Jak WTC wyrosło w smoleńskim lesie

Michał Łaszczyk - 10 stycznia

Najbardziej rozpropagowana amerykańska teoria spiskowa ostatnich lat i nasza smoleńska nie mają ze sobą wiele wspólnego. Dopatrzeć się miedzy nimi jakichś tam podobieństw można jedynie na upartego, ale że drugie imię tego bloga brzmi "na upartego", wygrzebiemy z nich co się da.

9/11 jest przede wszystkim teorią niezwykle rozbudowaną, a jej autorzy wzięli sobie za punkt honoru, aby nawet jeden zamach nie odbył się tak jak przedstawiły to przekupne media. Wszystkie samoloty mają swoją alternatywną historię. Smoleńsk jest pod tym względem zwarty, a więc łatwiejszy dla paranoidalnych dywagacji. Naszym spiskowcom wyraźnie jednak brakuje doświadczenia. Nawet nie chodzi tu o całą wizualną oprawę. Przede wszystkim brakuje fundamentów, na których dałoby się osadzić antyrządowy spisek. Polaków, delikatnie mówiąc, nie rozpiera duma z tego jak funkcjonuje nasz kraj. Trudno jest uwierzyć aby udało się sprawnie przeprowadzić jakąś zmasowaną, tajną akcje, kiedy dookoła obserwujemy niemoc w rozwiązywaniu nawet najprostszych zadaniach. Smoleńsk jest przez to odwróceniem klasycznej teorii spiskowej, która opiera się na wszechmocy jakiejś instytucji, często instytucji rządowej. W polskim wydaniu mamy absolutną bezradność, bierność i nieudolność najwyższych władz.

Kiedy szedłem w dzień po 9/11 do szkoły, byłem przekonany że samolotów rozbiło się 5. To ile razy samolot kołował nad lotniskiem to pikuś, w tym wypadku nie wiedziano ile ich porwano i rozbito. Połowa informacji, począwszy od samochodów pułapek do zestrzelenia czegoś przez wojsko poszło na informacyjny śmietnik. Chaos informacyjny pierwszych godzin po katastrofie jest tradycyjną bronią wszelakiej maści tropicieli spisków. W nieprawdziwych informacjach jakie wypływają tuż po wydarzeniu widzą działania agentury lub prowadzoną z premedytacją dezinformację.


Kiedy tylko opadnie pierwszy kurz i dysponujemy jakimś materiałem filmowym do pracy, zabierają się internauci. Głównym przedmiotem badań są zamazane klatki - im mniej wyraźne tym lepiej, bo dające większe pole manewru. Pomimo nieskończonej ilości ujęć, szczególnie drugiego samolotu wbijającego się w WTC, spiskowcy wybrali tak marne ujęcia, że samolot wygląda na nich jak wielka mewa, rzekomo dowodząc, że nie był on pasażerski, w innej wersji, że nie był on w ogóle samolotem, w każdym bądź razie nie był tym czym powinien. Pierwszym smoleńskim nagraniem, które rozwikłało prawdę jest film ze słynnymi odgłosami strzałów i wyraźnymi jak plama błota rosyjskimi okrzykami "dobij, dobij! on ucieka!".

Sztuczną mglę szybko wyrugował niejaki Krzysztof Cierpisz, który dowiódł, iż katastrofa w Smoleńsku... nigdy się nie wydarzyła. To, co widzieliśmy to jedna wielka mistyfikacja, pasażerowie Tu-154 zostali zamordowani w Polsce, do Rosji poleciał jakiś inny samolot, na miejscu podstawiono i wysadzono innego tupolewa, a DNA podłożono. W teoriach spiskowych logika idzie jak po sznurku dopóty, dopóki nie pojawia się pytanie o celowość tych działań. Czy nie łatwiej byłoby po prostu rozbić ten samolot pod lotniskiem niż tak kombinować? Czy nie łatwiej byłoby walnąć samolotem o Pentagon niż walnąć go rakietą, a później pozorować walnięcie samolotem? Stąd "jak" będzie dla spiskowców zawsze o wiele ciekawsze niż "po co".

  • Udostępnij:

Coś w podobnym klimacie

14 komentarze

  1. Nie ma takiej głupoty i takiego idiotyzmu, na który wcześniej lub później nie wpadliby wyznawcy spiskowych teorii. Twój tekst może okazać się znakomita pożywką, dla tych co nie są w stanie dostrzec ironii:-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda leży znacznie głębiej, niż się przypuszcza, mistyfikacja jest grubsza, a hałaśliwi głosiciele spisków robią celową zasłonę dymną, żeby zamataczyć sprawę i zdeprecjonować prawdę, gdyby kiedyś wyszła na jaw.

