Jutro mija ósma rocznica śmierci ostatniej katolickiej wizjonerki, siostry Łucji. Choć Łucja dos Santos (znana, jako Lucia de Jesus dos Santos) to prawdziwy klucz do zrozumienia objawień fatimskich, w języku polskim nie uświadczymy krytycznej analizy tej postaci. Katolickie źródła obmalowują ją w aureoli świętej, do której de facto pretenduje. Warto upchać trochę wątpliwości w miejsca nieuzasadnionej pewności. Szczególnie, że rola dziewczynki, na zeznaniach której oparto objawienia fatimskie, jest niejednoznaczna.
Łucja od zawsze starała się być w centrum uwagi. Jako mała dziewczynka prezentowała się na jarmarkach, tańcząc i śpiewając na skrzyni. W domu zabawiała gości opowiadając bajki i legendy, najczęściej z religijnym podtekstem. William Walsh opisuje ją w swojej książce, jako dziecko z niezwykłym wręcz "darem do narracji". Już jako kilkulatka była skarbnicą niezwykłych opowieści, jakie wciąż jej się przytrafiały. W wieku 6 lat twierdziła, że podczas modlitwy uśmiechnęła się do niej statuetka Maryi, zaś w wieku lat 9 utrzymywała, że regularnie odwiedza ją anioł. W te jak i wszystkie inne paranormalne historie nigdy nie uwierzyła matka dziewczynki, nazywając je "dziecięcymi bzdurami". Postać złej, sceptycznej matki, jedynej piśmiennej osoby w domu Łucji, jest przeciwieństwem jej Ojca. Wierzącego we wszystko alkoholika, który według samej Łucji, całe dnie spędzał w miejscowej tawernie.
Łucja od zawsze starała się być w centrum uwagi. Jako mała dziewczynka prezentowała się na jarmarkach, tańcząc i śpiewając na skrzyni. W domu zabawiała gości opowiadając bajki i legendy, najczęściej z religijnym podtekstem. William Walsh opisuje ją w swojej książce, jako dziecko z niezwykłym wręcz "darem do narracji". Już jako kilkulatka była skarbnicą niezwykłych opowieści, jakie wciąż jej się przytrafiały. W wieku 6 lat twierdziła, że podczas modlitwy uśmiechnęła się do niej statuetka Maryi, zaś w wieku lat 9 utrzymywała, że regularnie odwiedza ją anioł. W te jak i wszystkie inne paranormalne historie nigdy nie uwierzyła matka dziewczynki, nazywając je "dziecięcymi bzdurami". Postać złej, sceptycznej matki, jedynej piśmiennej osoby w domu Łucji, jest przeciwieństwem jej Ojca. Wierzącego we wszystko alkoholika, który według samej Łucji, całe dnie spędzał w miejscowej tawernie.
Łucja była najstarsza z trojga dzieci fatimskich. To ona zobaczyła Maryję jako pierwsza, to jej zachowanie w czasie objawień naśladowali Franciszek i Hiacynta, to ona mówiła tłumowi gdzie w danym momencie znajduje się Matka Boża i to ona przekazywała jej słowa. Sandra Zimdars w książce Encountering Mary pisze, że kiedy tylko pytano małą Hiacyntę i Franciszka, co dokładnie przekazała im Maryja, odpowiadały, że "Matka Boża mówiła im wiele rzeczy, ale zapomniały. Lepiej zapytać Łucji, ona wie lepiej". Matka Boże objawiała się dzieciom w obecności zgromadzonej publiki kilkukrotnie, za każdym razem czyniąc "niezwykłe" cuda. Dla przykładu 13 lipca, kiedy tłum obserwował kołyszące się na wietrze drzewo, według Łucji gałęzie poruszyły się, bo Matka Boża zahaczyła o nie swoją suknią.
