Bieżący numer poczytnego tygodnika "Polityka" to między innymi wywiad Jacka Żakowskiego z Jeremy'm Rifkinem. Rifkin, lansujący się na światowego eksperta od polityki energetycznej, jest niezwykle wpływową postacią na salonach prominentnych polityków Starego Kontynentu, zaś jego niekompetencje są wręcz legendarne. Stephen Jay Gould nazwał kiedyś Rifkina anty-intelektualnym propagandzistą i panikarzem, podszywającym się pod naukowca. Główną tezę Rifkina z tej rozmowy da się streścić w zdaniu: rozwiązaniem wszystkich bolączek dzisiejszej Europy są ogniwa fotowoltaniczne na dachach domów. Liczby pojawiają się w wywiadzie praktycznie raz, kiedy Rifkin wyśmiewa nasz program budowy elektrowni jądrowej.
O rany… To jest przeszłość, która próbuje wrócić pod pretekstem mniejszej szkodliwości dla środowiska. Ale to nie ma sensu. Nie bez powodu Niemcy zamykają swoje elektrownie, a Siemens wycofuje się z rozwijania tej technologii. Na świecie jest 400 elektrowni atomowych. Wszystkie razem produkują 6 % prądu wytwarzanego na świecie. Gdybyśmy chcieli w ciągu 20 lat zwiększyć ich wydajność do poziomu 20 % światowej produkcji prądu, trzeba by zbudować 600 nowych elektrowni. Przez 20 lat trzeba by otwierać jedną elektrownię co tydzień. To jest nie do zrobienia. Świat nie ma takich mocy produkcyjnych. Po drugie, wciąż nie wiemy, co robić z odpadami. Już dziś przechowywanie ich kosztuje miliardy dolarów i nikt nie wie, co dalej. Po trzecie, według Agencji Energii Atomowej nawet przy dzisiejszej liczbie elektrowni między 2035 r. a 2045 r. na świecie zacznie brakować uranu. Po czwarte, francuskie elektrownie potrafią przetwarzać uran na pluton. Ale wątpię, czy produkowanie plutonu w epoce terroryzmu ma sens i jest bezpieczne. I jeszcze jest problem ogromnej ilości wody, której w tych elektrowniach potrzeba. Czy Polska ma za dużo wody?
Na początek Rifkin myli reaktory jądrowe z elektrowniami jądrowymi. 400 może i jest, ale nie elektrowni a reaktorów (a dokładnie tzw. reaktorów energetycznych). Jako, że elektrownia składa się zwykle z kilku reaktorów, elektrowni atomowych jest znacznie mniej, około 140. Elektrownie te produkują, nie jak napisał Rifkin 6% prądu, ale 14%. Elektrownie dają 6%, ale ogólnie energii.
Moje największe zdziwienie wywołało jednak zdanie, że według IAE za 25 lat zabraknie na świecie uranu. Czyli akurat wtedy, kiedy wybudujemy swoją elektrownię, okaże się, że nie ma czym jej nakarmić. Skąd Rifkin bierze te bzdury? Uranu jest na 25 lat, ale mowa tu o uranie już zgromadzonym, głównie w celach wojskowych w czasach zimnej wojny. Mamy uranu na 25 lat, ale w magazynach. Natomiast pokładów uranu opłacalnego w eksploatacji (powiedzmy do 200 $ za kilogram) mamy na Ziemi na... półtora tysiąca lat! Wszystko to byłoby zabawne, gdyby ludzie pokroju Jeremiego Rifkina nie decydowali o naszej przyszłości.
Niestety pól, na których rozsądek przegrywa z modą na eko jest więcej. .Bardzo rzadko penetrowanym tematem jest recycling. Pierwszy raz zetknąłem się z takim sposobem patrzenia na recykling, oglądając program Bullshit! Z tego co się zorientowałem sprawa jest bardziej skomplikowana niż pokazali to w swoim programie Penn i Teller. Wymagałoby to pewnie osobnej notki, ale pewnie nigdy bym jej nie napisał, więc niech będzie chociaż tyle.
