myślach. Tymczasem widowiskowo obchodzi auto dookoła nie szczędząc przy tym wody. W magii musi być trochę show.
Najłagodniejszym wyrokiem dla takich poczynań jest nazwanie tego umagicznianiem religii. Współcześnie nazywamy to "magią zdegradowaną' lub "zasymilowaną". Jest to światopogląd magiczny w obrębie religii, gdzie magiczne nie jest myślenie, a działanie. Ksiądz pełni w nim rolę czarownika. W społecznościach pierwotnych żaden ważny element życia nie mógł obejść się bez czarownika. Kiedy nie można wybudować drogi, uruchomić nowego systemu informatycznego, albo otworzyć szkoły bez błogosławieństwa księdza, ten przestaje pełnić funkcję kapłana. Ksiądz sprowadzony do kropidła przemienia się w maga