Większość dyskusji dotyczących relacji nauki i wiary, wiarę utożsamia z chrześcijaństwem. Mówiąc, że nauka i wiara, jest lub nie jest kompatybilna, nie rozpatrujemy wiary w kontekście religii Aborygenów, hinduizmu czy szamańskich transów. To czy można pogodzić naukę i religię chrześcijańską poniekąd wiemy, choćby z wielu badań co rusz przeprowadzanych w tym temacie. Badania Edwarda Larsona i Larrego Withama z 1998 pokazują, że w najbardziej elitarnej grupie naukowców na świecie - National Academy of Sciences, aż 95% odrzuca wiarę w Boga i życie pośmiertne.
Po spotkaniu z Dalajlamą we Wrocławiu wciąż zastanawiam się nad popularnością buddyzmu wśród ateistów. Czy buddyzm jest rzeczywiście bardziej zdroworozsądkowy, bardziej sceptyczny? Czy nie neguje nieprzychylnych dla siebie faktów? Na pierwszy rzut oka odpowiedź wydaje się twierdząca. Już na wstępie swojej książki, "Wszechświat w atomie. Gdy nauka spotyka się z duchowością", Dalajlama pisze:
Prawdziwy buddyzm niezmordowanie dąży do empirycznego poznania. W procesie ustalania słuszności stwierdzeń, buddyzm przyznaje pierwszeństwo empirii, następną instancją jest rozum, a dopiero na końcu święty tekst. Religia ta jest w stanie odrzucić obowiązujące od wieków "niepodważalne" przekonania, jeśli badania wykażą, że prawda wygląda inaczej.
Czyż nie brzmi to cudownie? Nauka triumfująca nad wiarą, a religia dostosowuje się do jej praw, pokornie tuląc się pod wagą dowodów. Jestem przyzwyczajony do tego typu frazesów i wiem jak w praktyce wyglądają. W zasadzie każda religia głosi podobny pogląd. Cytując choćby pogląd św Augustyna:
Ilekroć zaistnieje konflikt pomiędzy dosłowną interpretacją jakiegoś tekstu biblijnego a prawdą dotyczącą przyrody, udowodnioną przy pomocy wiarygodnych argumentów, chrześcijanin powinien poddać tekst biblijny reinterpretacji metaforycznej.
Chrześcijanie raczej nie idą w zaparte, próbując dowieść zawartych w biblii prawd o budowie białka. Tymczasem mniej więcej taką strategie obrał Dalajlama. Usilnie próbuje przekonać czytelnika, że wszystko co dziś wiemy już było i zostało objawione w pismach buddyjskich mężów. Jego Świętobliwość z jednej strony chwali wykładnie buddyjskiej kosmologii abhidharme, za pogląd o wielości światów, na marginesie wzmiankuje jedynie, że według abhidharmy Ziemia miała być płaska z krążącym wokół niej Słońcem. Dalajlamę przekonuje oczywiście bardziej teoria w której Wszechświat jest wieczny i składa się z nieskończonych ciągów następujących po sobie Wielkich Wybuchów.
Największe pole do popisu dla irracjonalnych religii daje jak zawsze "nielogiczna" mechanika kwantowa. Kiedy czytałem zebrane przez Jeana Delumeau świadectwa w książce "Uczony i wiara, wyznania ludzi nauki,", mechanika kwantowa odgrywała w nich kluczową role. Mechanikę kwantową przywołuje się kiedy mowa o Duchu Świętym, ale równie chętnie sięgają po nią telepaci, tłumacząc naturę swoich zdolności. Mechanika kwantowa świetnie współgra nie tylko z buddyjską "teorią pustki". Religijny świat sankcjonuje nią już chyba każde najbardziej absurdalne dociekanie, na zasadzie "jeśli elektron może, to czemu nie ja?"
Dla religii nauka jest rzetelna do póty, do póki odpowiada jej wyobrażeniom i poglądom. Dalajlama stawia się w gronie światłych ludzi i na swój sposób akceptuje teorie ewolucji:
Dotychczas nie znaleziono dowodów, które pozwoliłyby ją podważyć i stanowi dziś najbardziej spójne naukowe wyjaśnienie ewolucji życia na Ziemi. Darwinowska teoria ewolucji, wsparta odkryciami współczesnej genetyki, jest dość spójnym wyjaśnieniem rozwoju życia na Ziemi.
Nie mniej, jeśli dotyka ona ważnych dla buddyzmu spraw, stając z nimi w sprzeczności, ewolucja wydaje się już mniej potwierdzona. Pogląd, iż nasze dobre uczynki wynikają z naszej biologii jest dla religii wschodu nie do zaakceptowania. Dalajlama widzi problem dla teorii ewolucji w przypadku zachowań altruistycznych, co wynika chyba z jego nieznajomości subtelnych meandrów teorii ewolucji. Także chybionym wydaje się argument Dalejlamy, o wychowaniu podrzuconej kukułki przez ptaki innego gatunku, co miałoby dowodzić niespójności w teorii Darwina. Tymczasem nie jest to zachowanie altruistyczne ptaków, ale pasożytnictwo kukułki. To nie my jesteśmy altruistami dla tasiemca. Reasumując, konfrontacja buddyzmu i nauki niesie jakieś nadzieje, ale jak na razie bez zachwytów. Raczej te sam zagrania i ta sama pozorna otwartość jaką spotykamy u co bardziej sympatycznych przedstawicieli innych religii.