    A prawda, co udało mi się odkryć, jest znacznie bardziej ponura i zaskakująca niż bajka, że samolot z prezytentem w ogóle nie wyleciał.

    Prawda jest taka, że PREZYDENTA W OGÓLE NIE BYŁO! Lech Kaczyński nigdy nie istniał, jego rolę grał przez lata Jarosław Kaczyński. Tak, nie było braci, lecz tylko jeden człowiek, który od dawna planował sfingowanie zamachu na nieistniejącego brata, połączone z wykreowaniem legendy i nowego „świętego”.
    Wiadomo, że Polacy najbardziej cenią nieżywych bohaterów, ale jak takim zostać? Jak zjeść ciastko i mieć ciastko? Wykreować sobie wiernego bliźniaka, którego jedynym przeznaczeniem jest bycie „zdradziecko zamordowanym”.

    OdpowiedzUsuń
  3. Drogi Michale Łaszczyk
    Cenię Twoją działalność i twoję poglądy. Jednak, chyba z uwagi na "czystość doktrynalną" starasz się w tym przypadku być "świętszy od papieża". A popełniasz w ten sposób zasadniczy grzech wolnomysliciela - myslisz schematycznie i a priori zamykasz się na inne opcje, bo godzi to w twój starannie skonstruowany i wymuskany ogląd świata. Gdzie twój krytycyzm??? "Teoria spiskowa" to obecnie swoista łatka, którą można naznaczyc wszystko, zanegować, właczyć swoisty czerwony guziczek w mózgach lemingów "nie wierzymy w to, bo to przecież teoria spiskowa, a nawet jak troche wierzymy, to przecież będą się z nas smiać, jak z Charlie Sheena, pijaka jednego". Teoria o tym, że JFK nie zastrzelił Lee Harvey Oswald to do dziś tez teoria spiskowa - przecież wszystko dobitnie udowodniła komisja Warrena. Tak ładnie to wygląda - faciu, zapiekły komuch z okna wysoko oddał w 5 sekund 3 supercelne strzały ze starego Manlichera Carcano do ruchomego celu. Jeden z pocisków wykonał numer, nad który do dziś głowią się nobliści z fizyki - kilkanaście razy zmieniał kierunek zadając różne rany kilku osobom. Nic to, że strzałów było o wiele więcej, nic to że przypadkowych rannych było więcej - nie przesłuchano ich, bo po co?. Po co to rozdrapywać? po co babcię (i Michała też) denerwować, niech się babcia cieszy - po co przesłuchiwać Jamesa Filesa, byłego cyngla mafii, który odsiaduje obecnie wyrok za killing, który sam się przyznaje do tego, że to on strzelał z trawiastego pagórka na Dealy Plaza. Jak każdy killer używał killerskiej broni - Remingtona Fireball o dużym kalibrze i małych wymiarach, łatwy do schowania. To tłumaczy po części obrażenia JFK - jego czaszka niemal rozleciała się w kawałki (zwykły efekt trafienia duzym pociskiem kal. 0,45 cala lecącycm ze średnią prędkością - vide Tommy gun)- efekt nie spotykany przy trafieniu w głowę pociskiem karabinowym (mały kaliber jak w Carcano przy dużej prędkości - zostają tylko małe dziury z obu stron głowy). Problem z Tobą Michale jest taki, że słysząc "teoria spiskowa" automatycznie się jężysz i jesteś na nie. Dlaczego? bo to przecież teoria spiskowa - hehe Kopernik byłby z Ciebie dumny, nie ma co :) - czy to jest sceptyczne podejście? naukowe? W tym poście tez zdajesz sie tylko nieudolnie wyśmiewać, zamiast przedstawiać konkretne dowody.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Anonimowy:

    Nie rozumiem, dowodów na co oczekujesz od Michała. Problemem (nie jedynym) autorów teorii spiskowych jest to, że oczekują, że każdy uwierzy w najbardziej bzdurny scenariusz na słowo, a jeśli nie będzie chciał wierzyć, to przedstawi niezbite dowody świadczące o tym, że ten scenariusz jest nieprawdziwy.

    Abstrahując od tego, że często dowodami na bzdurność scenariuszy jest po prostu to, że prawa fizyki działają (przedmiot spuszczony na ziemię spada w dół, a nie w górę, woda w temperaturze poniżej zera zamarza, a nie gotuje się i takie tam inne), nie rozumiem, dlaczego oczekuje się od krytyka przedstawienia dowodów, że bzdura jest bzdurą, powołując się na właściwy tok naukowego, sceptycznego rozumowania, podczas gdy przedstawienia dowodów (naukowych, jak rzekłeś) ze strony autorów teorii na to, że bzdura nie jest bzdurą - brak.