Główny cud Łucja zapowiedziała na 13 października. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi zgromadziło się na polu niedaleko Fatimy… a tu nic. Łucja zaczęła relacjonować zebranym to, co widzi, m.in. pozdrawiającego wszystkich św. Józefa, czy błogosławiącego tłum Jezusa. Za nią, około 40 tysięcy ludzi, którzy mimo wszystko chcieliby coś zobaczyć. W objawieniach z poprzednich miesięcy widywano chociażby chmury o "dziwnych" kształtach, a tu jak na złość nic. W pewnym momencie Łucja wstaje, wskazuje palcem na niebo i krzyczy "patrzcie na Słońce!". Patrzeć na Słońce - łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Łucja nie mówi, co niby ma się dziać ze Słońcem, więc każdy łzawiącymi oczami widzi co innego. Dla jednych Słońce kręci się jak wiatraczek, dla innych chybocze na boki,. Według jednych ze Słońca lecą srebrne płatki, według innych gwiazda naciera na tłum, a są i tacy, którzy nie widzą niczego. Łucja czuje się po tym pewna jak nigdy wcześniej. Ponosi ją nawet fantazja, twierdzi, że 19 października zakończy się I Wojna Światowa. W 1947 w liście do Jose Pedro da Silva, przypomina sobie, że Maryja powiedziała jednak coś innego, "jeśli ludzie nawrócą się, to 19 października zakończy się wojna". Oj taka tam mała różnica.
Przepowiednie, jakie Matka Boża powierzyła Łucji, to chyba najbardziej kuriozalna część całej tej historii. Od Matki Bożej Łucja wiedziała, że Hiacynta i Franciszek umrą niebawem po objawieniach i rzeczywiście umarli. Łucja przepowiedziała to w 1927, a więc przepowiedziała śmierć dzieci, 8 lat po ich śmierci. Przepowiednie tak chętnie cytowane przez katolików, pochodzą z pamiętników jakie Łucja pisała w klasztorze. Na przykład w piśmie z sierpnia 1941 (znanym, jako druga tajemnica fatimska) przepowiada wybuch II Wojny Światowej. Przepowiedziała więc wybuch wojny dwa lata po jej wybuchu. Wszystko odbywa się w konwencji, w której Maryja powiedziała jej coś w 1917, ale ona z takich czy innych powodów ujawnia to dopiero po wielu latach.
Ofiarą tej nietransparentnej sytuacji pada w końcu sam Kościół. Rozgoryczony niekończącym się objawieniem, miejscowy biskup nakazuje Łucji ostateczne spisanie wszystkiego, co przekazała jej niegdyś Maryja. Tak Łucja relacjonuje m.in. trzecią tajemnicę fatimską, z zaznaczeniem, że nie wolno ujawniać jej opinii publicznej, aż do roku 1960, "kiedy wszystko stanie się już jasne". Oczywiście zarówno w 1960 jak i dziś, naiwna wizja przyszłości, jaką opisała Łucja, nie ma odzwierciedlenia w żadnym ze znanych nam wydarzeń. Treść tajemnicy ujawniono dopiero 26 czerwca 2000 roku. Łucja opisała spalone i zrujnowane miasto, w którym żołnierze mordują jego mieszkańców, nie oszczędzając przy tym hierarchów kościoła: biskupów, księży, zakonnic, a być może i samego papieża. Żołnierze zabijają ich przy pomocy kul z pistoletów i strzał z łuków (szczególnie te strzały zostały przemilczane przez media), a aniołowie zbierają krew pomordowanych. Najlepsze, że według Kościoła jest to opis.... nieudanego zamachu na papieża. Tak oto ostatni zgniły owoc wybujałej fantazji Łucji, został zamieciony pod dywan.
