Krótki kurs czytania w myślach

Michał Łaszczyk - 03 czerwca

Cold reading to przede wszystkim szermierką słowną mającą na celu wyciągnięcie od ludzi informacji, a następnie zwrócenie ich w lekko zmodyfikowanej formie. Na tej prostej zasadzie opiera się znaczna cześć psychotroniki, wróżb w cyrkowych namiotach, a przede wszystkim zawodowej pracy medium. Z łatwością znajdziemy artykuły o ogólnych zasadach cold readingu,. My zajmiemy się czymś ciekawszym - praktycznej analizy zimnego odczyty. Na zalinkowanym filmie można obejrzeć seans spirytystycznym, a w nim cold reading w najlepszym wydaniu. Owym medium jest znany sceptyk Darren Brown, pokazujący jak przekonywająco można markować rozmowę z obecnym na sali duchem. Jako że jestem świeżo po ostatnim rozdziale książki Browna "Ticks of the mind", jeśli cokolwiek z niej zrozumiałem powinienem rozszyfrowaniem jej autora. Wpierw jednak krótki seans (z napisami pl - jeszcze raz link).

Brown zaczyna od rzucenia w stronę sali dość konkretnej informacji, iż przemawiająca przez niego osoba zmarła w swoje urodziny lub rocznice. Tym właśnie rożni się sztuka cold reading'u od horoskopu pisanego przez studenta praktykanta w gazecie - jak ognia unika się tu ogólnikowych sformułowań. Całą tajemnicą zimnego odczytu jest ubranie ogólników w bardzo konkretne fakty. Brown pozwala sobie na tak ostry początek z paru względów: 1) nie zwraca się do konkretnej osoby lecz do ogółu 2) w żaden sposób nie precyzuje kim jest ta osoba, ojcem, kolegą, a może znanym nazwiskiem z telewizji 3) używa sformułowania "lub rocznice" - rocznice czego, ślubu, oświadczyn, pierwszego pocałunku, rocznice wybuchu II Wojny Światowej? Gdyby zwracał się do pojedynczej osoby zapewne nie obwarzyłby się na taką informacje, jednak w tak wielkim gronie prawie na pewno ktoś się znajdzie. Dla niej takie trafienie wyda się oczywiście czymś nieprawdopodobnym.


Brown spogląda na kobietę i dostosowuje "jej zmarłego" do jej wieku. Gdyby ofiarą był nastolatek, statystycznie na zmarłego typowano by babcie lub dziadka. Medium rzutem oka sprawdza czy pani ma obrączkę, z dumą stwierdzając "był to mężczyzna z którym byłaś blisko". "Blisko", nie mówi że był jej partnerem, blisko może oznaczać także brata ale i przyjaciela. Charakterystyka zmarłego, iż miał wiele sekretów jest pustosłowiem - o każdym można tak powiedzieć. Są to przygotowane wcześniej zdania, wykorzystywane niezależnie od okazji, słowa wytrychy. Tym bardziej, że określa zmarłego jako nieotwartego, a jednocześnie pogodnego. Podrzuca więc przeciwstawne cechy, przez co zawsze w którąś trafi (z ang rainbow ruse - tęczowy fortel). Mówiąc to wszystko Brown bacznie obserwuje kobietę i jej reakcje. W czasie recytacji kolejnych cech, potakiwanie kobiety sprawia że rozwija i dopełnia opisywaną wątek, zaś brak aprobaty wnet wyczerpuje opis.

Osobną sztuką jest poznanie imienia zmarłego. Absolutnie genialnym zabiegiem Derrena jest "Mówi imię, które chyba nie jest jego". Jeśli trafi, a podane imię należeć będzie do zmarłego, wszyscy zapomną o przedrostku, iż miało być "chyba nie jego". Jeśli nie trafi, będzie mógł przypomnieć, jak zresztą zrobi "tak, tak, mówiłem że to nie on". Podając imiona Brown stosuje technikę shotgunning'u, wyrzuca pewną ilość imion w nadziei że którymś trafi. Nie są bynajmniej przypadkowe: 1) podaje najpopularniejsze imiona, dające największą szanse 2) łączy je w pary o podobnym brzmieniu np Tom i Thomas, co w domyśle sugeruje inne niewypowiedziane odmiany, np Tori czy Tobias 3) wszystkie para w znaczny sposób różnią się od siebie, jeden bazuje na przedrostku "Cha" drugi na "To", ich ewentualne podobieństwo zawęziłoby potencjalną liczbę odmian. Pomimo zdawkowych wskazań Browna, ostatecznie mamy całkiem spory przekrój imion.

