Bieżący numer poczytnego tygodnika "Polityka" to między innymi wywiad Jacka Żakowskiego z Jeremy'm Rifkinem. Rifkin, lansujący się na światowego eksperta od polityki energetycznej, jest niezwykle wpływową postacią na salonach prominentnych polityków Starego Kontynentu, zaś jego niekompetencje są wręcz legendarne. Stephen Jay Gould nazwał kiedyś Rifkina anty-intelektualnym propagandzistą i panikarzem, podszywającym się pod naukowca. Główną tezę Rifkina z tej rozmowy da się streścić w zdaniu: rozwiązaniem wszystkich bolączek dzisiejszej Europy są ogniwa fotowoltaniczne na dachach domów. Liczby pojawiają się w wywiadzie praktycznie raz, kiedy Rifkin wyśmiewa nasz program budowy elektrowni jądrowej.
O rany… To jest przeszłość, która próbuje wrócić pod pretekstem mniejszej szkodliwości dla środowiska. Ale to nie ma sensu. Nie bez powodu Niemcy zamykają swoje elektrownie, a Siemens wycofuje się z rozwijania tej technologii. Na świecie jest 400 elektrowni atomowych. Wszystkie razem produkują 6 % prądu wytwarzanego na świecie. Gdybyśmy chcieli w ciągu 20 lat zwiększyć ich wydajność do poziomu 20 % światowej produkcji prądu, trzeba by zbudować 600 nowych elektrowni. Przez 20 lat trzeba by otwierać jedną elektrownię co tydzień. To jest nie do zrobienia. Świat nie ma takich mocy produkcyjnych. Po drugie, wciąż nie wiemy, co robić z odpadami. Już dziś przechowywanie ich kosztuje miliardy dolarów i nikt nie wie, co dalej. Po trzecie, według Agencji Energii Atomowej nawet przy dzisiejszej liczbie elektrowni między 2035 r. a 2045 r. na świecie zacznie brakować uranu. Po czwarte, francuskie elektrownie potrafią przetwarzać uran na pluton. Ale wątpię, czy produkowanie plutonu w epoce terroryzmu ma sens i jest bezpieczne. I jeszcze jest problem ogromnej ilości wody, której w tych elektrowniach potrzeba. Czy Polska ma za dużo wody?
Na początek Rifkin myli reaktory jądrowe z elektrowniami jądrowymi. 400 może i jest, ale nie elektrowni a reaktorów (a dokładnie tzw. reaktorów energetycznych). Jako, że elektrownia składa się zwykle z kilku reaktorów, elektrowni atomowych jest znacznie mniej, około 140. Elektrownie te produkują, nie jak napisał Rifkin 6% prądu, ale 14%. Elektrownie dają 6%, ale ogólnie energii.
Moje największe zdziwienie wywołało jednak zdanie, że według IAE za 25 lat zabraknie na świecie uranu. Czyli akurat wtedy, kiedy wybudujemy swoją elektrownię, okaże się, że nie ma czym jej nakarmić. Skąd Rifkin bierze te bzdury? Uranu jest na 25 lat, ale mowa tu o uranie już zgromadzonym, głównie w celach wojskowych w czasach zimnej wojny. Mamy uranu na 25 lat, ale w magazynach. Natomiast pokładów uranu opłacalnego w eksploatacji (powiedzmy do 200 $ za kilogram) mamy na Ziemi na... półtora tysiąca lat! Wszystko to byłoby zabawne, gdyby ludzie pokroju Jeremiego Rifkina nie decydowali o naszej przyszłości.
Niestety pól, na których rozsądek przegrywa z modą na eko jest więcej. .Bardzo rzadko penetrowanym tematem jest recycling. Pierwszy raz zetknąłem się z takim sposobem patrzenia na recykling, oglądając program Bullshit! Z tego co się zorientowałem sprawa jest bardziej skomplikowana niż pokazali to w swoim programie Penn i Teller. Wymagałoby to pewnie osobnej notki, ale pewnie nigdy bym jej nie napisał, więc niech będzie chociaż tyle.