Ofiarą tej nietransparentnej sytuacji pada w końcu sam Kościół. Rozgoryczony niekończącym się objawieniem, miejscowy biskup nakazuje Łucji ostateczne spisanie wszystkiego, co przekazała jej niegdyś Maryja. Tak Łucja relacjonuje m.in. trzecią tajemnicę fatimską, z zaznaczeniem, że nie wolno ujawniać jej opinii publicznej, aż do roku 1960, "kiedy wszystko stanie się już jasne". Oczywiście zarówno w 1960 jak i dziś, naiwna wizja przyszłości, jaką opisała Łucja, nie ma odzwierciedlenia w żadnym ze znanych nam wydarzeń. Treść tajemnicy ujawniono dopiero 26 czerwca 2000 roku. Łucja opisała spalone i zrujnowane miasto, w którym żołnierze mordują jego mieszkańców, nie oszczędzając przy tym hierarchów kościoła: biskupów, księży, zakonnic, a być może i samego papieża. Żołnierze zabijają ich przy pomocy kul z pistoletów i strzał z łuków (szczególnie te strzały zostały przemilczane przez media), a aniołowie zbierają krew pomordowanych. Najlepsze, że według Kościoła jest to opis.... nieudanego zamachu na papieża. Tak oto ostatni zgniły owoc wybujałej fantazji Łucji, został zamieciony pod dywan.
33 komentarze
Freud by powiedział, że ów anioł nawiedzający ją od 9. roku życia to pijany ojciec...
OdpowiedzUsuńObjawienia Łucji były bardzo na rękę portugalskiemu Kościołowi - po obaleniu monarchii w 1910 roku rząd republikański zaczął walczyć z przywilejami Kościoła, a w dodatku część jego członków należało do loży masońskich. Objawienie maryjne w Portugalii akurat w tym czasie jest dość wygodne i podobno doprowadziły do przejęcia władzy przez Salazara.
OdpowiedzUsuńCała otoczka polityczna, na którą bardzo często zwraca się uwagę, tłumaczy czemu Kościół podchwycił opowieści Łucji. Mi chodziło bardziej o to, skąd w ogóle się wzięły.
UsuńMoże napiszesz też coś o stygmatach ojca Pio?
OdpowiedzUsuńhttp://czajniczek-pana-russella.blogspot.com/2009/03/ojciec-pio-ala-bogusaw-linda.html
UsuńWszystko ładnie, pięknie, ale wiarygodność buduje się przez dowody, a dowodami mogą tu być źródła. Podasz źródła, z jakich korzystałeś pisząc ten eseik?
OdpowiedzUsuńCałe fragmenty tekstu są klikane i przenoszą do artykułów i książek, już bardziej komfortowo dla czytelnika nie da się tego zrobić, tak że wszystko można łatwo sprawdzić.
UsuńZresztą nie zwykłem korzystać z jakiś alternatywnych źródeł, tajemniczych i nieznanych tekstów. Każdą z informacji jakie podaje znajdziesz w co większym opracowaniu parafialnym o Fatimie, czy wyczytasz ją na katolickim portalu poświęconym temu zagadnieniu.
W katolickich opracowaniach to co ja uważam za przywary, tam uważa się za cnoty. Te wszystkie historie, które sprzedaje dookoła mała Łucje, że przyjmując komunie widzi kolory, traci smak i biegnie z tym do matki, postrzegane się nie jako dowód jej fantazyjnej osobowości, a świętości jaką się odznaczała. Przedrukowuje się tekst trzeciej tajemnicy fatimskiej jako dowód czegoś, nie wiadomo czego. Dla mnie jest to przykład kolejnej rozmytej, słabo spreparowanej i niesprawdzonej przepowiedni, jakich opisywałem na tym blogu dziesiątki. Tak że źródła wszyscy mamy takie same, różnimy się jedynie perspektywą z której na nie spoglądamy.
Ojciec Pio
OdpowiedzUsuńhttp://www.racjonalista.pl/kk.php/s,347
[citation needed]
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst. Oczy szeroko otwarte.
OdpowiedzUsuńGdyby Słońce (gwiazda) poruszyło się, to planety zmieniłyby swoje trajektorie w mniej lub bardziej zauważalny sposób. Nie mówiąc już o mniejszych obiektach.