Medium pyta znajomej zmarłego czy ma dziwnego zwierzaka. Nie słysząc twierdzącej odpowiedzi, zmienia je na pytanie "czy masz zwierzaka". Tzw "płynny zwrot" to klasyczny przykład wyjścia z tej niezręcznej sytuacji. Dziwnego zwierzaka można rzekomo doprecyzować jako zwierzaka, a gdyby i to nie pomogło w zanadrzu mamy "statuetkę dziwnego zwierzaka", "a może ten zwierzak jest na jakimś obrazku w twoim domu" i tak dalej. Jak widać na koniec wywiadu, wypytywanie o zwierzęta zostało policzone medium jako sukces, mimo iż w istocie było wpadką. A gdyby okazało się, że nie znajdziemy skojarzenia ze zwierzętami na żadnej płaszczyźnie? No cóż, jak mówi Brown, powtarza tylko myśli przybyłego ducha, nie musi wiedzieć o co w nich chodzi. "Szczegółowe domniemania" to ostatnie koło ratunkowe dla takich showman'ów - sugestia, iż wizje mogą dotyczyć zarówno przyszłości jak i przeszłości - i nawet jeśli się nie sprawdzą tu i teraz, ich sens odnajdziemy w przyszłości (co zapewne nie będzie specjalnie trudne).

Nawet kiedy spoglądamy na listę sztuczek jakimi posłużył się Brytyjski magik, efekt wydaje się wciąż niezwykły. Na ekranach monitorów oglądamy wyłącznie "trafienia", większość scen poza kadrem to "pudła" - jak pisze sam Brown, dobre medium w 2-godzinnym spektaklu notuje zaledwie 20 pozytywnych trafień. Szczytowym matactwem jest jednak nie cold, a hot reading - umieszczanie wśród publiczności podstawionych osób. One same często nie wiedzą iż zagrają w tej obrzydliwej grze, są zapraszane przez asystentów psychotroników za pośrednictwem lokalnych gazet po tym jak opisano ich tragedie. Medium recytuje wtenczas całe wydarzenie zrelacjonowane w mediach, oświadczając iż czuje bliską duchowi osobę na sali - często przy zażenowaniu zaproszonej osoby i zachwycie reszty sali.

  • Udostępnij:

Coś w podobnym klimacie

6 komentarze

  1. Bardzo ładnie opisane :)
    Jakoś wcześniej nie trafiłem na tego Pana, ale widzę że trzeba będzie poszukać więcej jego "występów" i dzieł. Zabawa z hot reading to już totalnie inna sprawa - bo to jest nie wtedy szarlataństwo, a proste oszukaństwo...

    OdpowiedzUsuń
  2. W "sztuczkach umysłu" opisana jest historia znanej Brytyjskiej medium Doris Stokes, która wynajmowała osoby siedzące wśród widowni, tak aby móc w razie słabszych wyników wśród "prawdziwej publiczności", ratować się ich bezbłędnym odczytem. Osoby o których tragedii pisała prasa były zapraszane telefonicznie, proszono je przy tym o ubranie się na jakiś charakterystyczny kolor. Nawet kiedy kiedy ofiary brylującego medium uświadamiały sobie, iż padały ofiara manipulacji, bardzo rzadko manifestowały to w czasie seansu, zabierając swoje oburzenie dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jackowski atakuje :)

    http://www.youtube.com/watch?v=zZW-bDKxO6Q

    Samoloty miały się rozbić na Ukrainie rozbiły się pod Brazylią ale Jackowski czuje smak wizji. Nie wiadomo czy byly dwa czy jeden. "To poczucie mogło mieć sens ale nie było pełne, (...)powiedziałem to tak mgliście"
    I oczywiście stara gadka o przewidzeniu kryzysu, ta wizja była akurat pełna :)


    Z Nautilusa:
    "Wiele wydarzeń przepowiadanych przez Jackowskiego nigdy nie miało miejsca (...)być może on odbiera jedynie jakieś możliwe scenariusze wydarzeń, gdyż może być wiele alternatywnych wizji tego, co wydarzy się w przyszłości. "


    Jak tutaj gościa nie lubić?
    Nie mogłem się powstrzymać.

