Jeśli jakaś krowa podpadła nam swoim zachowaniem, możemy życzyć jej muzułmańskich lub żydowskich rzeźników. W przypadku, kiedy krowa nagrabiła sobie jeszcze bardziej, możemy nasłać na nią kosmitów. Krowy padają ofiarami inwazji międzyplanetarnej mniej więcej od lat 60, od kiedy to odnotowuje się tzw. "dziwne okaleczenia bydła". Owe dziwne okaleczenia to m.in. usunięte narządy rozrodcze, laserowe, chirurgiczne cięcia oraz brak krwi w martwych, krowich ciałach. W rzeczywistości ogrom tym "dziwnych okaleczeń" stanowią prozaiczne otarcia, stłuczenia, ugryzienia, obrzęki, siniaki i różnego rodzaju choroby.
Okaleczanie zwierząt przez kosmitów ujrzało światło dzienne, w 1967, kiedy to gazeta The Pueblo Chieftain opublikowała historię klaczy o imieniu Lady. Jej właściciel Harry King, odnalazł ją nieopodal rancza martwą i częściowo oskórowana. Klimat całemu wydarzeniu nadały dziwne, wypalone znaki, znalezione w promieniu kilkudziesięciu metrów od padłego konia przez rodzina Kingów. Kiedy historia trafiła do gazet, pobliscy mieszkańcy zaczeli donosić, jakoby widzieli w ten felerny dzień dziwne trójkąte statki unoszące się nad okolicą. Na miejsce zjechały watahy ufoenztuzjastów, zaś John Altshuler, patalog-amator orzekł, iż to, co zobaczył podczas autopsji, „wykraczało poza ludzką wiedzę”. Czyli wiadomo, kosmici zarąbali krowę. Sprawa nabrała na tyle dużego rozgłosu, że Uniwersytet w Kolorado wysłał na miejsce doktora weterynarii Roberta Adamsa. Adams orzekł, iż obrażenia klaczy były wynikiem działania padlinożerców, niestety wieści o kosmitach mordujących bestialsko zwierzęta (a w przyszłości pewnie i ludzi), rozeszły się już po Stanach.
Okaleczanie zwierząt przez kosmitów ujrzało światło dzienne, w 1967, kiedy to gazeta The Pueblo Chieftain opublikowała historię klaczy o imieniu Lady. Jej właściciel Harry King, odnalazł ją nieopodal rancza martwą i częściowo oskórowana. Klimat całemu wydarzeniu nadały dziwne, wypalone znaki, znalezione w promieniu kilkudziesięciu metrów od padłego konia przez rodzina Kingów. Kiedy historia trafiła do gazet, pobliscy mieszkańcy zaczeli donosić, jakoby widzieli w ten felerny dzień dziwne trójkąte statki unoszące się nad okolicą. Na miejsce zjechały watahy ufoenztuzjastów, zaś John Altshuler, patalog-amator orzekł, iż to, co zobaczył podczas autopsji, „wykraczało poza ludzką wiedzę”. Czyli wiadomo, kosmici zarąbali krowę. Sprawa nabrała na tyle dużego rozgłosu, że Uniwersytet w Kolorado wysłał na miejsce doktora weterynarii Roberta Adamsa. Adams orzekł, iż obrażenia klaczy były wynikiem działania padlinożerców, niestety wieści o kosmitach mordujących bestialsko zwierzęta (a w przyszłości pewnie i ludzi), rozeszły się już po Stanach.
Pod koniec lat 70, m.in. na wniosek kongresmena Floyda Haskella, sprawą zajęło się FBI. W raporcie (dostępnym w internecie) agenci federalni zaistniałą sytuację przypisują drapieżnikom i naturalnym formom rozkładu. Nieliczne przypadki z Kolorado, uznano za celowe działanie człowieka, który mógł czerpał przyjemność z okaleczenia zwierząt. To, co wcześniej przypisywano kosmitom, okazało się robotą skunksów, myszołowów, łasic, much i robaków. Pomysł, że ktoś zainteresowany jest w pierwszej kolejności krowymi genitaliami, wynikał z naturalnego faktu żerowania drapieżników na miękkich tkankach ciała, zamiast przebijania się przez grubą, bydlecą skórę. Chirurgiczne cięcia okazały się pęknięciami skóry od nadymania się i puchnięcia martwego zwierza. Profesjonalne dochodzenia nigdy nie wykroczyły poza wyjaśnienia naturalne. Na drapieżniki wskazał w swoim studium nad okaleczeniami w Nowym Meksyku Kenneth Rommel (dokument znany, jako Raport Rommela). Na psy, jako przyczynę rzekomo niewytłumaczalnych ran wskazał zoolog Ron Magill, badający przypadki z Florydy w 1996. W tym samym roku, dzikie psy zostały uznane za sprawców także przez profesora weterynarii Alana Herron z Uniwersytetu Miami.
Oczywiście jest pewien podgatunek ludzi, którzy nigdy nie uwierzą w trywialne wyjaśnienia. Takim osobom potrzebna jest sensacja i spisek. Bardzo popularnym wyjaśnieniem stał się tajemniczy kult, w domyśle satanistyczny, który ciachał krowy w celach religijnych. Do jednej z ciekawszych teorii należą rozważania emerytowanego oficera armii Thomasa Beardena, pochodzące jeszcze z czasów zimnej wojny. Według Beardena „okaleczenia są fizyczną manifestacją nadświadomości społeczeństwa, które w jakiś sposób uświadamia sobie, że Związek Radziecki dokona inwazji na świat zachodu w przeciągu 3 lat”. Krowy miałyby reprezentować Stany Zjednoczone zaś ich rany miały być „zapowiedzią chirurgicznie precyzyjnych operacji Sowietów”. Usunięcie narządów płciowych „symbolizować miał kres rozwoju amerykańskiego społeczeństwa”, zaś odgryzione uszy i języki koniec wolności słowa.
Oczywiście, istnieje spora grupa ludzi obwiniająca przybyszów z innych planet. Kosmici najwyraźniej potrzebują krowiej krwi i krowich penisów do swoich niecnych eksperymentów. Kilka lat temu hitem internetu został artykuł ufolożki Lindy Moulton Howe Scientific Data Supports Theory That Mutilated Montana Cow Dropped from Sky and Bounced. Howe badała pastwisko, na których znaleziono martwe krowy. Na podstawie wygniecionej trawy i ułożenia krowich nóg wywnioskowała, iż krowy zostały podniesione w powietrze przy pomocy wiązki holowniczej i zginęły w wyniku upadku z dużej wysokości. Tak, dokładnie tak jak pokazuje się to w bajkach!