Gdybym był gejem, za kanał "Uwaga! Naukowy Bełkot" poczochrałbym Dawidowi pingwina. Kanał Dawida Myśliwca to jedno z najlepszych rzeczy jakie przytrafiły się polskiemu youtube. Za takimi pochwałami tradycyjnie czai się jakieś "ale". Problemem popularyzatorów nauki jest skakanie po tematach modnych i chodliwych. Tematach odległych od ich specjalności i wykształcenia. Dawid w jednym filmie opowiada o ewolucji dinozaurów, w drugim wyjaśnia fazy snu, by następnie zgłębiać tajemnice czarnych dziur. Dodajmy, że Dawid Myśliwiec jest chemikiem. Na teren nauk społecznych Dawid zapuszcza się rzadko i ostrożnie. Kiedy najedzie to obce sobie królestwo, wojuje na nim jedynie przyrodniczym orężem. Mówiąc inaczej - opisuje zjawiska kultury językiem biologii. Przynosi to dziwne efekty, czego przykładem jest film o opętaniach.
Przez kilkanaście minut Dawid wymienia mniej lub bardziej egzotyczne choroby, które mogą wywołać opętanie. Pomija jednak najprostsze wyjaśnienie, czyli to, że opętani udają. Być może dobrze wychowany Dawid uznał takie wytłumaczenie za niestosowne. Ja będąc prostym chamem, nie mam takich oporów. Jestem przekonany, że warczenie na krzyż ma więcej wspólnego z aktorstwem niż z epilepsją. Humaniści nie widzą w takim zachowaniu oszustwa. Wcielanie się w role nie jest niczym złym, robimy to przecież bez przerwy. Jesteśmy inni na obiedzie u teściów, inni na wypadzie ze znajomymi, inni w pracy. Rola opętanego jest jedną z ciekawszych kreacji w jakie można się wcielić.
Opętanie jest nierozerwalnie związane z religijną dekoracją. Kiedy mam katar dopada mnie niezależnie od tego gdzie jestem. Choroba nie konsultuje ze mną, kiedy pocieknie mi z nosa. Tymczasem opętany potrzebuje sceny do odegrania swej roli. Złe duchy nie wchodzą w nasze ciała w pracy lub w tramwaju. Najlepsze są do tego religijne klimaty. Do przedstawienia potrzebna jest widownia, która zrozumie co właśnie ma miejsce. Im lepiej zaznajomiona z opętaniem tym lepiej. Stąd opętani rekrutują się z środowisk głęboko religijnych, a obecność księży egzorcystów jedynie je nasila. Goffman w swojej słynnej książce opisał dziwny przypadek pacjentów z oddziału psychiatrycznego. Choć na co dzień funkcjonowali w miarę normalnie, coś dziwnego działo się przy lekarzach rezydentach. Przy uczących się, młodych lekarzach ich choroby nabierały podręcznikowego charakteru. Wizyta lekarza wywoływała u nich objawy, których zwykle nie mieli. Zupełnie jakby nie chcieli zawieść lekarzy, którzy przychodzili z nadzieją zobaczenia znanych im z książek symptomów.
Wbrew temu co mówi Dawid Myśliwiec opętania nie wyjaśnimy biologią. Opętania różnią się w zależności od kultury, religii, regionu świata i czasów. Scenariuszy dla opętanych nie piszą patogeny. Instrukcje "jak być opętanym" pochodziły z opowiadań i obserwacji innych nawiedzonych. Dzisiejsi opętani wzorują się głównie na filmach. Jeśli wszystko się uda, opętany może odbębnić sukces. Jeśli jego opętanie zostało uznane przez wspólnotę za prawdziwe, może czuć się wyróżnionym przez siły nadprzyrodzone. W ten sposób opętany staje się aktorem idealnym, który wierzy w odgrywaną przez siebie rolę. No, prawie idealnym.
