Na Świecie zawsze nieźle miał się typ mentalności, który we wszystkich działaniach swych oponentów widział moce piekielne. W latach 80. część amerykańskich protestantów znamię na czole Gorbaczowa uznawało za "znak bestii", w czym wtórował sam Billy Graham. W tym czasie kolega Grahama po fachu, Richard Wurmbrand, spłodził fascynujące dzieło "Czy Karol Marks był satanistą?", gdzie jego satanizmu dowodzić miała jego broda.
2/3 Uczonego dzieła franciszkanina Antoniego Nowaka, "Satanizm, rock, narkomania i seks" (wymowne zestawienie), zajmuje to drugie. Utożsamianie muzyki rockowej z diabłem, w pewnym sensie daleko wyprzedza jej powstanie. Ciężkie brzmienie opiera się na interwale zwanym tryton, który od XI wieku uważano za obsceniczny. Ukucie dla niego fajowsko brzmiącej nazwy diabolus in musica, jedynie przypieczętowało jego późniejszą karierę. To, że na starych rycinach diabeł dzierży w swoich włochatych łapach skrzypce, należy zwalić na barki słabego muzycznego wizjonerstwa, który nie przewidziało istnienia gitary elektrycznej. Do dziś gitara w czasie katolickiego nabożeństwa jest instrumentem zakazanym. Poza gitarą na liście są inne instrumenty... a w zasadzie to wszystkie - z wyjątkiem organów.
Ideą zaczerpniętą wprost z mroków średniowiecza są pakty i cyrografy, jakie rzekomo muzycy zawierają z diabłem. Pierwszym dobrze udokumentowanym przypadkiem jest pakt jaki podpisał z szatanem John Lennon 27 grudnia 1960, co ustalił, bez cienia wątpliwości, niejaki Józef Niezgoda. Siarką pachną i nasi artyści. o czym pisze Andrzej Dudziński w "Sataniści i czciciele Szatana". Swoją główną uwagę skupił na wrocławskiej grupie Kreon, zaś przez całą książkę Roman Kostrzewski, wokalista zespołu Kat, występuje w niej jako Roman K. Najwidoczniej przyszłość kryminalna u czcicieli szatana jest nieunikniona, tak że lepiej zawczasu przyzwyczajać się do przestępczej nomenklatury
2/3 Uczonego dzieła franciszkanina Antoniego Nowaka, "Satanizm, rock, narkomania i seks" (wymowne zestawienie), zajmuje to drugie. Utożsamianie muzyki rockowej z diabłem, w pewnym sensie daleko wyprzedza jej powstanie. Ciężkie brzmienie opiera się na interwale zwanym tryton, który od XI wieku uważano za obsceniczny. Ukucie dla niego fajowsko brzmiącej nazwy diabolus in musica, jedynie przypieczętowało jego późniejszą karierę. To, że na starych rycinach diabeł dzierży w swoich włochatych łapach skrzypce, należy zwalić na barki słabego muzycznego wizjonerstwa, który nie przewidziało istnienia gitary elektrycznej. Do dziś gitara w czasie katolickiego nabożeństwa jest instrumentem zakazanym. Poza gitarą na liście są inne instrumenty... a w zasadzie to wszystkie - z wyjątkiem organów.
Ideą zaczerpniętą wprost z mroków średniowiecza są pakty i cyrografy, jakie rzekomo muzycy zawierają z diabłem. Pierwszym dobrze udokumentowanym przypadkiem jest pakt jaki podpisał z szatanem John Lennon 27 grudnia 1960, co ustalił, bez cienia wątpliwości, niejaki Józef Niezgoda. Siarką pachną i nasi artyści. o czym pisze Andrzej Dudziński w "Sataniści i czciciele Szatana". Swoją główną uwagę skupił na wrocławskiej grupie Kreon, zaś przez całą książkę Roman Kostrzewski, wokalista zespołu Kat, występuje w niej jako Roman K. Najwidoczniej przyszłość kryminalna u czcicieli szatana jest nieunikniona, tak że lepiej zawczasu przyzwyczajać się do przestępczej nomenklatury
Wszyscy wymienieni panowie kulą ogony i chowają raciczki, przy prawdziwym znawcy jakim jest Krystian Piasta ("Elementy demoniczne w muzyce rockowej"). Piasta nie idzie na łatwiznę. Piasta jest typem odkrywcy-dekodera. Nazwa AC/DC nie pochodzi, tak jak wszyscy wiedzą, od zwrotu alternating current/direct current, ale jest rozwinięciem diabelskiego skrótu Anti Christ Death to Christ. Prawdziwy popis tajnych znaczeń w muzyce rockowej, znajdziemy oczywiście w przekazie podprogowym. Ksiądz nie ogranicza się do znanych klasyków, ale puszcza od tyłu i polską muzykę. Tym razem przebiegłymi satanistami nie są ani "Trubadurzy", ani "Czerwone gitary', a "Proletaryat". W przeciwieństwie do tego co wydaje się autorowi, nie dowodzi to jego tezy "iż to co wydawało się zbyt odległe by mogło być prawdziwe, naraz okazało się faktem". Jeśli tym faktem jest żartowanie sobie z fanatyków słuchających nagrania od tyłu i szukających w słyszanym bełkocie antyreligijnych przekazów, no to rzeczywiście okazuje się faktem. Proletaryat ukradł ten żart od "Pink Floyd", którzy w utworze Empty Spaces, zamieścili podobny, wyraźnie nagrany od tyłu fragment, który po odkręceniu brzmi Hello hunters, congratulations! You've just discovered the secret message!