Sens recyklingu jest co najmniej dwojaki - finansowy i środowiskowy. To, czy przetwarzanie surowców wtórnych ma jakieś ekonomiczne uzasadnienie zależne jest od cholernie wielu czynników, od cen paliwa po okoliczną cenę surowca wydzieranego naturze. Generalnie takim wskaźnikiem może być rynek. Opchnięcie aluminiowej puszki nigdy nie stanowi problemu, ale odnalezienie w okolicy skupu pobitych butelek może być wyzwaniem. Papierkiem lakmusowym może być też bezdomny - jeśli nie grzebie w ustawionych na osiedlu recyklingowych pojemnikach, znaczy się, że to, co w nich jest nie stanowi kokosów.
Recykling jest domeną raczej bogatych krajów, a nawet ich nie zawsze stać na powtórne przetworzenie śmieci. Kilka lat temu jedna z nowojorskich stacji radiowych ujawniła, że 40% z tego, co proekologiczni obywatele miasta z zapałem sortują i tak trafia na najzwyklejsze wysypisko. Nie oszukujmy się, jeśli koło naszego domu stoją dwa pojemniki, szkło i plastik, najpewniej zostaną zapakowane do jednej śmieciarki i trafią na składowisko. Aspekt ochrony środowiska w wypadku recyklingu jest mniej kontrowersyjny, a zarzuty o jego nieracjonalność są mniejsze niż w przypadku rozrachunku ekonomicznego.
Moje największe zdziwienie wywołało jednak zdanie, że według IAE za 25 lat zabraknie na świecie uranu. Czyli akurat wtedy, kiedy wybudujemy swoją elektrownię, okaże się, że nie ma czym jej nakarmić. Skąd Rifkin bierze te bzdury? Uranu jest na 25 lat, ale mowa tu o uranie już zgromadzonym, głównie w celach wojskowych w czasach zimnej wojny. Mamy uranu na 25 lat, ale w magazynach. Natomiast pokładów uranu opłacalnego w eksploatacji (powiedzmy do 200 $ za kilogram) mamy na Ziemi na... półtora tysiąca lat! Wszystko to byłoby zabawne, gdyby ludzie pokroju Jeremiego Rifkina nie decydowali o naszej przyszłości.
Niestety pól, na których rozsądek przegrywa z modą na eko jest więcej. .Bardzo rzadko penetrowanym tematem jest recycling. Pierwszy raz zetknąłem się z takim sposobem patrzenia na recykling, oglądając program Bullshit! Z tego co się zorientowałem sprawa jest bardziej skomplikowana niż pokazali to w swoim programie Penn i Teller. Wymagałoby to pewnie osobnej notki, ale pewnie nigdy bym jej nie napisał, więc niech będzie chociaż tyle.
Sens recyklingu jest co najmniej dwojaki - finansowy i środowiskowy. To, czy przetwarzanie surowców wtórnych ma jakieś ekonomiczne uzasadnienie zależne jest od cholernie wielu czynników, od cen paliwa po okoliczną cenę surowca wydzieranego naturze. Generalnie takim wskaźnikiem może być rynek. Opchnięcie aluminiowej puszki nigdy nie stanowi problemu, ale odnalezienie w okolicy skupu pobitych butelek może być wyzwaniem. Papierkiem lakmusowym może być też bezdomny - jeśli nie grzebie w ustawionych na osiedlu recyklingowych pojemnikach, znaczy się, że to, co w nich jest nie stanowi kokosów.
Recykling jest domeną raczej bogatych krajów, a nawet ich nie zawsze stać na powtórne przetworzenie śmieci. Kilka lat temu jedna z nowojorskich stacji radiowych ujawniła, że 40% z tego, co proekologiczni obywatele miasta z zapałem sortują i tak trafia na najzwyklejsze wysypisko. Nie oszukujmy się, jeśli koło naszego domu stoją dwa pojemniki, szkło i plastik, najpewniej zostaną zapakowane do jednej śmieciarki i trafią na składowisko. Aspekt ochrony środowiska w wypadku recyklingu jest mniej kontrowersyjny, a zarzuty o jego nieracjonalność są mniejsze niż w przypadku rozrachunku ekonomicznego.