OdpowiedzUsuńDo tej pory bylibyśmy bombardowani licznymi kamyczkami z kosmosu wytrąconymi ze swoich stabilnych orbit.
Inna sprawa to fakt, że nikt poza tym tłumem niczego nadzwyczajnego nie zauważył - tysiące rolników w polach pracowało na kilku kontynentach i nikt nic nie zauważył?
Setki zakochanych obserwowało w tym czasie zachód słońca - nikogo nie zdziwiło to, że słońce zachodzi i wschodzi co kilka sekund?
Odpowiedź jest prosta: Słońce znajdowało się cały czas w swoim miejscu, z gwiazdą nic się wtedy nadzwyczajnego nie działo.
Bo niby kto jest bardziej wiarygodny: ten tłum oślepiony światłem, czy miliony innych ludzi stąpających po tej samej planecie pod tym samym Słońcem w tym czasie?
Każdy z nas jest świadkiem tego, że ze Słońcem nic się nie działo - nie obserwujemy katastrofalnych skutków nagłego, chaotycznego poruszania się tych prawie dwóch kwantylionów rozgrzanych kilogramów w obrębie milionów kilometrów...
Fakty mówią same za siebie.
Osoby wierzące chyba nie twierdzą, ze Słońce jako gwiazda rzeczywiście zaczęło hulać po Układzie Słonecznym. Gdyby kilkaset tysięcy Warszawiaków widziało biegający po stolicy Pałac Kultury, to nawet gdyby te tysiące ton betonu nie pozostawiło nigdzie śladów, jakie powinno biegając po trawnikach, to byłoby to jednak coś niezwykłego. Ja ludziom spod Fatimy odmawiam nawet tego, że w ogóle widzieli coś niezwykłego :)
UsuńDrobna poprawka, ale są już tacy, co się czepiają - poraw lata śmierci rodzeństawa na 1919 i 1920.
OdpowiedzUsuńHistoria śmierci dzieci jest ciekawa sama w sobie. Według Łucji Matka Boska nakazała im umartwiać swoje ciała dla zbawienia ludzkości, Dzieci nie przyjmowały płynów, krępowały się ciasnym sznurem i chłostały pokrzywami (W Lourdes, Matka Boża nakazała Bernadette m.in jeść trawę i pić wodę z kałuży). W 1918 Hiacynta i Franciszek, podobnie jak pół miliarda ludzi na świecie, zapada na słynną hiszpańską grypę (H1N1). Szczep ten nie była wcale aż śmiercionośny jak większość sobie wyobraża, umarło mniej więcej 2% ludzi nim zarażonych. Co z tego, jeśli dzieci słuchają wspaniałych rad anioła - godzinami modlić się na posadzce kościoła, głową do ziemi. Franciszek, który odmówił pomocy medycznej zmarł dość szybko, bodajże w połowie 1919. Hiacynta, która późno bo późno, ale trafiła do szpitala, przeżyła go o kilka miesięcy, acz rzeczywiście umarła chyba po początku 1920.
UsuńWnikając w niuanse 2 daty należałoby też podać, odnośnie tego kiedy Łucja przepowiedziała śmierć Hiacynty i Franciszka. Można użyć pewnej daty spisania tej przepowiedni (1935) lub datę kiedy według mniej pewnych źródeł Łucja zaczyna o tym mówić (1927). Ja podaje za Zimdars-Swartz 1927. Idąc dalej, w tekście podaje tylko jedną przyczynę spisania tajemnic fatimskich (nakaz biskupa), tymczasem były co najmniej dwie. Drugą była choroba Łucji, kobieta była przekonana że umiera. W rzeczywistości żyła jeszcze 60 lat. I tak dalej i tak dalej. Kiedy próbuje się streścić 150 stronicową książkę w 3 akapitach, aby nie wyglądało to jak hasło z encyklopedii i jakoś dało się czytać, no to niestety pewne rzeczy się upraszcza. Ja mogę zagwarantować sobą że jest to w miarę rzetelne, w sensie, że w tekście nie ma niczego co by było kontrowersyjne dla osób wierzących, które znają dobrze ten przypadek. Oczywiście jest to napisane jednostronnie, z punktu widzenia racjonalnego, bez transcendentalnych wstawek się się zwykle dodaje.
