Kreacjoniści lubią pastwić się nad ewolucyjnymi fałszerstwami. Do ich ulubionych tematów należy Człowiek z Piltdown oraz Archeoraptor (znany jako "kurczak z Piltdown). Dostosowanie znalezisk do teorii zamiast teorii do znalezisk nie jest wynalazkiem nowym. W średniowieczu mówiono o takich znaleziskach Lusus Naturae - dziwy natury. W XVII wieku niemiecki jezuita Athanasius Kircher zbierał okazy flory i fauny, gdzie w naturalny sposób objawił się krzyż, wierząc, że Bóg umyślnie umieszcza ten wzór, aby wzmocnić nas w wierze. W tym samym czasie Lodovico Moscardo zbiera kamienie przypominające budynki. Włoch zamierzał udowodnić, że matka natura obserwuje nas i umyślnie naśladuje. Jeśli chodzi o matactwa w antropologii, to z XIX wieku mamy Nondescript Man'a Charlesa Watertona i czaszkę z Calaveras. Jak na ogrom kości jakie przewijają się przez ręce paleontologów, ilość podrasowanych szkieletów nie jest zawstydzająca.
Przeciwnicy ewolucji mają własne skamieliny. Odpowiednikiem American Museum of Natural History w Nowym Jorku jest Creation Evidence Museum w Teksasie. Nowojorski AMNH mieści się w 25 budynkach i zawiera 30 milionów eksponatów. Jego kreacjonistyczny odpowiednik mieści się w jednej hali, a jego wszystkie eksponaty zmieściłby się w jednym pudle. To kolekcja tak skromna, że można pokusić się o omówienie całej zawartości tego pudła.
Pierwszą grupę dowodów stanowić mają znane skądinąd przedmioty, znajdowane w zaskakująco starych warstwach. Ludzkie rękodzieła wśród trylobitów miałyby dowodzić bytności człowieka na Ziemi od 6 dnia stworzenia. Jeśli ktoś czytał "Zakazaną archeologię" wedyjskiego kreacjonisty Michaela Cremo, pamięta podobny zbiór. Liczące miliony lat gwoździe, kubki, łańcuszki, a nawet monety (z wizerunkiem człowieka z maczugą w dłoni). Prawie wszystkie te przedmioty zostały odnalezione przez amatorów w momencie, kiedy teoria ewolucji wzbudzała największy opór - czyli na przełomie XIX i XX wieku w USA. Kołinsidens?
Chyba najbardziej efektownym elementem ekspozycji jest młotek osadzony w skale (1), znaleziony w Teksasie w latach 30. Kreacjoniści nie są zgodni, czy młotek pochodzi z kredy, syluru czy ordowiku, jako że nie sposób powiązać oplatającego go kamienia z żadną okoliczną formacją skalną. Mamy więc dwie hipotezy. Kreacjonistyczna: 360 mln lat temu ludzie żyjący na terenie Teksasu używali takich samych młotków jak żyjący po nich XVIII-wieczni amerykańscy górnicy. Hipoteza ewolucyjna: W XVIII wieku górnik zgubił młotek, zaś rozpuszczone osady wapienne twardniejąc utworzyły dookoła niego skalną otoczkę. Jeszcze wcześniej niż młotków, ludzi używali sandałów. Odcisk buta w autentycznej, kambryjskiej skale (5), wydaje się w ogóle niezdeformowany przez ciśnienie i ruchy skał, jakim musiał być poddany przez pół miliarda lat.
Pierwszą grupę dowodów stanowić mają znane skądinąd przedmioty, znajdowane w zaskakująco starych warstwach. Ludzkie rękodzieła wśród trylobitów miałyby dowodzić bytności człowieka na Ziemi od 6 dnia stworzenia. Jeśli ktoś czytał "Zakazaną archeologię" wedyjskiego kreacjonisty Michaela Cremo, pamięta podobny zbiór. Liczące miliony lat gwoździe, kubki, łańcuszki, a nawet monety (z wizerunkiem człowieka z maczugą w dłoni). Prawie wszystkie te przedmioty zostały odnalezione przez amatorów w momencie, kiedy teoria ewolucji wzbudzała największy opór - czyli na przełomie XIX i XX wieku w USA. Kołinsidens?
Chyba najbardziej efektownym elementem ekspozycji jest młotek osadzony w skale (1), znaleziony w Teksasie w latach 30. Kreacjoniści nie są zgodni, czy młotek pochodzi z kredy, syluru czy ordowiku, jako że nie sposób powiązać oplatającego go kamienia z żadną okoliczną formacją skalną. Mamy więc dwie hipotezy. Kreacjonistyczna: 360 mln lat temu ludzie żyjący na terenie Teksasu używali takich samych młotków jak żyjący po nich XVIII-wieczni amerykańscy górnicy. Hipoteza ewolucyjna: W XVIII wieku górnik zgubił młotek, zaś rozpuszczone osady wapienne twardniejąc utworzyły dookoła niego skalną otoczkę. Jeszcze wcześniej niż młotków, ludzi używali sandałów. Odcisk buta w autentycznej, kambryjskiej skale (5), wydaje się w ogóle niezdeformowany przez ciśnienie i ruchy skał, jakim musiał być poddany przez pół miliarda lat.
Co do odcisków, to chłopaki musieli się namęczyć. Rzeźbiarz, który stworzył Burdick Print (2) nie znał się ani na anatomii, ani na geologii. Sfosylizowane glony, po których stąpała człekokształtna łapa okazały się rosnąć do góry nogami (kamieniarz wykuł odcisk nie z tej strony płyty). Numer (3), znany jako Alvis Delk Print, od imienia i nazwiska jego domniemanego odkrywcy, wydaje się amatorską karykaturą. Nie zgadza się ani anatomia stopy, ani łapa domniemanego teropoda. Według Paula Myersa taki odcisk łapy mógłby pozostawić jedynie "plastikowy dinozaur zabawka" Odcisk dłoni (4), zresztą podobnie jak Alvis Delk Print, nigdy nie zostały udostępnione profesjonalnym paleontologom, trudno więc mówić o czymś, co nigdy nie zostało zbadane. Jak na moje uprzedzone, sceptyczne oko, nie wygląda to wiarygodnie. Jak widać ludzie, którzy przypominają, jak to ktoś kiedyś podrasował swoje znalezisko, sami legitymizują się takimi znaleziskami, że włos jeży się na głowie. To nawet nie jest przysłowiowa relacja drzazgi do belki. To jak wytykać komuś drzazgę, mając w oku tartak.