22 komentarze
"Nie mniej sprawą problematyczną jest na przykład to, czy przemysł celulozowo-papierniczy niesie jakikolwiek uszczerbek dla lesistości w wypadku takiego kraju jak Polska."
OdpowiedzUsuńPrzemysł celulozowo papierniczy sam w sobie nie, ale np. samowolna wycinka starodrzewi prowadzona przez Lasy Pańśtwowe w Puszczy Białowieskiej na pewno jest szkodliwa dla cennych pod względem ochrony gatunków roślin i zwierząt obszarów.
I jak po wszystkich celnych zarzutach względem Rifkina kończysz felieton takim zdaniem, to bardzo mi przykro, ale lepiej, jakby go nie było, bo jednak obciach.
Aga, papieru nie robi się ze "starodrzewi", tylko z cienkich drzewek, wycinanych 5-10 lat przed ich naturalną śmiercią z przegęszczenia. Sadzi się ok. 10000 młodych sosenek na hektar i wraz z ich wzrostem co kilka lat wycina się te przygłuszane przez inne drzewa, chore, zniszczone przez zwierzynę.. W stuletnim drzewostanie jest kilkaset drzew na hektar.
UsuńA tej bzdury o wycinaniu Puszczy Białowieskiej szkoda komentować..
Aga, polecam G. Carlina o ocalaniu planety: http://www.youtube.com/watch?v=eScDfYzMEEw
OdpowiedzUsuńTroszke inne podejscie do ochrony srodowiska ;-)
Najlepszym przykładem na zapętlenie ekoidiotyczne są losy Elektrowni Kozienice. Aby spełnić kryteria wykorzystywania "paliw odnawialnych" pali się w niej zwyczajnym drewnem z lasu.
OdpowiedzUsuńJakkolwiek by nie analizować - najbardziej wypróbowaną i pewną metodą uniknięcia zagrożenia związanego z ociepleniem klimatu jest wykorzystanie energetyki jądrowej (w ogóle nie produkuje CO2, jej odpady są mniej szkodliwe niż tony węglowodorów wydmuchiwane przez elektrownie węglowe). Drugą metodą, będącą połśrodkiem, ale wartą uwagi - jest przejście na elektrownie konwencjonalne opalane gazem i politykę podatkową premiującą grzanie prądem i ewentualnie gazem (kto nie olał jego zdaniem durnych nauczycieli w szkole, będzie wiedział jakie są produkty spalania węgla, a jakie metanu, jaka jest sprawność turbiny gazowej). Sprawa gazu jest na tyle przyszłościowa, że węgiel można gazyfikować, tylko dzisiaj to jeszcze nie jest opłacalne, z powodu dużej dostępności wygodnych w użyciu paliw płynnych.
Sprawy typu wiatr i ogniwa fotowoltaiczne maja tem problem, ze na ich wytworzenie potrzeba mnóstwo wrednych surowców i energii.
Paradosalnie - ale najbezpieczniejsze dla ekosystemu wydaje się użycie paliw nieodnawialnych typu gaz/zgazyfikowany węgiel/uran. Aby spełnić kryterium europejskie na biokomponenty w paliwach płynnych należałoby obsiać rzepakiem obszar o powierzchnie równej zdaje się powierzchni Czech - to dopiero będzie katastrofa ekologiczna!
Michał, recykling wcale nie wygląda tak jak Ci się wydaje. Na krakowskiej Baryczy (składowisko odpadów komunalnych) funkcjonuje oddzielnie zbudowana sortownia odpadów zbieranych selektywnie (właśnie z tych kolorowych pojemników). Nie trzeba opowiadać wymyślonych historii o tym, że "najpewniej zostaną zapakowane do jednej śmieciarki i trafią na składowisko". Biopaliwa rzeczywiście nie były dobrym pomysłem, ale obecnie pracuje nad biopaliwami drugiej i trzeciej generacji (m.in. z wykorzystaniem alg), które mogą w przyszłości przynieść wiele dobrego. Miejscami wyjątkowo mało racjonalna notka. Btw. Penn i Teller są zadeklarowanymi libertarianami, ja bym ich opinię na temat problemów ochrony środowiska bym nie brał na poważnie.