Sens recyklingu jest co najmniej dwojaki - finansowy i środowiskowy. To, czy przetwarzanie surowców wtórnych ma jakieś ekonomiczne uzasadnienie zależne jest od cholernie wielu czynników, od cen paliwa po okoliczną cenę surowca wydzieranego naturze. Generalnie takim wskaźnikiem może być rynek. Opchnięcie aluminiowej puszki nigdy nie stanowi problemu, ale odnalezienie w okolicy skupu pobitych butelek może być wyzwaniem. Papierkiem lakmusowym może być też bezdomny - jeśli nie grzebie w ustawionych na osiedlu recyklingowych pojemnikach, znaczy się, że to, co w nich jest nie stanowi kokosów.
Recykling jest domeną raczej bogatych krajów, a nawet ich nie zawsze stać na powtórne przetworzenie śmieci. Kilka lat temu jedna z nowojorskich stacji radiowych ujawniła, że 40% z tego, co proekologiczni obywatele miasta z zapałem sortują i tak trafia na najzwyklejsze wysypisko. Nie oszukujmy się, jeśli koło naszego domu stoją dwa pojemniki, szkło i plastik, najpewniej zostaną zapakowane do jednej śmieciarki i trafią na składowisko. Aspekt ochrony środowiska w wypadku recyklingu jest mniej kontrowersyjny, a zarzuty o jego nieracjonalność są mniejsze niż w przypadku rozrachunku ekonomicznego.
Moje największe zdziwienie wywołało jednak zdanie, że według IAE za 25 lat zabraknie na świecie uranu. Czyli akurat wtedy, kiedy wybudujemy swoją elektrownię, okaże się, że nie ma czym jej nakarmić. Skąd Rifkin bierze te bzdury? Uranu jest na 25 lat, ale mowa tu o uranie już zgromadzonym, głównie w celach wojskowych w czasach zimnej wojny. Mamy uranu na 25 lat, ale w magazynach. Natomiast pokładów uranu opłacalnego w eksploatacji (powiedzmy do 200 $ za kilogram) mamy na Ziemi na... półtora tysiąca lat! Wszystko to byłoby zabawne, gdyby ludzie pokroju Jeremiego Rifkina nie decydowali o naszej przyszłości.
Niestety pól, na których rozsądek przegrywa z modą na eko jest więcej. .Bardzo rzadko penetrowanym tematem jest recycling. Pierwszy raz zetknąłem się z takim sposobem patrzenia na recykling, oglądając program Bullshit! Z tego co się zorientowałem sprawa jest bardziej skomplikowana niż pokazali to w swoim programie Penn i Teller. Wymagałoby to pewnie osobnej notki, ale pewnie nigdy bym jej nie napisał, więc niech będzie chociaż tyle.
Sens recyklingu jest co najmniej dwojaki - finansowy i środowiskowy. To, czy przetwarzanie surowców wtórnych ma jakieś ekonomiczne uzasadnienie zależne jest od cholernie wielu czynników, od cen paliwa po okoliczną cenę surowca wydzieranego naturze. Generalnie takim wskaźnikiem może być rynek. Opchnięcie aluminiowej puszki nigdy nie stanowi problemu, ale odnalezienie w okolicy skupu pobitych butelek może być wyzwaniem. Papierkiem lakmusowym może być też bezdomny - jeśli nie grzebie w ustawionych na osiedlu recyklingowych pojemnikach, znaczy się, że to, co w nich jest nie stanowi kokosów.
Recykling jest domeną raczej bogatych krajów, a nawet ich nie zawsze stać na powtórne przetworzenie śmieci. Kilka lat temu jedna z nowojorskich stacji radiowych ujawniła, że 40% z tego, co proekologiczni obywatele miasta z zapałem sortują i tak trafia na najzwyklejsze wysypisko. Nie oszukujmy się, jeśli koło naszego domu stoją dwa pojemniki, szkło i plastik, najpewniej zostaną zapakowane do jednej śmieciarki i trafią na składowisko. Aspekt ochrony środowiska w wypadku recyklingu jest mniej kontrowersyjny, a zarzuty o jego nieracjonalność są mniejsze niż w przypadku rozrachunku ekonomicznego.