Kiedy ktoś pokazuje mi zdjęcia rzekomych statków kosmicznych, w ostateczności mogę zawsze powiedzieć, że nie wyraźne, że rozmazane, że coś tam. Aby coś miało jakaś wartość, fajnie jakby było cokolwiek widać. Na takich zaślepionych sceptyków jak ja, istnieje prawdziwy młot - eleganckie, długie i nie zostawiające interpretacji nagranie - słynna autopsja kosmity rozbitego w Roswell w 1947. Film wyciekł do mediów w połowie lat 90-tych, dostarczony przez sędziwego weterana wojennego, ponoć świadka tamtych wydarzeń - to wszystko ponoć bo oficjalnie nikt do tej kichy się nie przyznał. Film jest dość obrzydliwy, obejrzeć go można między innymi tutaj. Rzecz raczej znana i mocno eksploatowana w różnych sekwencjach na temat ufo. Nagranie to, a dokładnie "dokument" na jego temat, dystrybuował w Polsce "Faktor X" - oglądałem go na kasecie wideo jakieś 10 lat temu.
Jedni, ufolodzy, nazywają ten film prawie namacalnym dowodem. Inni, "prymitywnym gumowym gościem" (Phil Tippett, Oscar za efekty specjalne do "Powrót Jedi"), czy "absolutnym oszustwem" (Stan Winston, jeden z najbardziej utytułowanych ludzi w branży FX, 9 nominacji do Oscarów, w tym 3 zdobyte za efekty do "Jurassic Park", "Terminatora 2" i "Obcego"). Prawdę mówiąc nie każdy samozwańczy ekspert od latających spodków, pieje z zachwytu na tym filmem, nie mniej rzućmy rękawicę tym którzy mają jeszcze wątpliwości.
Zaczynając od ludzi widniejących na filmie. Trochę ich mało jak na historyczny moment w dziejach naszej cywilizacji. Czy naprawdę nikt nie chciał zobaczyć sekcji zwłok istoty pozaziemskiej? Zwłoki wyjmowane z UFO nie są chyba codziennością, a zdają się w ogóle nie wzbudzać zainteresowania. Szczególnie, że w obliczu braku świadków, dokumentacją zajmuje się filmowiec amator, któremu nie udaje się utrzymać ostrości na dłużej niż 30 sekund. Chirurdzy którzy kroją naszego bidaka, również nie zaliczają się do elity swego fachu. Kiedy patolodzy na całym święcie trzymają nożyczki wkładając w ich oczka kciuk i palec środkowy, ci z filmów trzymają je jak "zwykły człowiek" przymierzający się do obcięcia paznokci - przy pomocy kciuka i palca wskazującego. Swego fechtunku uczyli się widocznie na Doktor Quinn,, pierwsze cięcie jest nienaturalnie ostrożne, zamiast mocne i zdecydowane.
Kim w rzeczywistości mogą być panowie ze skalpelami? Całe ich głowy spowijają białe ochronne chusty, nie zabezpieczają one ani przed promieniowaniem, ani przed zabójczymi wirusami jakich można by spodziewać się po obcym. Wydaje się, że jedyną ich funkcją, jest ukrycie personaliów "lekarzy". Wiemy natomiast że są oszustami - dosłownie. Jak się okazało, plakietki dostępu jakie noszą na fartuch są fałszywe - albo największą operacje w dziejach przeprowadzało dwóch amatorów podszywających się pod lekarzy i robiących w konia wojsko - albo film nie jest prawdziwy.
Zaczynając od ludzi widniejących na filmie. Trochę ich mało jak na historyczny moment w dziejach naszej cywilizacji. Czy naprawdę nikt nie chciał zobaczyć sekcji zwłok istoty pozaziemskiej? Zwłoki wyjmowane z UFO nie są chyba codziennością, a zdają się w ogóle nie wzbudzać zainteresowania. Szczególnie, że w obliczu braku świadków, dokumentacją zajmuje się filmowiec amator, któremu nie udaje się utrzymać ostrości na dłużej niż 30 sekund. Chirurdzy którzy kroją naszego bidaka, również nie zaliczają się do elity swego fachu. Kiedy patolodzy na całym święcie trzymają nożyczki wkładając w ich oczka kciuk i palec środkowy, ci z filmów trzymają je jak "zwykły człowiek" przymierzający się do obcięcia paznokci - przy pomocy kciuka i palca wskazującego. Swego fechtunku uczyli się widocznie na Doktor Quinn,, pierwsze cięcie jest nienaturalnie ostrożne, zamiast mocne i zdecydowane.