OdpowiedzUsuń"ale obecnie pracuje nad biopaliwami drugiej i trzeciej generacji (m.in. z wykorzystaniem alg)"
OdpowiedzUsuńTo się nie uda z powodu praw termodynamiki. Niestety fotosynteza ma stosunkowo małą wydajność. Aby zaspokoić potrzeby energetyczne świata przy pomocy fotosyntezy - potrzeba olbrzymich powierzchni, nie do zaakceptowania przez ekosystem.
A sortowanie śmieci popieram tak czy owak, niezależnie od tego gdzie trafiają - polityka cenowa jest taka, że w mojej wsi kontener śmieci kosztuje 20 zł a worek na plastiki 2 zł. Gdyby nie sortowanie - nasi Obywatele spalaliby wszystko w piecu (i tak wielu spala, bo żal im 2 zł).
Nie musimy rywalizować na historie moja konta czyjaś, moje doświadczenie ze śmieciarkami vs czyjeś z wysypiskami. Przecież dane te są łatwo sprawdzalne, ile się sortuje, ile zwozi, ile to kosztuje itd. Polsce opłaca się płacić 10 mln kary jakie nakłada na nas UE (a za 2 lata 70 mln), niż wypełniać wyśrubowane postanowienia o recyclingu. Dlatego nie lubię czytać, że jakieś zdanie jest "wymyślone" albo "obciachowe". Bynajmniej nie oznacza to, że jestem antyekologiczny, chce być jednak ekologiczny z głową, jako że nic nie jest zwolnione z rozsądku. Tymczasem mam wrażenie że nie popieranie choćby najbardziej szalonych inicjatyw proekologicznych (te opisywane w poście jeszcze do nich nie należą), odbierane jest jak atak na całe te środowisko. Dopóki takie miejsca jak Barycz każą sobie płacić a nie płacą za recyklingowy surowiec, dopóty post będzie aktualny - miejmy nadzieje że nie potrwa to długo. Natomiast konfrontowanie tego co po jednej stronie może kiedyś będzie z tym co po drugiej stronie jest teraz, nie jest uczciwe. Tym bardziej że reaktory torowe zdeklasowałyby pewnie biopaliwo i 10-generacji.
OdpowiedzUsuńMichał, ja nie opowiadam historii tak po prostu, tylko ja byłem na Baryczy prowadząc wycieczkę grupy studenckiej. Nie wszystko ma być podporządkowane wąsko rozumianej opłacalności. Recykling ma sens nie tylko ekonomiczny. Polska wcale nie płaci kary dlatego, że się to opłaca, tylko dlatego, że przez lata nie wypracowano żadnego mechanizmu, który by miał pomóc zmniejszyć strumień odpadów kierowanych na wysypisko. Zresztą nie chodzi o cały strumień odpadów, tylko o te biodegradowalne. Problem byłoby chyba najłatwiej rozwiązać przez budowę spalarni, przeciwko czemu w Krakowie protestowały rożni pseudoekolodzy. Ale to nie wyklucza recyklingu. Nowa ustawa o "utrzymaniu porządku w gminach" chyba kolejny miesiąc już leży w którejś tam komisji sejmowej. Dla naszych rządzących cała ta ochrona środowiska ma marginalne znacznie. Anyway, jeżeli te dane są łatwo sprawdzalne i masz na to czas, to, bardzo Cię proszę, sprawdź, a potem pisz notki w takim duchu. Taka chyba jest ta racjonalna kolejność? Gospodarka odpadami to trudny temat.
OdpowiedzUsuń@globalnyśmietnik
To miały być jakieś specjalne zmodyfikowane algi:) Nie wiem, zobaczymy wcześniej czy później, ale pracę badawcze są prowadzone cały czas, na ile wiem. W Świecie Nauki były o tym ciekawe artykuły.