    Pozdrawiam

    Pan Woland

    OdpowiedzUsuń
  4. Widziałem że Marek na swoim blogu podchwycił już tego bakcyla i napisał co o tym myśli. A myśli mniej więcej to samo co ja :) Jackowski to Jackowski, jego wygląd, ton głosu, ubiór a nawet ten wieczny papieroch w ręku predysponują go do bycia dobrym jasnowidzem. Gdyby był niskim, chuderlawym chłopczykiem, o piskliwym głosie nie słuchałoby się tego już tak dobrze.

    Przypomnę się tylko że w styczniu asekuracyjnie zanotowałem tutaj przepowiednie Jackowkiego na 2009 ( http://czajniczek-pana-russella.blogspot.com/2009/01/prognozy-zeszoroczne-na-przyszy-rok.html ). To co mówił wtenczas o przyszłości kryzysu ująłem słowami "toż to oczywistość". Co do samolotów wersji było kilka, ja wciąż czekam na "porwanie czterech lub pięciu samolotów". Euro miało odbyć się poza Polską i Ukrainą - jakoś mi się nie zanosi. No i nie zapominajmy o katastrofie reaktora atomowego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobry artykuł,
    Darren Brown pokazuje w swoich filmach, że sztuka „jasnowidzenia” przy użyciu metod cold reading, czy ich odmian jest dzisiaj prawdziwą gałęzią wiedzy, prawdziwą nauką i jednocześnie dziedziną sztuki, w której to, jak w każdej dziedzinie są lepsi i gorsi i są też prawdziwi mistrzowie, wirtuozi.
    Mistrzostwo można osiągnąć po wielu latach nauki i ćwiczeń z publicznością, ale są i tu samorodne talenty.
    Metody, jakimi posługują się tzw.„jasnowidze” pozwolił rozpracować dopiero właściwie rozwój telewizji i metod nagrywania obrazu i dźwięku, ponieważ tylko nagranie i porównanie wielu występów „ jasnowidza” umożliwia wychwycenie, że w danej podobnej sytuacji padają podobne zwroty, podobne pytania, podobne imiona, czy nazwiska, czyli, że działa się według z góry wyuczonego schematu.
    Wcześniej, jeżeli ktoś obejrzał występ jasnowidza, czy innego medium po raz pierwszy i tylko raz, nie miał najmniejszych szans stwierdzenia, jak to jest faktycznie zrobione i wierzył świecie w zdolności jasnowidcze.
    Tak, że ogólnie za dobrym jasnowidzem stoi ciężka praca plus doświadczenie plus talent aktorski, przy braku oczywiście jakichkolwiek nieistniejących zdolności paranormalnych..

    OdpowiedzUsuń
  6. Telewizja czy internet mogą odegrać tu wielką rolę, pod warunkiem że ludzie zechcą poznać, a raczej zaakceptować prawdę. Brown w swojej książce przytacza na to świetny przykład, z panią która zadzwoniła do radia, z pytaniem o dziwny odgłos jaki wydaje jej fortepian. Prowadzący wyjaśnił jej że w lecie struny tracą naciąg, co nie wzbudziło u niej satysfakcji... lub jej wzburzone "czakry mogą nakłaniać elfy do śpiewu". Pani po usłyszeniu drugiej możliwości wybuchła optymizmem, "o tak to musi być to, tzn może być też wyjaśnienie z tymi strunami, ale wydaje mi się jakoś mało prawdopodobne". Jest to ponoć to autentyczne nagranie radia LBC i jak widać wiele mówi o naturze ludzkiej. Nawet znając wszystkie techniki "czytania w myślach", nie dla wszystkich jest to równoznaczne z wykluczeniem tych wszystkich nieprawdopodobnych wyjaśnień.

    OdpowiedzUsuń