A skąd źródło o nakazie picia wody z kałuzy, czy chłosty pokrzywami? Nie chcę mi się wierzyć, jak pewnie wielu czytajacym ten tekst. Prosiłabym jednak, byś autorze podał jakieś wiarygodne źródło tych informacji, bez tłumaczenia się, że ,,Całe fragmenty tekstu są klikane i przenoszą do artykułów i książek, już bardziej komfortowo dla czytelnika nie da się tego zrobić, tak że wszystko można łatwo sprawdzić.'' Konkrety, a nie wybujała wyobraźnia!
OdpowiedzUsuńCzyżby piekło zamarło? Czyżby ludzie wierzący zaczęli domagać się wiarygodnych źródeł? Cóż za wspaniały dzień! I pamiętajcie - tak trzymać!
UsuńSpieszę z cenną odpowiedzią o piciu wody z kałuży. Cała objawienie z Lourdes jest o piciu wody z kałuży. Matka Boże rozkazuje kopać Bernadecie (która w przeciwieństwie do Łucji, wyrosła na atrakcyjną kobietę) jamę, z której zaczyna płynąć błotko. Przez jakiś czas błotko jest brudne, ale Bernadete to pije i z czasem magicznie się oczyszcza. Obecnie setki tysięcy ludzi kursuje do Lourde po tą czarodziejską wodę. Wstyd nie znać takich podstaw. Motyw kałuży i błota: Ruth Harris, Lourdes, London 1999, s. 7.
Co jest moją wybujałą wyobraźnią? Że w tekście jest czerwony tekst, który linkuje, do konkretnych fragmentów z pamiętników Łucji, do opracowań Nickella czy katolickich kronik Fatimy? Czy w samym tekście nie pojawia się odniesie do książki Zimdars czy monografii Walsha? Jak komuś nie chce się najechać kursorem i wcisnąć prawy klawisz myszki, no to proszę wybaczyć.
O tym ze Maryja kazała pić wodę z kałuży to jest wiedza powszechna, tak samo jak to że Belgia leży w Europie. Niestety internet nie powinien być dla wszystkich, czego dobrym powodem jest wpis anonimowego.
OdpowiedzUsuńA co do artykułu. Dobrze że się za to zabrałeś. Objawienia w fatimie to jest temat o którym niewiele sceptycznych treści można znaleźć. Przeważnie autorzy artykułów temu poświęconych ograniczają się do omówienia zjawiska cudu słońca. Takich cudów słońca było więcej. We Francji w 1901, Belgii 1933, Włochy 1944, Niemcy 1949, Włochy 1965, i jeszcze w kilku innych miejscach.
Z tego co czytałem nie wszyscy widzieli ten cud. Były osoby które nic ciekawego nie widziały. Ich relacje w katolickich źródłach są oczywiście pomijane. Bo przecież żeby wykazać jakiś cud to musimy pokazać relacje osób, które tego cudu doświadczyli, a nie relacje tych, co nic nie widzieli. Większość relacji świadków pochodzi od Ojca Jana de Marchi.
Jest też inne zjawisko o którym jest niewiele, jeszcze mniej niż o fatimie. Chodzi o zjawisko dzieciaków które mają pamiętać poprzednie wcielenia. Jedyne co znalazłem( a szukałem długo) to rozprawy na temat fałszywych opowieści. Do tego jest też kilka moich testów na jednym dużym forum.
Jeśli będziesz miał kiedyś ochotę i czas to warto warto by było coś na ten temat napisać. Będę czekał z niecierpliwością.
