Najbardziej rozpropagowana amerykańska teoria spiskowa ostatnich lat i nasza smoleńska nie mają ze sobą wiele wspólnego. Dopatrzeć się miedzy nimi jakichś tam podobieństw można jedynie na upartego, ale że drugie imię tego bloga brzmi "na upartego", wygrzebiemy z nich co się da.
9/11 jest przede wszystkim teorią niezwykle rozbudowaną, a jej autorzy wzięli sobie za punkt honoru, aby nawet jeden zamach nie odbył się tak jak przedstawiły to przekupne media. Wszystkie samoloty mają swoją alternatywną historię. Smoleńsk jest pod tym względem zwarty, a więc łatwiejszy dla paranoidalnych dywagacji. Naszym spiskowcom wyraźnie jednak brakuje doświadczenia. Nawet nie chodzi tu o całą wizualną oprawę. Przede wszystkim brakuje fundamentów, na których dałoby się osadzić antyrządowy spisek. Polaków, delikatnie mówiąc, nie rozpiera duma z tego jak funkcjonuje nasz kraj. Trudno jest uwierzyć aby udało się sprawnie przeprowadzić jakąś zmasowaną, tajną akcje, kiedy dookoła obserwujemy niemoc w rozwiązywaniu nawet najprostszych zadaniach. Smoleńsk jest przez to odwróceniem klasycznej teorii spiskowej, która opiera się na wszechmocy jakiejś instytucji, często instytucji rządowej. W polskim wydaniu mamy absolutną bezradność, bierność i nieudolność najwyższych władz.
9/11 jest przede wszystkim teorią niezwykle rozbudowaną, a jej autorzy wzięli sobie za punkt honoru, aby nawet jeden zamach nie odbył się tak jak przedstawiły to przekupne media. Wszystkie samoloty mają swoją alternatywną historię. Smoleńsk jest pod tym względem zwarty, a więc łatwiejszy dla paranoidalnych dywagacji. Naszym spiskowcom wyraźnie jednak brakuje doświadczenia. Nawet nie chodzi tu o całą wizualną oprawę. Przede wszystkim brakuje fundamentów, na których dałoby się osadzić antyrządowy spisek. Polaków, delikatnie mówiąc, nie rozpiera duma z tego jak funkcjonuje nasz kraj. Trudno jest uwierzyć aby udało się sprawnie przeprowadzić jakąś zmasowaną, tajną akcje, kiedy dookoła obserwujemy niemoc w rozwiązywaniu nawet najprostszych zadaniach. Smoleńsk jest przez to odwróceniem klasycznej teorii spiskowej, która opiera się na wszechmocy jakiejś instytucji, często instytucji rządowej. W polskim wydaniu mamy absolutną bezradność, bierność i nieudolność najwyższych władz.
Kiedy szedłem w dzień po 9/11 do szkoły, byłem przekonany że samolotów rozbiło się 5. To ile razy samolot kołował nad lotniskiem to pikuś, w tym wypadku nie wiedziano ile ich porwano i rozbito. Połowa informacji, począwszy od samochodów pułapek do zestrzelenia czegoś przez wojsko poszło na informacyjny śmietnik. Chaos informacyjny pierwszych godzin po katastrofie jest tradycyjną bronią wszelakiej maści tropicieli spisków. W nieprawdziwych informacjach jakie wypływają tuż po wydarzeniu widzą działania agentury lub prowadzoną z premedytacją dezinformację.
Kiedy tylko opadnie pierwszy kurz i dysponujemy jakimś materiałem filmowym do pracy, zabierają się internauci. Głównym przedmiotem badań są zamazane klatki - im mniej wyraźne tym lepiej, bo dające większe pole manewru. Pomimo nieskończonej ilości ujęć, szczególnie drugiego samolotu wbijającego się w WTC, spiskowcy wybrali tak marne ujęcia, że samolot wygląda na nich jak wielka mewa, rzekomo dowodząc, że nie był on pasażerski, w innej wersji, że nie był on w ogóle samolotem, w każdym bądź razie nie był tym czym powinien. Pierwszym smoleńskim nagraniem, które rozwikłało prawdę jest film ze słynnymi odgłosami strzałów i wyraźnymi jak plama błota rosyjskimi okrzykami "dobij, dobij! on ucieka!".
Sztuczną mglę szybko wyrugował niejaki Krzysztof Cierpisz, który dowiódł, iż katastrofa w Smoleńsku... nigdy się nie wydarzyła. To, co widzieliśmy to jedna wielka mistyfikacja, pasażerowie Tu-154 zostali zamordowani w Polsce, do Rosji poleciał jakiś inny samolot, na miejscu podstawiono i wysadzono innego tupolewa, a DNA podłożono. W teoriach spiskowych logika idzie jak po sznurku dopóty, dopóki nie pojawia się pytanie o celowość tych działań. Czy nie łatwiej byłoby po prostu rozbić ten samolot pod lotniskiem niż tak kombinować? Czy nie łatwiej byłoby walnąć samolotem o Pentagon niż walnąć go rakietą, a później pozorować walnięcie samolotem? Stąd "jak" będzie dla spiskowców zawsze o wiele ciekawsze niż "po co".
Sztuczną mglę szybko wyrugował niejaki Krzysztof Cierpisz, który dowiódł, iż katastrofa w Smoleńsku... nigdy się nie wydarzyła. To, co widzieliśmy to jedna wielka mistyfikacja, pasażerowie Tu-154 zostali zamordowani w Polsce, do Rosji poleciał jakiś inny samolot, na miejscu podstawiono i wysadzono innego tupolewa, a DNA podłożono. W teoriach spiskowych logika idzie jak po sznurku dopóty, dopóki nie pojawia się pytanie o celowość tych działań. Czy nie łatwiej byłoby po prostu rozbić ten samolot pod lotniskiem niż tak kombinować? Czy nie łatwiej byłoby walnąć samolotem o Pentagon niż walnąć go rakietą, a później pozorować walnięcie samolotem? Stąd "jak" będzie dla spiskowców zawsze o wiele ciekawsze niż "po co".