Pan Diabeł proszony na plan

Michał Łaszczyk - 29 maja

Ogłupiony niebanalną kampanią reklamową, skusiłem się na horror Matta Olpina "Diabelskie nasienie". Wśród słów jakimi określiłbym film, wyraz 'niebanalny" jest ostatnim jaki przychodzi mi do głowy. Choć w słowniku są przecież takie słowa jak "kangur", "frezarka" czy "barometryczny", to i tak słowo "niebanalny' zostawiłbym na koniec.

Chyba jedyną zaletą tej produkcji jest to, że jej autor nie upiera się, iż film ma coś wspólnego z prawdą. Kiedy kręcono "Egzorcyzmy Emily Rose" wmawiano widzom, iż jest to ekranizacja przypadku Anneliese Michel. Fajne historie szybko się wyczerpały, a potrzeba  uwiarygodnienia w postaci nazwiska pozostała. Stąd "Egzorcyzmy Gail Bowers", "Egzorcyzmy Dorothy Mills", czy "Opętanie Amy Evans"

Najsłynniejsze egzorcyzmy w historii, będące przykładem dla tysięcy opętanych jeszcze do niedawna były sprawą anonimową. Od początku, a więc od 1973 wiedzieliśmy, że film "Egzorcysta" oparty jest na historii trzynastoletniego chłopca, znanego w literaturze jako "R". Film "Egzorcysta" jest podkoloryzowaną wersją noweli Williama Blatty z 1971, Sama nowela to też podkoloryzowaną wersją pewnie też podkoloryzowanych dzienników egzorcystów z 1949. Dzięki dziennikarstwu obywatelskiemu udało się ustalić, że "R" to były pracownik NASA Ronald Edwin Hunkeler, Wpierw wyśledzono miejscowość a następnie dom w którym dokonano egzorcyzmów. Niektórzy blogerzy wzięli sobie za punkt honoru zrobienie zdjęcia Hunkelerowi. Ten jednak nie ułatwia im zadania. Ostatni trop to grzywna jaką Hunkeler zapłacił w sądzie kilka lat temu. Jeśli żyje ma 78 lat.


Wbrew temu co pokazano na filmie, chłopak nie obracał głową o 360 stopni i nie mówił po łacinie (ewentualnie powtarzał tylko zasłyszane w czasie egzorcyzmów łacińskie zwroty). Nie zmieniał głosu na ochrypły ani nie miał nadludzkiej siły. Z relacji egzorcystów wiemy natomiast, że łóżko chłopca poruszało się, a na jego ciele pojawiały się dziwne napisy. Gdyby nie ustalenie personaliów chłopca, bylibyśmy zdani jedynie na relacje egzorcystów. Dziś wiemy jaki stosunek do tych wydarzeń mieli jego rodzice, jego sąsiedzi i przyjaciele z dzieciństwa. Okazało się, że Ronald Hunkeler był obrzydliwie rozpieszczonym, wrednym bachorem, który specjalizował się w straszeniu dzieci oraz oszukiwaniu swojej matki.

Gdyby duchowni poprzedzili egzorcyzmy wywiadem środowiskowym, myślę, że daliby sobie spokój. Dowiedzieliby się, że nie tylko on, ale wszyscy chłopcy w okolicy potrafili poruszać owym nieszczęsnym sprężynowym łóżkiem na kółkach. Do wymownej sytuacji doszło w szkole, kiedy obrażony Hunkeler zaczął trząść ławką w opętańczym spazmie. Nauczycielka wyrzuciła go z klasy a nadąsany chłopak wrócił do domu. Publiczne upokorzenie okazało się skuteczniejszą bronią w walce z diabłem niż wszystkie nocne modlitwy, wzywania Chrystusa, komunie i zaklęcia razem wzięte. Skala nadnaturalnych zjawisk musiała mocno odbiegać od tego co oglądamy na filmie zważywszy, że ojciec chłopca do końca twierdził, że mały symuluje, próbując zwrócić na siebie uwagę i manipulować matką.

Rany w postaci napisów na ciele Ronalda mogą stanowić tajemnice jedynie dla człowieka głębokiej wiary. Skąd rany u chłopca, który wcześniej barykaduje się w pokoju i wychodzi z niego pokryty diabelskimi słowami? Oczywiście to nie chłopak ale sam szatan przesuwał meble pod drzwi. Chłopak był dla egzorcystów poza podejrzeniem - nawet kiedy przyłapano go, jak wydrapuje sobie paznokciem na piersi słowo "piekło". Sama treść napisów była dość nietypowa. Były to polecenia, co należy zrobić aby pomóc chłopcu, co mu dać, gdzie go zabrać. Na ciele pojawiały się nazwy konkretnych miast, jak Saint Louis. Z napisami związana jest też zabawna historia. Pewnego dnia, kiedy nasz bohater nie chciał iść do szkoły, rozpiął koszule przed matką. Na jego ciele widniał wydrapany napis "no school".

Jedyny ksiądz biorący udział w egzorcyzmach, który wypowiadał się o nich publicznie ks. Walter Halloran, pod koniec życia sam zaczął w nie wątpić. Jak twierdził, nie jest w stanie ani potwierdzić ani wykluczyć, że R był naprawdę opętany. Trochę za późno księże Halloran. Machina już ruszyła i zbiera żniwo. A ponoć w 73' dystrybutor filmu nie chciał zgodzić się na tytuł "Egzorcysta" twierdząc, że widzowie nie będą wiedzieli co on oznacza. Jak widać wiele się od tej pory zmieniło.

  • Udostępnij:

Coś w podobnym klimacie

6 komentarze

  1. Dzięki za notkę! Uderzyło mnie na dniach, że niektórzy dorabiają do "Egzorcysty" 'oparcie na faktach'.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obrazkowe streszczenie felietonu przepiękne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, jest taki Niemiec, wymyślił sobie pseudonim literacki Jan Van Helsing. Popularny pisarz spiskologiczny. Ten gość burzy mój ateistyczny światopogląd, bo w książkach wysuwa mocną teze, jakoby gadał ze śmiercią. Jakaś mocno przegięta personifikacja rodem ze starych książek katolików. Tyle że autor jest mocno 'buddyjski'. Jego śmierć dziwnym trafem też. Ale jak to niby miało wyglądać? Jest na niego jakaś sceptyczna literatura? Może pojawi się jakaś notatka o nim? Byłbym ciekawy, co o tym myśli Czajnik Rusjela, dobry apologeta sceptyczności, że tak to nazwę. Pozdrawiam serdecznie autora bloga i wszystkich czytelników.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałem ten tekst na jakimś portalu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Archanioł stwierdził raczej - koniec tego Złego!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwszy akapit jest wyraźnie Słonimski w swoim wyrazie <3

    OdpowiedzUsuń