    Powołujesz się na zabójstwo Kennedy'ego - sprawę, wokół której narosło tyle mitów, historii i legend, ile conajmniej wokół templariuszy, ukrzyżowania Chrystusa i pierwszego lądowania na Księżycu. Zerknij może na to, jak się miewają - i na czym opierają - teorie spiskowe krążące wokół tematu Smoleńska. To już nawet nie jest bzdura - to bzdura na bzdurze i bzdura pogania, a popędzają te bzdury rzecze internautów-speców-od-wszystkiego.

    @Jurgi:

    Niewątpliwie masz rację. Co więcej, zaczynam powoli dostrzegać przebiegłość całego planu, wraz z dbałością o najmniejsze detale (takie jak pieprzyk na twarzy jednego z braci, który miał pomóc ich odróżniać, że nie wspomnę o sprytnej metodzie z guzikami: http://www.spieprzajdziadu.com/po-guzikach-ich-poznacie/)...

    OdpowiedzUsuń
  5. Spoksik
    nie miałem zastrzeżeń do w tym przypadku katastrony Smoleńskiej - chodzi mi o podejście autora blogu (pozdrowienia) jako takie. co znaczy, że bzdura jest bzdurą? bo ty tak uważasz, bo tak powiedzieli w telewizji czy uznała jakaś komisja karmiona z budżetowj michy?
    Przykład z zamachem na JFK przywołałem nieprzypadkowo - nieprzypadkowo narosło wokół niego wiele wspomnianych przez Ciebie mitów, ponieważ sprawa jest szczególnie dęta i szyta grubymi nićmi - zresztą niemal każdy zamach jest poniekąd wynikiem jakiegoś spisku (tajnego porozumienia) więc mówienie o nim, jako o teorii spiskowej jest juz pewnym naduzyciem. I wiesz co jest najgorsze? Że w naturalny sposób wokół całej sprawy wielu prawdziwych idiotów stworzy równie wiele nieprawdopodobnych historyjek, które w oczywisty sposób powinny być wyśmiane (kosmici zabili JFK bądź agentowi Greerowi, kierowny Lincolna nagle wypaliła broń). Masa tych historyjek niestety rozmydli prawdę, która stoi w opozycji do wersji oficjalnej, uczyni z niej kolejną tzw. teorię spiskową, wsadzi do jednej szuflady z opowieściami o kosmitach, a priori skaże na wyśmianie etc. Jest to niebezpieczna sztuczka socjotechniczna, wykorzystywana przez wielkich tego świata. Napiszesz o mnie oszołom? OK - twoja sprawa. Prawda często wypływa po latach - przykład mniejszego kalibru? Voila - sprawa ataku na Pearl Harbor w 1941 roku - nikt juz nie kwestionuje, że USA (a przynajmniej ich wybrane służby) wiedziały o planach ataku Japończyków. ale celowo nic nie zrobiono - dlaczego? by efekt był większy - by amerykański naród był "uderzony w splot" wystarczająco mocno - tak ocno, aby w demokratycznym państwie to naród sam chciał brac udział w wojennych zapasach - nazajutrz po ataku do punktów werbunkowych zgłosiły się tysiące mężczyzn pragnących "zmyś hańbę". A że jest jak jest? minęły dziesiątki lat, mało kto to pamięta; poza tym prawie każdy (szczególnie w dzisiejszej sytuacji) Amerykanin powie, ze wojna była konieczna, więc o co chodzi? NIKT nie powie już źle na własny kraj, za to że w zasadzie celowo posłał rękoma japońskich lotników parę tysięcy swych obywateli na łono Abrahama - co to zresztą znaczy w obliczu kolejnych strat i późniejszych ZYSKÓW!!! Kto wie, co bedzie za kilkadzisiąt lat, kiedy dzisiejsi świadkowie czy nawet uczestnicy bądź sprawcy zechcą mówić? A kto wtedy uwierzy starym dziadom, geriatri i demencji? no przecież trzeba iść do roboty, wychgowac dzieci, spłacić kolejną ratę. Po co wnikać? rostrząsać? bez tego żyje się lepiej - to tak jak z religią :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pomijając wątek o JFK (o którym nic nie wiem więc się nie wypowiadam, zgadzam się z komentarzem wyżej. Poprzednie posty jeżyły się od kontrargumentów, a ten to tylko szyderstwo. Oczywiście przytoczone (bardzo skrajne) teorie same skazują się na śmieszność, ale istnieją przecież też takie mniej radykalne, a i tak budzące niepokój.
    M.K.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się ze wszystkimi krytycznymi uwagami :) Na swoją obronę powiadam, że tym razem nie miało być żadnych sądów nad tym czy coś jest prawdziwe bądź nie. To jedynie próba poszukiwanka jakiś uniwersalnych narzędzi współczesnych spiskowców i mam nadzieje, że ten wątek jest w miarę uzasadniony. Różnica pomiędzy spiskiem a teorią spiskowa była już na tym blogu opisywana. Na koniec miałem jeszcze niewybredny żart o Marii Kaczyńskiej w świetle teorii Artura, ale moja zajebiście wysoka kultura osobista nie pozwala mi go tu napisać :) Całusy

