Kiedy tak śpicie w błogiej nieświadomości, mądrzejsi od was ludzie rozwiązują palące problemy tego świata. Wypuszczają nowe książki i organizują konferencje "naukowe". W jaki sposób smoki ziały ogniem - bo tak brzmi ten gorący temat - żarzy umysły kreacjonistów. Skąd takie zainteresowanie smoczym ogniem? Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o religie.
Na chwile przenieśmy się do roku 2006 i słynnej konferencji Macieja Giertycha. Ojciec Romana Giertycha przekonywał nas, że smok wawelski był dinozaurem. Teza, że smoki były dinozaurami nie jest niczym nowym, szczególnie za oceanem. Produktem ubocznym poważnego traktowania Biblii jest przekonanie, że świat ma 6 tysięcy lat. Przez to wiele zjawisk sprzed milionów lat dzieje się podejrzanie niedawno. Co począć z takimi dinozaurami? Z braku lepszych kandydatów kreacjoniści przebrali je w skóry smoków. W ten sposób wpadli jednak we własne sidła. Talenty przypisywane smokom dalece wykraczają poza zdolności prostego dinozaura. Szczególnie problematyczne jest zianie ogniem. Udowodnienie, że można naparzać z pyska ogniem i że było to w zasięgu dinozaurów to nie lada zadanie. Kreacjoniści głowią się nad tym przynajmniej od lat 70. XX wieku.
Sama możliwość produkcji łatwopalnych substancji przez smoki jest do wyobrażenia. Przyznają to sami sceptycy, m.in biochemik Brett Cohen, w artykule Bad Breath. W roli smoczego ognia Cohen widziałby metan i fosforowodór. Jednak produkujące metan dinozaury byłyby takimi smokami, jak smokami są produkujący metan ludzie. Wszystko rozchodzi się o to, jak ziać ogniem i samemu się nie spalić. Wylatujący z pyska metan szybko rozprzestrzeniłby się we wszystkich kierunkach, zamieniając głowę smoka w kulę ognia. Kreacjoniści bronią się w tym miejscu przywołując osobliwy przykład strzela bombardiera (Brachinus explodens). Owad ten strzela z odwłoku wrzącą mieszanką substancji, czym potrafi poparzyć modliszkę. To jednak nie to samo co zianie ogniem.
Szczególnie twórczy w wymyślaniu jak smoki (dinozaury) pluły ognień jest James Gilmer, autor książki: 100 Year Cover-Up Revealed: We Lived with Dinosaurs! Nie poprzestał na teoretyzowaniu. Uważnie przygląda się kościom dinozaurów wszędzie widząc miotacz ognia. Za smoki przebiera się najczęściej lambeozaury. W grzebieniu które nosiły na głowie, tacy "badacze" jak Gilmer widzą komory do przechowywania łatwopalnych gazów. Według kreacjonistów jeszcze inne źródło ognia mogło znajdować się na końcu pyska sarkozucha, wczesnokredowego krokodyla. Nie będę udawał, że znam się na dinozaurach, więc po odpowiedź "dlaczego nie" odsyłam do artykułu Philipa Sentera Fire-Breathing Dinosaurs?
Nie znam się na dinozaurach, ale powiedzmy, że znam się na smokach. Sorry, ale ilu z was miało na studiach kolokwium ze smoków? Ja miałem i mam dla naszych wierzących przyjaciół złą wiadomość. W kulturze zachodniej smok pojawia się po raz pierwszy w Iliadzie gdzie jest bezsprzecznie wężem. Starożytne opisy smoków odnosiły się głównie do eskulapa i pytona. W rolę smoków wcielały się też kobry, krokodyle a nawet wydry. Latające smoki to już wytwór wyobraźni św. Augustyna, który jako pierwszy dodał smokom skrzydeł. Osobną ewolucje przeszedł smoczy ogień. Pierwotnie smoki pluły trucizną (jak to węże). Mniej więcej od I wieku n.e. pojawia się idea smoka o zatrutym oddechu. Pierwsza pisemna wzmianka o ogniu pochodzi z IV wieku, z "Dziejów Filipa". Czemu więc dinozaury zaczęły ziać ogniem dopiero od IV wieku? O to proszę pytać kreacjonistów.
6 komentarze
"W kulturze zachodniej smok pojawia się po raz pierwszy w Iliadzie gdzie jest bezsprzecznie wężem."
OdpowiedzUsuńInteresujące - w chinach smoki też miały raczej wężowaty wygląd.
U Słowian natomiast jednym z określeń na smoki był właśnie Żmij (to trochę bardziej skomplikowane, proszę o wyrozumiałość dla mojego uproszczenia).
W Biblii też smok i wąż łączone są często razem - jako uosobienie szatana.
(To tylko parę myśli które mi wpadły do głowy po przeczytaniu tego kawałka. Nie chcę nic konkretnego powiedzieć.)
Co do biblii, to sprawa nie jest oczywista. Szerzej opisuje to artykuł pod przedostatnim linkiem. Hebrajskie słowo tanniyn tłumaczone jako smok, mogło oznaczać również szakala, węża morskiego lub jakiekolwiek jadowite zwierze.
UsuńA kiedy pojawiły się smoki w kulturze wschodniej czy nie-zachodniej, z których to elementy mogły przeniknąć do kultury zachodniej skąd np. to dodanie skrzydeł?
OdpowiedzUsuńMotyw węża jest starym, prahistorycznym symbolem znanym na całym świecie. Nikt nie musiał od nikogo kraść, bo węże są niemal wszędzie.
UsuńCo do skrzydeł smoka, są chyba dwie teorie. Augustyn mógł doczepić mu skrzydła interpretując biblie. Są tam fragmenty walki smoka a archaniołem na niebie. Skoro smok walczył na niebie, mógł latać. Druga teoria mówi o rzymskich proporcach z wizerunkiem smoka. Niesione wysoko sztandary mogły symulować jego lot, stąd skojarzenie Augustyna, że smoki latały.
U Lema w "Wizji lokalnej" pojawia się wzmianka o Zmokach, żyjących na bagnach, które żywiły się roślinami. Te fermentowały im w brzuchach od czego często się im odbijało. Ponieważ na bagnach było zimno, to szczękały zębami a od krzesanych iskier odbek czasem się zapalał.
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, że kreacjoniści tak robią. Ich zadaniem jest obrona mitów w formie, która dziś się utrwaliła, trudno więc aby je podważali. W sumie zabrakło mi argumentu, że średniowieczne smoki miały sześć kończyn, więc nie mogły być dinozaurami.
"Kreacjoniści głowią się nad tym", "Kreacjoniści bronią się w tym miejscu"
OdpowiedzUsuńNo bez przesady! O ile znajdzie się garść kreacjonistów-młodoziemców (też nie tak duży podzbiór wszystkich kreacjonistów) utrzymujących, że smoki z legend to przerobione przez ludzką wyobraźnię dinozaury, o tyle wizja dinozaurów ziejących ogniem to margines marginesu. Coś jak prawicowiec, który chce wymordować wszystkich nie-białych (znajdzie się takich paru), czy lewicowiec-ekolog uważający, że dla "Gai" będzie najlepiej, jeśli gatunek ludzki zniknie (też są tacy). Ale pisać o nich tak po prostu "lewicowcy uważają", "prawicowcy mają zamiar" jakoś nie wypada.
Osobiście jestem za minimalnym ferplejem wobec ludzi reprezentujących poglądy dziwne, odlotowe czy też autorowi niemiłe.