Kim w rzeczywistości mogą być panowie ze skalpelami? Całe ich głowy spowijają białe ochronne chusty, nie zabezpieczają one ani przed promieniowaniem, ani przed zabójczymi wirusami jakich można by spodziewać się po obcym. Wydaje się, że jedyną ich funkcją, jest ukrycie personaliów "lekarzy". Wiemy natomiast że są oszustami - dosłownie. Jak się okazało, plakietki dostępu jakie noszą na fartuch są fałszywe - albo największą operacje w dziejach przeprowadzało dwóch amatorów podszywających się pod lekarzy i robiących w konia wojsko - albo film nie jest prawdziwy.
Sam kosmita wygląda mało kosmicznie. Szaraki przedstawia się na ogół nie z 5 a z 4 palcami, nie wspominając o uszach, chyba że wyrastają pośmiertnie. Argument, iż wyobrażenie kosmity jednych ludzi nie zgadza się z wizją kosmity drugich, nie jest oczywiście żadnym gwoździem do trumny. Większość uwag nie dotyczy wyglądu kosmity a tego co ma w środku - w końcu to sekcja zwłok. Otóż kosmity w środku nie ma zasadniczo niczego. Pomimo, że do złudzenia przypomina człowieka, pomimo wszystkich rąk i nóg, brzucha, głowy i nadgarstków - w środku nie ma żadnych odrębnych organów. Zupełnie jakby ktoś poszedł do hipermarketu, kupił 10 kilo mięsa, a następnie wepchał je do gumowej postaci, aby wyciągnąć je w towarzystwie kamery - i być może właśnie tak to wyglądało. Chłopaki upychający mięcho w gumowy kombinezon zapomnieli jeszcze o jednym - to wszystko wcześniej połączyć. Choć każdy z nas to nic więcej jak taki konglomerat mięsiwa, nasze mięsiwo jest ze sobą dość mocno posklejane. Taka konstrukcja przekraczała możliwości filmowców, co widać na filmie. Części ciała kosmity wyglądają tak, że musiały latać w nim na wszystkie strony już za życia, zero tkanki łącznej lub jej odpowiednika. Najwyraźniej widać to w momencie operacji oka, kolejne części gałki odchodzą od niej tak łatwo, że oko rozpadłoby się ufoludkowi kiedy tylko pochyliłby się nad kokpitem. Kosmici którzy widzieli film z orbity wiedzą już, że nawet nie potrafimy udawać, żę mamy ich na widelcu.
4 komentarze
Mogę tylko dorzucić, że ten film jest dość powszechnie znany jako Santilli-Film, Santilli-Footage, został przedstawiony 05.05.1995.
OdpowiedzUsuńAutor Ray Santilli producent filmowy z Londynu powiedział początkowo, że film odkupił od jakiegoś oficera armi amerykańskiej, jednak 04.04.2006 angielska telewizja Sky One przedstawiła dokumentację, w której Santilli przyznaje się do wykonania tego filmu.
Pomagał mu przy tym ekspert od efektów specjalnych John Humphreys, który również grał w tym filmie lekarza.
Później Santilli zaczął kręcić, że film nakręcono na motywach znalezionego innego negatywu, którego jednak nigdy nie przedstawiono.
Poza tym toczyła się jeszcze dlugo dyskusja, badano technikę filmowania, materiały filmowe, itd. itp.
Całość można poczytac w kilku źródłach, choćby na wiki
http://de.wikipedia.org/wiki/Santilli-Film
http://en.wikipedia.org/wiki/Alien_autopsy
Pozdrowienia, Marek
Istnieje już kila rozgałęzień i około-pobocznych tematów, choćby ten najsłynniejszy z ekspertyzami kodaka, który tu pominąłem. Sensem tego miało być uczulenie na tej maści nagrania, tym bardziej że dziś jest już kilka nagrań autopsji obcych, pretendujących do bycia tą prawdziwą. To co pokazuje to tylko jedna z wielu dróg ich falsyfikacji. Nie zmienia to oczywiście faktu, że twoje dopowiedzenie jest tu jak zwykle bardzo cenne.
OdpowiedzUsuńSmutne to, że są ludzie, którzy jako dowód potrafią potraktować niskiej jakości nagranie z kasety VHS. Gdzie tu miejsce na jakieś badanie?
OdpowiedzUsuńPo prostu irytuje mnie nabieranie ludzi na kawałek gumy. Nie twierdzę, że życia pozaziemskiego nie ma i nie należy go badać czy szukać, ale UFO stało się częściowym neoteizmem, jak to jest ładnie napisane u Stołka na boskiateista.wordpress.com
Nie mam tak wysublimowanego słownictwa jak boski ateista, więc nazywam to po prostu new age'em :) Nie wiem czy mówimy o tym samym, ale zgadzam się, że ostatnio trochę nam się namnożyło takich nowych ruchów religijnych opartych na UFO - Scjentolodzy, Realianie, Prawdziwa Droga... Jakby nie patrząc, zawsze fajny temat na blogowa notkę.
OdpowiedzUsuń