Lubię tematy przy których nie muszę myśleć nad tytułem. Po prostu piszę o czym jest i już mam mocne otwarcie. Najstarsze wyobrażenia morderczych drzew zdecydowanie różnią się od dzisiejszych. Były to liściaste monstra podszywające się pod seksowne kobiety, czym kusiły marynarzy. Wyposzczony marynarz najwidoczniej nie przebierał, jak nie kobieta z rybim ogonem to drzewo z dziuplą. Nie oceniajmy.
Koncepcję krwiożerczego drzewa odmieniło odkrycie Johna Ellisa z 1768. W liście do Linneusza opisał owadożerną muchołówkę. W tamtych czasach biolodzy wiedzieli, że muchówka gwałtownie zamyka swoje liście, kiedy przycupnie na nich owad. Przyrodnicy znali jej nadwrażliwe liście, nie przypuszczali jednak, że roślina robi to celowo. Linneusz zignorował list Ellisa, uważając idee chwytających muchy roślin za absurdalną. Pomysł na krwiożercze krzaki odkurzył dopiero, skądinąd znany, Karol Darwin. W 1874 opublikował wyniki swoich badań nad owadożernymi roślinami, zaś rok później wydał jedno ze swych ostatnich dzieł Insectivorous Plants, poświęcone muchołówce.
Darwin był ówczesnym Sławomirem - wszystko co tworzył odbijało się szerokim echem. Z mięsożernymi roślinami nie było inaczej. Już w 1874 amerykańska gazeta The World pisała o dziwnych praktykach wśród tubylców z Madagaskaru. Niemiecki badacz Karl Liche widział jak tamtejsze plemię składało ofiarę z młodej dziewczyny. W trakcie tajemniczego rytuału dziewczyna została pożarta przez wielkie, mięsożerne drzewo. Nie muszę chyba dodawać, że nigdy nie było żadnego Karla Liche, plemienia ani takiego drzewa. Historię o plemieniu wystylizowano na relację naukową. Według Daniela Loxtona sam Darwin zabierając się do jej czytania myślał, że jest prawdziwa. Dopiero po paru stronach zorientował się, że to humbug. Historia o drzewie ludojadzie rozeszła się dzięki prasie brukowej. W ciągu paru lat drzewa zjadały ludzi w Nikaragui, na Filipinach i w Australii. Pojawiły się też powieści z morderczymi roślinami w tle. W 1894 wydano Strange Orchid H. G. Wellsa, późniejszą inspirację do horrorów o kwiatach ludojadach.
Odkrycie owadożernych roślin odmieniło nasze fantazje. Drzewa udające kobiety odeszły w cień, a w ich miejsce przyszły wysysające ludzkie soki mutanty. Mechanizm działania roślin ludojadów był podobny do tych znanych u rosiczek, muchołówek i dzbaneczników. Aby dodać odrobinę emocji w XX wieku drzewa postanowiły ścigać swoje ofiary. Od 1951 i powieści "Dzień tryfidów" mordercze krzaki zaczęły uganiać się za ludźmi. W 1955 Władca Pierścieni wylansował obowiązujący do dziś model mobilnego drzewa - Enta. W 2007 w Indiach przyłapano Enta na próbie pożarcia krowy. Według wieśniaków z indyjskiego regionu Padrame drzewo wypluło krowę dopiero po tym, jak zostało obrzucone patykami. Relację z tego fascynującego wydarzenia znajdziemy na youtubie, polecam. Najsłynniejszym obecnie drzewem na świecie jest Groot, postać z filmu Strażnicy Galaktyki. Jest tak popularny, że toczy się nawet spór o jego obywatelstwo. Swego rodaka widzą w nim m.in Portorykańczycy. Nie wiem czy korzenie Groota sięgają Portoryko, ale jego ojcem chrzestnym pozostaje Karol Darwin.
8 komentarze
Był jeszcze horror o ludożerczem pnączu pt. "Ruiny".
OdpowiedzUsuńA czy przypadkiem taki motyw nie pojawił się u Robinsona Cruzoe? Pamiętam opis drzewa czy krzaku o chwytnych czy lepkich liściach, z których trudno się było uwolnić.
Chyba nie ma takiego motywu u Robinsona. Mogli go jednak dodać do jakiejś głupawej, amerykańskiej ekranizacji :) Co do horrorów to w moim prywatnym rankingu wygrywa "Krwiożercza roślina" z Krelbornem.
UsuńNie ma u Robinsona, w sensie, że nie zjadała ludzi. Bo jakaś lepka roślinka mogła tam być, ale nikt nie posądzałby ją o takie niecne zamiary. Przyjmuje się, że jakakolwiek pierwsza wzmianka o chwytających tak owady roślinach pochodzi z prywatnego listu z 1759, czyli parę dobrych lat przed wydaniem Robinsona.
UsuńSprawdziłem, jak najbardziej jest u Robinsona. Jest krzak, który zjada małe zwierzęta i ptaki, Robinson był za duży ;)
UsuńKorekta obywatelska - chyba powinno być muchołówka, nie muchówka.
OdpowiedzUsuńZ tego typu produkcji najbardziej rozczula mnie "Adela jeszcze nie jadła kolacji". Btw, czy te wszystkie historie nie wyrastają aby z fetyszu vore, tj. fantazji o byciu pożeranym?
Tak, jestem analfabetą. Całe życie wymawiałem to bez "łó. Zabawne jest to, że ja je miałem w domu. Jak je kupowałem w sklepie i rozmawiałem ze sprzedawcą to również nie dodawałem "łó" w środku :) Szkoda słów :)
Usuń"World's Biggest Carnivorous Plant Catches Whole Sheep!"
OdpowiedzUsuńCiekawym, czy owe jeżyny rzeczywiście się same nawożą.
Fajne, choć na takiej samej zasadzie mysz może polować na ludzi. Wystarczy że przycupnie przed lodówką i ktoś kto boi się myszy umrze z głodu.
Usuń