P.S. Skąd ta informacja o wysokości nałożonych kar? Wrzuć jakiś link, dzięki!
@ globalnysmietnik i "Niestety fotosynteza ma stosunkowo małą wydajność" - ale pewnie wiesz, że wszystkie zużywane przez nas paliwa kopalne powstały właśnie w wyniku fotosyntezy?
OdpowiedzUsuńA propos recycklingu. Pamietam takie wyliczenia, które wskazywały, że sortowanie czegokolwiek przynosi większe starty dla środowiska niż brak sortowania. Okazało się, że jedna "smieciarka", która zwozi rzeczy do sortowania wydziela wiecej i bardziej toksycznych spalin niż spalenie sortowanych plastikow czy papieru mieszczacych sie na "smieciarce". Szczegolnie dla papieru okazalo się to kompletnie nieoplacalne ekologicznie. Do tego dołożono zatruwanie srodowiska odpadami podczas samego procesu sortowania, ktory przeciez tez nie odbywa sie gołymi rekami. Pozostają kwestie toksycznosci papieru czy plastiku, ktore z reguły są niewielkie.
OdpowiedzUsuńDo kwestii gospodarki odpadami warto podejsc racjonalnie i po prostu wszystko przeliczyc.
@JT
OdpowiedzUsuńNo dobra, ale w czym się nie zgadzamy? Rifkin nie ma pojęcia o energii atomowej; nie ma pewności, czy obecne biopaliwa bardziej szkodzą czy pomagają środowisku; ekonomiczna zasadność recyklingu jest sprawą skomplikowaną najpewniej jest to jednak mniej opłacalne niż większości się wydaje; część śmieci docelowa przeznaczona na recycling trafia na zwykłe składowiska; pozytywne oddziaływanie recyclingu na środowisko nie budzi kontrowersji, choć hasło "zbieraj makulaturę - oszczędzaj lasy" nie zawsze ma racje bytu. Koniec. Nic w tym poście więcej nie ma, tylko te 5 tez z rozwinięciem. Więc jeśli ktoś ma uwagi do tych kilku zdań, chętnie posłucham. Nie może być jednak tak, że fragment o makulaturze jest obciachowy, bo "Lasy Państwowe prowadzą samowolną wycinkę starodrzewi w Puszczy Białowieskiej", jak pisze w pierwszym komentarzu Aga. Albo biopaliwa się opłacają bo jak wymyślą biopaliwa nowych generacji to będą się opłacać. Tudzież to co napisałem o recyclingu jest błędne bo w Krakowie jest sortowania. Hmm, tylko co ma w tym wszystkim piernik do wiatraka? Nie licząc krajowych warunków, to ta notka naprawdę jest wyważona. Porównując tu Polskę i Świat, wystarczy spojrzeć na artykuł pod słowem recycling na polskiej i angielskiej wiki. Z Polskiej dowiemy się, że przynosi same korzyści - i na tym sprawa się zakończy. W wiki angielskiej mniej więcej połowa to tekst podobny do polskiej wikipedii, zaś mniej więcej cała druga połowa to "Benefits and criticism". Mi dostaje się za 10 razy mniej radykalne opinie :) Jak czytam, że recycling w Polsce raczkuje ze względu na brak mechanizmów, nie zaś na jego rachunkowe fiasko... W Polsce producenci trzeba tłumaczyć pod groźbą karną, że recycling jest super-opłacalny. Tą edukacje prowadzi Głównej Inspekcji Ochrony Środowiska. Obowiązujące prawo nakazuje firmą zbierać i przetwarzać to co wypuściły na rynek. Polskie państwo domaga się haraczu od producentów opakowań w łącznej wysokości kilkuset milionów złotych. Sztucznie winduje się opłatę za składowanie odpadów do horrendalnych już dziś sum, tylko po to aby wymusić recycling przy pomocy tzw opłaty środowiskowej. Jeśli mimo tego, rynek broni się jak może, by tego nie robić - to co to jest jak nie dowód na nieopłacalność recyclingu pod względem finansowym? Zupełnie inną kwestią jest, czy tak być nie powinno, czy dla środowiska takie przepisy nie powinny mimo wszystko istnieć. Pisanie jednak, że nie chodzi tu o nieopłacalność tylko brak przepisów jest nieprawdą.
