Zaczarowany ołówek

Michał Łaszczyk - 07 marca

Mamroczący pod nosem człowiek, macha bezwładnie ręką. Dookoła dżungla i trochę żołnierzy z rosyjskim akcentem. Jedno spojrzenie w stronę szaleńca wystarczy, on już wie! "Podajcie mu kartkę i długopis!". Grana przez Cate Blanchett pani oficer może jedynie westchnąć z podziwu - "Pismo automatyczne! Że sama na to nie wpadłam!"

Scena pochodzi z filmu "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki", a owym mężczyzną, który wpadł na pomysł co znaczą tajemnicze ruchy dłoni szaleńca, był oczywiście sam Indiana. Jeśli w jednym zdaniu miałbym streścić sedno pisma automatycznego, powiedziałbym: "pisz jak najszybciej, myśl przy tym jak najmniej i wysnuwaj z tego co napisałeś jak najdalej idące wnioski". Pisać można trzymając po prostu długopis, jednak zalecałbym udziwnienie tej metody. W końcu to co zostanie w ten sposób napisane, brane będzie jako ingerencja sił nadnaturalnych. Pióro trzyma się zatem w dziwaczny sposób, czy to między palcami, czy wykorzystując planszetę. Wszystko po to aby zmącić oczywisty obraz, że to my jesteśmy autorami tekstu.

pismo automatyczne

W zależności od posiadanego przez nas umysłowego odchyłu, komunikować się z nami może całe spektrum niewidzialnych i zapewne nieistniejących postaci. Jeśli klient pazernego medium zażyczy sobie kontaktu ze swoim zdechłym kotem, zmarłą babcią, albo Juliuszem Cezarem, dostęp do takich "duchów" zależy jedynie od zasobności portfela. Prekursorka pisma automatycznego, Francuska Catherine Mulle, przekazywała nawet wiadomości od cywilizacji marsjańskiej. W czasach pani Mulle, kiedy pismo automatyczne pachniało jeszcze nowością, podyktowany zza światów tekst, wyglądał niczym kartka z wakacji. "U mnie wszystko dobrze, trzymaj się, do zobaczenia kiedyś tam". Dziś taki styl wydaje się naiwny, zatem duchy robią to w bardziej tajemniczym, mrocznym stylu - skrojonym wedle oczekiwań współczesnych.

Oczywiście, nikt nie posiada jakichkolwiek dowodów, że pismo automatyczne rzeczywiście jest kanałem pomiędzy światami. Pomimo pewnego renesansu tego zjawiska, to i tak niewiele w porównaniu z dawną popularnością. Przy pomocy automatic writing pisano new age'owską poezje, zaś freudyści tacy jak Pierre Janet, głowili się nad wykorzystaniem pisma w swojej terapii. Być może takie pismo pochodzi z ukrytych na co dzień zakamarków naszego "drugiego ja". Jednak nawet wtedy autorstwo tak zapisanych słów nie wykracza poza nas samych. Przypominającą pismo automatyczne formą nieświadomej kreatywności, są mazidła która mimowolnie tworzymy podczas rozmów telefonicznych. Przypisywanie tym rysunkom "pozamaterialnego pochodzenia" byłoby szaleństwem, a przecież zbytnio nie różnią się od typowego pisma automatycznego. Ewentualnie brakuje im efektów specjalnych - transu, zapachu świec i przewracanych do góry oczu.

  • Udostępnij:

Coś w podobnym klimacie

0 komentarze