Filmik u góry to scena z serialu Westworld, w wykonaniu mało znanego aktora Louisa Herthuma. Harthum odgrywa tu rolę robota z wieloma osobowościami, które można przełączać niemal za pstryknięciem palca. Jest to mniej więcej to, do czego przekonują nas opętani. Teoretycznie tak powinno wyglądać przejmowanie naszego ciała przez kogoś innego. We wrzuconym na youtube tydzień temu wykładzie zauważa to Mirosław Kocur. Mirek jest ekscentrycznym szefem wrocławskiego instytutu kulturoznawstwa, specjalistą od teatru. Znamienne, że antropolodzy teatru specjalizują się też w opętaniach. Wcielanie się w innych bez wątpienia było kiedyś czymś niezwykłym. W XXI wieku wygląda to coraz bardziej groteskowo. Umiejętności aktorskie opętanych odbiegają od tych prezentowanych przez zawodowych aktorów. Tymczasem religie przekonują, że tarzanie się po podłodze jest bardziej niezwykłe niż realistyczne odegranie innej osoby. Choć opętani naśladują aktorów, to jednocześnie postrzegają swoją kopie opętania za bardziej prawdziwą, niż filmowy oryginał który naśladują.
5 komentarze
Nie wszyscy udają. W opisanym niedawno przypadku dziewczyny, która była molestowana przez księży pod pretekstem egzorcyzmów, była informacja, że dziewczyna nie potrafiła spokojnie wytrzymać w kościele, że podczas mszy zaczynała krzyczeć i sprawiała wrażenie opętanej. W rzeczywistości była to reakcja na traumę, której wielokrotnie doświadczała ze strony księży, którzy wypędzali z niej demony pakując paluchy w usta, rozbierając do naga, ocierając się o nią i na wiele innych sposobów. Z pewnością nie była pierwsza. O tym wątku egzorcyzmów też należy pamiętać, mając na uwadze, że zdecydowana większość ofiar to kobiety. Nie jestem pewna, ale zdaje się, że gdzieś czytałam, że to ponad 90% przypadków. Załączam link do wspominanego na początku artykułu. http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,22886271,fajne-cycki-niezla-dupa-jak-ksiadz-egzorcysta-zgotowal.html
OdpowiedzUsuńTeż wydaje mi się, że spora część "opętań" to rozmaite zaburzenia psychiczne i odmienne typy układu nerwowego, które sprawiają, że osoba zachowuje się "bezbożnie". Zaś, gdy już w swe łapki dorwą ich egzorcyści, dochodzą efekty wywołane traumą. Na przykład, będąc osobą autystyczną (wysokofunkcjonującą) jestem w stanie zrozumieć osoby autystyczne "dalej" na spektrum, że nie są w stanie usiedzieć spokojnie w kościele. Cholera, one nie są w stanie usiedzieć spokojnie w kinie, gdzie się mimo wszystko nie nudzą. Jak taka trafi na fanatyków to wszystkiego można się spodziewać. Dodam, że nawet dla mnie "nieplanowany" dotyk czegokolwiek, zwłaszcza zimnego, jest tak cholernie niekomfortowy, że jakby ktoś mnie trzymał wbrew mojej woli i macał zimnym srebrnym krucyfiksem, też bym miało wszystkie objawy "wstrętu do krzyża". Dodam, że jakby użyto zamiast tego łyżki, miałobym chyba objawy demonicznej anoreksji...
UsuńAle owszem, opętania "by the book" to raczej wydaje się być dziwny rodzaj zwracania na siebie uwagi / aktorstwa (czasem nieświadomego).
Nie widzę sprzeczności, pomiędzy byciem ofiarą egzorcystów, a odgrywaniem religijnych schematów, będąc aktorem w religijnym dramacie. Zdaje sobie sprawę, że aby wejść w ten świat należy posiadać jakieś "predyspozycje", które mogą wynikać z choroby. Jednak sednem opętań nie jest to, że ktoś krzyczy, szamocze się, etc. Sednem są treści jakie przekazuje opętany, a te nie mają przecież biologicznego podłoża. Nie sądzę aby istniał jakiś wspólny mianownik dla opętania. Opętanie bywa całkiem przyjemne i sympatyczne -> odsyłam do opętań w religii candomble na yt.
UsuńTak samo jest z hipnozą.
OdpowiedzUsuńZgadzam się.
Usuń