Najbardziej zabolało mnie zdanie, że nie sprawdzam tego co pisze. Ja mam obsesje sprawdzania tego co piszę, a takie słowo mogą tą obsesje tylko pogłębić.
Nie muszę Carlina, mogę Cejrowskiego, on też jest przekonany, że można wyciąć każdą puszczę i to nic nie szkodzi, al wolę się trzymać z dala od antyekologicznych, niebezpiecznych oszołomów.
OdpowiedzUsuń@kwik "ale pewnie wiesz, że wszystkie zużywane przez nas paliwa kopalne powstały właśnie w wyniku fotosyntezy?"
OdpowiedzUsuńStało się to w ciągu milionów lat a nas wtedy nie było. Niestety - prawda jest brutalna - zużywamy więcej energii, niż fotosynteza jest nam w stanie dostarczyć (chyba, że zniszczymy ziemski ekosystem i wykorzystamy powstałe powierzchnie na roślinamy energetyczne).
@JT "To miały być jakieś specjalne zmodyfikowane algi:"
Jeżeli oparte na chlorofilu, chloroplastach, cyklu Calvina i dwutlenku węgla z atmosfery - czyli znanej nam biologii - sprawność termodynamiczna pozostanie taka jak jest. To można obliczyć - z jakiej części powierzchni ziemi należałoby zaabsorbować promienie słoneczne, aby przy pomocy fotosyntezy wytworzyć tyle energii, co zużywa obecnie Nasza Cywilizacja. Wychodzą jakieś horrendalne wartości.
Niestety - Panie i Panowie - albo marzniemy, albo idziemy na wojnę z Grekami i szukamy tam przestrzeni życiowej, albo energia atomowa, i inna "czysta" energia nieodnawialna (na trochę jeszcze jej wystarczy.
Ciepłych i Energetycznych Świąt!
To jest po prostu boskie. Pisze że przemysł papierniczy nie uszczupla zasobów leśnych -> stoi tam, gdzie Cejrowski. Nowa Lewica w pigułce. Gross i Levitt pozdrawiają.
OdpowiedzUsuńJa w dalszym ciągu mam nadzieję, że zostanie dopracowana technologia energetyki termojądrowej. Nie byłoby problemu z odpadami nuklearnymi, a potrzeby energetyczne ludzkości łatwo byłoby zaspokoić.
OdpowiedzUsuń@To jest po prostu boskie. Pisze że przemysł papierniczy nie uszczupla zasobów leśnych.
OdpowiedzUsuńW Polsce około 3/4 drewna przerabianego na papier pochodzi z lasów państwowych, a około 1/4 z lasów prywatnych - w tym należących bezpośrednio do przemysłu papierniczego. Generalnie nie ważne do kogo one należą, bo tak czy owak są to w większości lasy nasadzeniowe, przeznaczone na papier. Sadzi się je, ścina, później sadzi i znów ścina... Stąd produkcja papieru nie niesie uszczerbku dla zalesienia Polski. Paradoksalnie taki tradycyjny przerób w przeciwieństwie do makulatury, może wręcz przyczyniać się do powiększania obszarów leśnych. Nie są to jakieś porażająco różnorodne ekosystemy, ale gdyby nie przerób papieru, nawet i tego by nie było.
@Radek
Chyba nie za naszego życia, w każdym bądź razie nie za mojego :) Oczywiście nie mówię tu o jakiś eksperymentalnych instalacjach , ale o opłacalnych w budowie reaktorach.
@Michał No przeca wiem, tylko się nabijam z 'dyskursu' Agi ;)
OdpowiedzUsuń@Rusek
"Nie byłoby problemu z odpadami nuklearnymi"
Niestety nie ma tak łatwo. Reakcja fuzji uwalnia ogromne ilości neutronów, które zamieniają trwałe izotopy w promieniotwórcze, więc zdemontowane części z takiego reaktora raczej nie nadają się na zwykłe wysypisko. To raz, a dwa - mogą się pojawiać jakieś inne nietrwałe produkty reakcji, z którymi coś będzie trzeba zrobić.