    OdpowiedzUsuń
  8. "Problemem (nie jedynym) autorów teorii spiskowych jest to, że oczekują, że każdy uwierzy w najbardziej bzdurny scenariusz na słowo, a jeśli nie będzie chciał wierzyć, to przedstawi niezbite dowody świadczące o tym, że ten scenariusz jest nieprawdziwy. "

    I pod tą wypowiedzią się podpisuję - idealnie oddaje sedno sprawy. Jak rozmawiałem z moim kolegą nt. Smoleńska, to on cały czas domagał się bym udowodnił, że zamach jest absolutnie wykluczone:) Absolutne niezrozumienie tego, kogo jest obowiązkiem jest dostarczenie dowodów. Aczkolwiek w tej akurat sprawie można powiedzieć, że Rosjanom chyba specjalnie zależy na szerzeniu teorii spiskowych.
    Pozdrawiam,
    JTI

    OdpowiedzUsuń
  9. Co do bzdur i kombinowania jak koń pod górę to polecam blog Dlaczego Nie Napalm: http://dlaczegonienapalm.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Szczerze to spodziewałam się i poniekąd liczyłam na wielce kpiący tekst nt. teorii spiskowych odnoszących się do Smoleńska, a tu tekścik lajtowy, dopiero przy końcu jest coś "liźnięte". No nic trudno, lepszy rydz niż nic jak to się mawia :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Święta Panienka uwielbia takie teksty.

    Pozdrawiam ze strony www.swietapanienka.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak najkrócej, do "anonimowego" (boziu, dziś nicki prawie za darmo rozdają, a Ty bez żadnego przykrycia w tym tłumie?) o jeżeniu się gdy chodzi o teorie konspiracyjne. Pewne przypadki z największą pewnością są przedstawiane publicznie w sosie durnych wyjaśnień, przypadek zabójstwa JFK jest tu prominentny, ale jeśli wielkie i godne szacunku umysły zdołały jedynie podważyć wiarogodność wersji oficjalnej, ale żadnego wyjaśnienia racjonalnego nie mają, to rozsądnie jest zatrzymać się tu w nadziei, że w jakimś momencie coś ciekawego wydobędzie się na powierzchnię. Zaciekłe dokopywanie się nieuzbrojonym w dostęp do źródeł umysłem raz na sto tysięcy może do czegoś doprowadzić, ale kto tu ma ochotę brnąć przez pozostały stek sto tysięcy minus jeden bełkotów? Przecież czasami nie potrafimy dowiedzieć się dokąd wywędrował marny milion złotych z jakiegoś ministerstwa, choć są bankowe zapisy, komputery i świadkowie... Ale dobrze jest poprzestać na nie wiemy i prawdopodobnie nie dowiemy się i nie otwierać furtki z napisem konspiracje, bo wkrótce w bardzo niemiłym towarzystwie człowiek się znajdzie. A życie jest tylko jedno i ważniejszych spraw do zrozumienia stosik spory.

    OdpowiedzUsuń
  13. "Czy nie łatwiej byłoby walnąć samolotem o Pentagon niż celować go rakietą"

    Pewnie że łatwiej samolotem. Wystarczy zorganizować samolot, potem wyszkolić pilota, tak by był mistrzem w precyzyjnym podchodzeniu do lądowania, a i tak mamy sporą szansę nie trafić, a potem już tylko wystarczy poprosić tego mistrza pilotażu by się wbił w pentagon. Banalne jeśli przyrównać do odpalenia rakiety i przywiezienia na miejsce kawałków samolotu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mistrza pilotażu poznajemy raczej po tym, że ląduje cały i zdrów, a nie rozbija się przy lądowaniu. Zresztą jakiś samolot rozbić musieli, jeśli wrzucili jego części w płonącą dziurę po rakiecie, a resztę pozrzucali dookoła. Dalej nie rozumiem po co mieliby to robić rakietą i udawać, że był to samolot.

    OdpowiedzUsuń