Gdzieś tak z 6, 7 lat temu, mieliśmy w Polsce przypadek dziecka, które na wycieczce w Malborku powiedziało "że już tu kiedyś było". Nagadywane chłopak zaczęła twierdzić, że było kiedyś rycerzem. Mam gdzieś wywiad z tym dzieciakiem na mp3. Mały został wyniesiony na sztandary naszego para-środowiska, jako koronny dowodów reinkarnacji. Oczywiście nie zaczął mówić po łacinie, nie zaczął opowiadać o szczegółach fechtunku rycerza, ale o banałach typu "w zamkach było zimno". Mniej więcej taki poziom mają te "dowody". W Indiach jest chyba ciekawiej, bo tam uważa się, że jak mały urodził się z pieprzykiem na czole, a taki pieprzyk miał zmarły wujek, to dziecko jest inkarnacją wujka. Bywa, że na dzieci "nanosi się" blizny (okalecza się), aby miało je w miejscach, które miały szanowani osoby.
UsuńZ moim znajomym była taka historia, że gdy odwiedziliśmy na wycieczce zamek w Lubinie, miał wrażenie, że już tu był. Że na dziedzińcu po lewej będzie armata - potwierdziło się; że na korytarzu po prawej będzie zbrojownia - potwierdziło się. Podał jeszcze kilka szczegółów które potem się potwierdzały. Ponieważ kolega był religijny, podkpiwałem sobie z niego, że pewnie pracował w zamku w poprzednim wcieleniu.
UsuńPo kilku miesiącach jego matka przypomniała mu, że odwiedził zamek jako siedmioletni chłopiec na wycieczce, i że bardzo podobała mu się zbrojownia.
wiedza powszechna powiadasz? To, że Belgia leży w Europie masz udokumentowane na mapie. Powszechna, znaczy, słyszałeś z dziada pradziada, że należy się chłostać lub upadlać, nurkując twarzą w kałużach? Może bronisz tej informacji, bo przecież powszechnym jest dla ciebie pijać na codzień takie płyny? Trochę '@Wszystko' się ośmieszyłeś. Nawet bardzo. Internet jest dobrym źródłem wiedzy, ale podchodzić trzeba do pewnych wiadomości z dozą rozsądku. Aż przykro komentować wytłumaczenie wyżej zamieszczone. Coś typu 'tak jest, bo tak'. Brakuje argumentów.
OdpowiedzUsuńWiedza powszechna: "kiedy coś jest z dziada pradziada i kiedy należy to często robić". Nie obraź się, ale te teksty chyba nie są dla ciebie.
UsuńHej, mam dla Ciebie ciekawotkę. Hasło: Myrna Nazzour, jeździ po Polsce(!). Tutaj jest fajny numer z kurtką http://www.youtube.com/watch?v=pPXCgV_p61g
OdpowiedzUsuńFajny numer z kurtką? ma szramę na łebie ale jej nie widać bo przyciska ten kalfas do tapczana. To uważasz za coś niesamowitego?
OdpowiedzUsuńTak. Uważam, że to niesamowite, że ta kobieta jeździła po polskich kościołach w XXI wieku.
UsuńSzczerze, to w ogóle nie wiem o co w tym filmie chodzi. Tam w ogóle coś się dzieje? W usuniętym komentarzu był jeszcze taki filmik: http://youtu.be/m2Is-yihj74?t=5m20s gdzie ta kobita występuje w Dzień Dobry TVN :)
OdpowiedzUsuńTo proste. Rzadko można zobaczyć tak z bliska i na nagraniu jak preparuje się 'cuda'. Historia fatimska jest zabawna ale nikt jej nie zarejestrował więc ludzie opowiadają sobie o niej co im się podoba. A właściwie to nie to co im się podoba ale to co powiedziały im osoby, które oni uważają za autorytety (np.: księża, rodzice).
UsuńNa filmie widać jak kobieta nurkuje pod kurtką, kotłuje się i po chwili pokazuje się z raną na czole, którą każdy może sobie zrobić paznokciem.
