Jeśli ktoś nie wie co sądzić o UFO, niech zdefiniuje sobie co słowoo dowód. Jeśli satysfakcjonują cie opowieści, bardzo dużo opowieści, miliony opowieści, UFO będzie dla ciebie zjawiskiem godnym uwagi. Jeśli zamiast miliona historii wolicie milimetr skóry kosmity - UFO nie jest dla was. Namacalny dowodów wciąż brak, a ponoć sporo tego cholerstwa rozbiło się na Ziemi. Kosmici mieli swoje twarde lądowanie w USA rzekomo czterokrotnie: w Roswell w 1947; w Laredo w 1948; w okolicach Del Rio w 1955; oraz w Pensylwanii w 1965. W Wielkiej Brytanii latające spodki rozbijały się dwukrotnie: w 1974 i 1980 - a mamy przecież, jeszcze katastrofę UFO u wybrzeży Kanady, w Meksyku, w Związku Radzieckim i w Brazylii. Toż to nawet słynne Tu-144, cenionej marki Tupolew, prezentowały się solidniej! Nawiasem mówiąc istnieje sporo relacji o tym jak kosmici reperowali swoje spodki, a nawet lądowali naby prosić o narzędzia. Mimo że ta kosmiczna graciarnia sypie się w powietrzu, nie mamy nawet śrubki ich gwiezdnych statków.
Jeśli kogoś przekonuje owe multum opowieści, musi je wziąć z dobrodziejstwem inwentarza. Jednak nie wszystkie z nich pasują do wizji kosmitów jaką lansują ufolodzy. Tymczasem rzetelny badacz nie powinien dobierać sobie wygodnych dla siebie danych, nawet jeśli ich absurd osiąga tu rozmiar dosłownie kosmiczny. Po moim niedawnym nasmiechiwaniu się z aseksualności obcych, teraz przyjdzie mi wszystko to odszczekać. Zainspirowany produkcją The World's Strangest UFO Stories w reżyserii Martina Williamsa, poszperałem tu i ówdzie i okazało się, że jurnych kosmitek, którym w głowie jeno seks, jest więcej niż mi się wydawało. Pytanie jakie mógłbym zadać odnośnie tej kosmicznej chuci, to nie tylko "czemu nie zabrały mnie", ale też czemu nie informuje się o tym szerzej. Szczególnie że skala działalności tych kosmicznych nimfomanek, nie jest wcale mała!
Pierwszym który stracił dziewictwo z kosmitkami (co zresztą z dumą podkreślał) był Howard Menger. Pierwszą ofiarą seksualnego magnetyzmu Howarda była Wenusjanka, którą wyrwał w New Jersey. Jak przyznaje był obiektem prawdziwej sercowej zawieruchy, jako że poderwał także siostrę swojej pierwszej kochanki.
Za pierwszego międzygwiezdnego uwodziciela uważa się Brazylijczyka Antonio Villas Boas'a (choć niesłusznie, jako że poczciwy Howard wyprzedził go o rok), który w 1957 został porwany ze swojego traktora wprost do latającego spodka. Od tego miejsca jest kilka wersji, w jednych kosmitka była ładna, w innych brzydka, tak czy owak elegancko umyła Antonia gąbką, a następnie w ciągu 40 minut Brazylijczyk odbył z nią dwa stosunki.
Jeśli chodzi o moc wrażeń, wszystkich deklasuje Riley Martin, który na orbicie Saturna uczestniczył w orgiach, urządzanych przez Biaviianki - kolejną niewyżytą rasę obcych. Kosmitki postanowiły usatysfakcjonować go nie tylko erotycznie ale i finansowo. Wgrały w jego głowę 144 tysiące symboli dla 144 tysięcy osób (biblijna liczba), a Martin sprzedaje je jako bilety wstępu na statek-matkę, który przyleci w 2012.
O wiele poważniej do sprawy podchodzi David Huggins, dla którego seks z obcymi to nie tylko przelotna przygoda, a emocjonalny związek z jego wszystkimi konsekwencjami. Konsekwencje przez duże "K" - jeśli wierzyć, iż rzeczywiście jest ojcem ponad 60 hybryd zrodzonych z nieziemskich matek i jego ziemskiego nasienia. Wydaje się, że sam Huggins nie do końca wierzy w to co mówi, co wykazał wykrywacz kłamstw którym podano go w 1997, nie przeszkadza mu to jednak w sprzedaży swoich obrazów, będących relacjami z jego seksualnych perypetii.
Tym który dostrzegł złotą żyłkę biegnącą wprost z kosmosu, jest pisarz Whitley Strieber. Zapewne zapatrzony na dorobek Ronalda Hubbarda, twórcy kościoła scjentologów, on także zrozumiał, że opisywana fikcja sprzedaje się jeszcze lepiej kiedy nazwiemy ją prawdą. Po swojej kosmicznej, seksualnej eskapadzie w 1986 roku, zaczął zbierać przychodzące do niego listy z opisami adekwatnych doświadczeń, wypuszczając z tego książkę The Communion Letters. Opisuje ona 115 podobnych przypadków, a to znaczy, że szajka międzygwiezdnych molestantów jest większa niż pierwotnie przypuszczano.
Motyw jednopłciowych kosmitów jest dość popularny w literaturze s-f. Historie samców wypożyczanych do rozpłodu także nie są rzadkością. Taką społeczność kosmitek opisał w swojej noweli Virgin Planet Poul Anderson już w latach 50-tych, co później kontynuowała Joanna Russ jak i wielu, wielu innych. Tym którym takie seksualne sługusostwo nie w smak, radzę zakupić chroniące przed porwaniem, kasko-czepki Michaela Menkina. Mi pozostaje jedynie czekać na swoją kolej. Kosmitki! Jestem tu!