Zniszczyłem swoje google. Przez moje klikanie w durnoty, o cokolwiek bym nie zapytał, dostaję same podejrzane treści. Na przykład, kiedy googluję frazę "bezpieczeństwo transfuzji krwi" pierwszy wynik pochodzi od Świadków Jehowy. Mam nadzieje, że tylko w mojej wyszukiwarce ich strona jest tak wysoko. Lepiej, aby pacjenci czekający na transfuzje nie trafiali do nich w pierwszej kolejności. Proszę, powiedzcie, że tylko moje google tak ma!
Tym bardziej, że w owym artykule nie znajdziemy cytatów z Biblii. Tekst zawiera liczby i statystyki mające przyodziać go w poważną szatę. Choć najnowsze z cytowanych badań pochodzą z lat 80., to całość robi dobre wrażenie. Stawiając na wiarygodność, jego autorzy wystawili go też na sprawdzalność. O ile interpretacje Pisma Świętego są z zasady mętne i niekonkluzywne, to dane medyczne łatwo zweryfikować. Oto jak mają się liczby podawane przez Świadków Jehowy do rzeczywistości:
- "Ocenia się, iż na 1000 do 3000, a w najlepszym wypadku do 5000 transfuzji jedna kończy się zejściem śmiertelnym". Sprawdziłem. Zgodnie z raportem za rok 2017 w USA zarejestrowano 44 takie przypadki. W 37 uznano transfuzje za prawdopodobną przyczynę zgonu. W pozostałych 7 transfuzja krwi najprawdopodobniej nie przyczyniła się do śmierci, lecz nie dało się tego całkowicie wykluczyć. Weźmy te 44 zgony i podzielmy je przez ilość transfuzji, których w USA mamy 21 milionów. Prawdopodobieństwo śmierci na skutek transfuzji wynosi 1:500 000 i jest kilkaset razy mniejsze niż twierdzą Świadkowie Jehowy.
- "Na 6000 transfuzji masy czerwonokrwinkowej jedna wywołuje hemolityczną reakcję poprzetoczeniową. Jest to ciężka reakcja immunologiczna, która może wystąpić natychmiast lub z opóźnieniem, kilka dni po transfuzji". Nie wiemy jak często ma miejsce ta reakcja, gdyż w większości przypadków jest bezobjawowa. Szacuje się, że może być to raz na 800 - 11 000 transfuzji (link). To mniej więcej tyle ile podają Świadkowie Jehowy. Jeśli chodzi o ostrą reakcję hemolityczną, to zdarza się ona znacznie rzadziej, raz na 70 tys transfuzji (link). Przypadki śmiertelne są jeszcze rzadsze. Mają miejsce 1 na 3 miliony transfuzji. Dodam, że są one wliczone w przypadki śmiertelne, o których pisałem powyżej. Nie jest to więc żaden dodatkowy argument.
- "Współczynnik nawrotów we wszystkich odmianach raka krtani wynosił 14 procent u tych, którzy nie otrzymali krwi, a 65 procent u tych, którzy ją otrzymali. W wypadku raka jamy ustnej, gardła oraz nosa lub zatok współczynnik nawrotów doszedł do 31 procent, gdy nie stosowano transfuzji, i 71 procent, gdy ją stosowano". Takie porównanie nie ma sensu. Osoby wymagające transfuzji z zasady gorzej rokują. Równie dobrze da się udowodnić, że leczący się umierają częściej niż nieleczeni. Jeśli ktoś się leczy, znaczy, że jest chory, więc leczonych/chorych umrze więcej niż nieleczonych/zdrowych. Uczciwe byłoby porównanie przeżywalności po operacji raka z transfuzją i bez transfuzji krwi.
- Druga część artykułu jest o chorobach zakaźnych, którymi można zarazić się podczas transfuzji. Autor stawia pytanie, czy podczas przetaczania krwi nie zarazimy się boreliozą. Odpowiedź brzmi - nie (link). Do prawdziwych zagrożeń należy wirusowe zapalenie wątroby typu B, C oraz HIV. Szczególnie temu ostatniemu autor poświęca wiele uwagi. Choć nie podaje żadnych liczb, to w apokaliptycznym tonie, jak na Świadka Jehowy przystało, straszy nadchodzącą zagładą. Atmosfera tekstu sprawia, że zarażenie się HIV podczas transfuzji wydaje się niemal przesądzone. W praktyce zdarza się raz na 5 milionów przypadków. WZW typu B to zagrożenie rzędu raz na pół miliona, a WZW typu C, raz na 30 milionów transfuzji (link)!
Co roku w Polsce przetaczamy 1,5 mln jednostek krwi, na skutek czego dochodzi do 1-2 zgonów (link). Trudno znaleźć działanie medyczne przynoszące podobne korzyści przy tak niewielkim ryzyku. Chyba tylko szczepienia mają porównywalny stosunek plusów do minusów. Śmierć na skutek transfuzji jest mniej prawdopodobna niż śmierć na fotelu dentystycznym (link). Załóżmy, że wszyscy Świadkowie Jehowy w Polsce dopuszczają przetaczanie krwi. Za sprawą powikłań potransfuzyjnych umierałby jeden Świadek Jehowy, raz na 30 lat! O takim zagrożeniu mniej więcej mówimy. Pytaniem bez odpowiedzi pozostaje, ilu z nich umiera na skutek odmowy tego zabiegu.