Mnie zawsze dziwi znaczek recyklingu na opakowaniach od soków i napojów (te tekturowe) kiedy od dawna wiadomo, że karton scalony z folią jest zwykłym śmieciem i nie nadaje się do recyklingu w ogóle, jeno do spalania w Niemczech (bo w Polsze spalarni za dużo nie ma). Gdzie się o tym dowiedziałam? Na jakimś portalu internetowym? W broszurce ekologicznej? A gdzie tam. Brat pracował rok na sortowni, dokładniej na prasie (taka maszyna zgniatająca). I dokładnie mi tłumaczył, co idzie do recyklingu (gównie pet,szkło, folia i karton), a co idzie do spalarni (cała reszta, czyli wszelkie produkty mieszane materiałowo i plastik nie będący petem).
OdpowiedzUsuńZ elektrowniami atomowymi to jest niestety śliski temat. Po pierwsze elektrownia elektrowni nierówna. Ryzykowne są przede wszystkim te stare, w biednych krajach, gdzie nie ma pieniędzy na ich unowocześnianie. Niestety jesteśmy biednym krajem. To, co dziś będzie wybudowane jako nowoczesne, za 30 lat będzie wrakiem. Kto zapłaci za szybkie unowocześnienie? Nikt, po prostu się ją zamknie. Niestety jesteśmy za biednym krajem, by stać nas było na budowanie elektrowni i jednoczesne dbanie o to by były nadal nowoczesne. U nas wiadukty zaczyna się remontować dopiero wówczas, gdy przyjdzie ekspertyza, że w każdej chwili może się zawalić. Wolę nie myśleć, jak taka zasada mogłaby się sprawdzić w przypadku elektrowni atomowej. I jak nie boję się energii atomowej jako takiej, tak boję się ludzi, którzy będą odpowiadać za jej bezpieczeństwo.
Drugi temat to złoża uranu. Zgadnij, kto jest ich głównym właścicielem? I od kogo możemy kupić najtaniej? I kto nas będzie szantażować, że go nie dostaniemy, tak jak to robią z gazem i Ukrainą? Polityka, ech. Największa przeszkoda w rozwoju nauki.
"Drugi temat to złoża uranu. Zgadnij, kto jest ich głównym właścicielem?"
OdpowiedzUsuńKanada i Australia
"I od kogo możemy kupić najtaniej? I kto nas będzie szantażować, że go nie dostaniemy, tak jak to robią z gazem i Ukrainą?"
Kanada i Australia szantażują gazem Ukrainę? Czy może chodziło o Niger albo Namibię?
Na mapie atomowego świata są kraje o równie niskiej kulturze technicznej jak Polska, a elektrownie funkcjonują tam bez zakłóceń. Czy jesteśmy gorsi od Rumunii, Bułgarii, Meksyku czy Argentyny. Jeśli natomiast popatrzymy gdzie jądrówki mają być budowane (m.in Mongolia, Ghana, Bangladesz, Wietnam), to na tym tle wyglądamy już rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńPołożenie geograficzne jest nieistotne na to od kogo będziemy kupować paliwo jądrowe. Na cały rok działania elektrowni paliwo dałoby rade przywieźć samolotem transportowym, teoretycznie starczą dwa kursy. Dla porównania wyobraźmy sobie, co trzeba by zrobić aby zgromadzić na rok ropy albo gazu? To są w ogóle nieporównywalne skale. Złoża uranu, ich ilość, rozmieszczenie, zapotrzebowania i stabilność ceny, to jedna z największych zalet elektrowni atomowych.
Nieracjonalny post. Krytykujesz Rifkina za brak jakichkolwiek danych, a sam nic. Tylko z dupy te 1500 lat wziąłeś, co bardzo łatwo udowodnić. Słyszałeś o czymś takim jak źródło?