Kościół wprawdzie nie uznaje jej oficjalnie (za mistyczkę/stygmatyczkę) ale jak widać (np.: na filmach w Internecie) nie przeszkadza jej to w karierze, tournee i udzielaniu wywiadów w telewizji.
Moim zdaniem to jest właśnie ciekawe, bo dzieje się teraz, a nie echemdziesiąt lat wstecz.
ps: byłbym wdzięczny jakbyś usunął całkowicie wyżej komentarz (ten usunięty). Zamieściłem go przypadkiem z cudzego konta. Dzięki.
Religia Katolicka jest jednym wielkim oszustwem, cieszę się że piszesz ten blog, ale podejrzewam że jest wpływ na ludzi jest minimalny. Dla tych, którzy dobrze wiedzą jak zakłamani są katolicy, informacje o oszustwach z Lourdes nic nie zmienią. Zresztą wystarczy pomyśleć o najnowszych oszustwach dzięki którym uznano JPII za błogosławionego żeby wiedzieć, że kościół wcale się nie zmienił i nadal robi ciemnych wiernych w bambuko. A dla wierzących Twój blog jest jeszcze jednym przykładem istnienia diabła = boga = jeszcze głębszego wierzenia we wszelkie bzdury jakie im się na niedzielnych kazaniach wpaja. Ja nawet nie próbuję już przekonywać wierzących, bo to nie ma sensu; po prstu patrze na nich z politowaniem. Dopóki ta ich wiara nie przeszkadza mi w moim życiu, dopóty mogą sobie wierzyć w co chcą - boga, ufo, krasnale i jednorożce.
OdpowiedzUsuńDo kolegi powyżej.
OdpowiedzUsuńKatolicy wierzą w Boga.
Wbrew powszechnemu mniemaniu większość katolików posiada też zdolność do racjonalnego myślenia i na podstawie pańskiego postu, wnioskuje , że wiara katolicka w jakiś sposób panu doskwiera. Może nie daje panu spokoju fakt, że próbuje pan przekonywać katolików do "czegoś"(powołuje się pan w poście na jakieś przekonywanie wierzących) a tu nic. Dalej trwają w swoich przekonaniach, wierze w Boga, w cuda. Mogę pana tylko pocieszyć bo póki co to nie potrafimy zrozumieć 95% wszechświata-i ci wierzący i ci niewierzący. Pozdrawiam, wesołych świąt.
Może i wszyscy nie rozumiemy 95 % wszechświata(osobiście myślę że nie rozumiemy 99,99% :) ale problem z religią jest taki, że uważa że rozumie, nie mając na poparcie swoich tez żadnych dowodów. Nauka jaka by nie była, to jednak nawet przy dowodach mogących dać 99% pewności, pamięta że jednak może się mylić.
UsuńA ja wierze w czajniczek. I wara mi od gotowania herbaty bo to mnie dotyka do żywego.
OdpowiedzUsuńDo Anonimowego z 28 marca - tylko gdyby nie ci którzy odrzucili wiarę w cuda, to nie potrafilibyśmy zrozumieć nawet tych 5%.
OdpowiedzUsuńIm więcej takich jak ty, zadowolonych z siebie ignorantów, tym mniejsze szanse na lepsze poznanie wszechświata.
Wiara czyni cuda głównie dla wierzących , niewierzącym pozostaje już tylko marna wiedza.Fantastyczny blog- pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCudów słońca było kilka jak do tej pory , w 1949 roku w Niemczech 10000 ludzi ogladało i twierdziło że widzi cud słońca który notabene miał te same opisy co w Fatimie. Wielu naukowców głównie Fizyków i to katolickich twierdzi że cud ów to złudzenie optyczne wywołane nadmiernym wpatrywaniem sie w promienie słoneczne ,stąd tak wielka rozbieżność w relacji świadków , jeden widział to drugi co innego trzeci nic nie widział itd.
OdpowiedzUsuń