OdpowiedzUsuńNa świecie jest ok 6 mln ton rezerw uranu [1].
W elektrowniach używa się uranu-235, reszta tworzy potem te groźne odpady radioaktywne. Uran-235 to 0.72% uranu [2]. Z kg uranu-235 uzyskuje się 24GWh energii (cieplnej)[3], więc cała energia (cieplna) jaką można uzyskać ze wszystkich znanych rezerw to 0.0072*6*10^6*1000*24GWh = 3.732*10^21J. Światowe zużycie energii w 2008 roku to 4.74*10^20J [4]. 8 lat zużycia energii w 2008 przy 100% wykorzystaniu energii (eroei = nieskończoność). A jest już wyższe (w 2011) tylko trudno znaleźć konkretną liczbę.
Skąd wziąłeś 1500 lat? Nawet jeśli z jakiegoś sensownego źródła, zapewne chodzi o maksymalny czas wykorzystania uranu przy obecnej konsumpcji uranu. Rzecz właśnie w tym, że źródła kopalne się kończą (ropa najszybciej - eroei ropy z piasków to już tylko 3) i trzeba je czymś zastąpić. Uranu jest za mało. Takie są fakty. Jedyną realną alternatywą są właśnie te panele fotowoltaiczne, których, najwyraźniej, nie cierpisz z jakiegoś powodu.
[1] http://www.world-nuclear.org/info/inf75.html wykres "Known Uranium resources" (co i tak spekulacyjnie zawyża dostępne rezerwy)
[2] http://en.wikipedia.org/wiki/Natural_uranium
[3] http://www.euronuclear.org/info/encyclopedia/f/fuelcomparison.htm
[4] http://en.wikipedia.org/wiki/World_energy_consumption
@kr
OdpowiedzUsuńEhhh ludzie, ludzie :) Zabawne, bo na stronach które podajesz, masz dokładnie opisane moje stanowisko, tylko trzeba umieć to przeczytać i policzyć. Od kiedy to zasoby danego surowca energetycznego liczy się, zakładając wytworzenie z niego całej energii na Świecie? Z takim liczeniem to ropa skończy się za kilka lat :) Oczywiście, że liczyłem po dzisiejszym zużyciu i nie 6 mln ton ale 100.
Dla porównania, (zasoby uranu) w roku 2005 określano na 4,7 mln ton. Nieprzebadane zasoby uranu, których koszt wydobycia jest również niższy od 130 dolarów za kg, oceniono w roku 2007 na 10,5 mln ton. Dopuszczenie do eksploatacji złóż o kosztach wydobycia 200 dolarów za kg zwiększa te zasoby do poziomu 100 mln ton.
http://www.seren.org.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=40&Itemid=54
http://en.wikipedia.org/wiki/Nuclear_power#Conventional_fuel_resources
Najczęściej cytowany artykuł wyszukując po frazie "zasoby uranu" mówi nawet o 105. Na chwile obecną prowadzimy rabunkowa gospodarkę uranową. Tak jak wspominasz, przetwarzamy zaledwie 0,7% wydobytego uranu! Aby przetwarzać całość uranu potrzebne są tzw reaktory na prędkich neutronach, które już istnieją i zapewne za 30 lat będą już powszechne. Dodatkowo, co się stanie jeśli przekroczymy granice owych 200 dolarów za kilogram? Nie jest to wcale nic niezwykłego, jako że paliwo stanowi tylko niewielki procent kosztów wytwarzania energii w elektrowniach jądrowych. Wtedy opłaca się pozyskiwać uran z wody oceanicznej (co już potrafimy) - zasoby wzrastają ze 100 mln do prawie 5 miliardów ton! :) Mamy jeszcze tor, którego jest znów kilka razy więcej niż uranu. Tak naprawdę zasobów nie jest na 1500 lat. Mówimy o ilościach które przekraczają nasze dzisiejsze pojmowania wytwarzania energii :)
http://www-formal.stanford.edu/jmc/progress/cohen.html
Ja tam fotowoltanikę bardzo lubię. Tylko że energie jądrowa lubię jeszcze bardziej.