Jako że koledzy i koleżanki po fachu skoncentrowali się na walce z homeopatią i przywracaniu do łask szczepionek, odświeżam zapomnianą szarlatanerie. Akupunktura zagościła już na tak wielu salonach, że wiele osób nawet nie wie, że należy do tego samego działu co leczenie kamieniami i wahadełkiem. Tym razem popełniłem luźne tłumaczenia artykułu "What About Acupuncture" autorstwa Harriet Hal, redaktorki czasopisma "The Scientific Review of Alternative Medicine"
................................................
Jeśli wnikliwie nie zgłębialiście tego tematu, najprawdopodobniej wszystko co wiecie o akupunkturze jest nieprawdą. O ile trudno wskazać nam protoplastę tej starożytnej chińskiej medycyny, istnieje prawdopodobieństwo, że nie jest ani starożytna, a być może nawet nie jest chińska. Historyk medycyny Paul Unschuld podejrzewa, że sama idea mogła narodzić się w Grecji, a stamtąd przedostać się do Chin. W przeciwieństwie do tego co sugeruje nam Wikipedia, akupunktura nie ma za sobą tysięcy lat tradycji. Najstarsze chińskie teksty medyczne z III stulecia p.n.e., nie wspominają o akupunkturze. Najwcześniejsze doniesienia o nakłuciach to dopiero 90 r. p.n.e.. Dotyczą jednak przebijania ropni i upuszczania krwi, a nie praktyk jakie dziś znamy. Przywoływanie archeologicznych dowodów w postaci kamiennych igieł jest o tyle zabawne, że igły te są tak ogromne, że nie mogły służyć do czegoś choćby podobnego do znanej nam akupunktury (technologia umożliwiająca produkcje cienkich stalowych igieł pojawiła się dopiero 400 lat temu).
Pierwsze doniesienia na temat medycyny chińskiej dotarły na Zachód w XIII wieku i wciąż na próżno szukać w nich odniesień do akupunktury. Pierwszym mieszkańcem zachodniego świata, który wspominał o akupunkturze, był Holender Wilhelm Rhijn, ale dopiero w roku 1680! W dalszym ciągu, nie była to akupunktura jaką znamy współcześnie. Nie wspominała o energii Qi ale o wielkich igłach, wkładanych do ciał pacjentów na 30 oddechów. W XIX i XX wieku w ramach walki z zabobonem, chiński rząd kilkukrotnie zakazał akupunktury. Tradycje tzw "bosonogich lekarzy" ożywił Mao w latach sześćdziesiątych, jako tani sposób dostarczenia opieki medycznej prowincji. Sam nigdy nie stosował akupunktury, gdyż nie wierzył w jej działanie. To właśnie rząd Mao ukuł termin "tradycyjnej chińskiej medycyny" w roku 1954.
Aż do XX wieku trudno mówić o jakiś specjalnych punktach odgórnie wpływających na resztę ciała. Po prostu wbijano igły w miejsca gdzie odczuwano ból. Pierwszym którym połączył punkty akupunktury z energią Qi był francuski bankier Georgees Soulie de Morant, a dokonał tego w 1939. Dzięki "badaniom" liczba strategicznych punktów urosła do 2 tysięcy, chyba po to, aby nie zostawić na ciele wolnego od igieł miejsca. Ostatecznie każda liczba jest dobra, zważywszy że do tej pory, nie udowodniono istnienia choćby jednego takiego punktu.
Zdjęcia zabiegów przeprowadzanych na otwartym sercu, przy znieczuleniu jedynie akupunktury okazały się fałszerstwem. Jeśli stosuje się akupunkturę w chirurgi to wraz z konwencjonalnym znieczuleniem i tylko u pacjentów, którzy wierzą, że moc wbijanych igieł może im pomóc. Kiedy popularność akupunktury w Zachodnim Świecie gwałtownie rosła, z równym animuszem traciła ona swą popularność na Wschodzie. Według raportu CSICOP z 1995 roku, tylko 15% Chińczyków stosuje "tradycyjną chińską medycynę" (dwa razy mniej niż w Europie Zachodniej).
Czy akupunktura rzeczywiście działa? Zależy jaka akupunktura i co masz na myśli mówiąc "działa". Są systemy chińskie, japońskie, tajskie, koreańskie, indyjskie, wykonywane na całym ciele bądź ograniczające się do rąk, stóp, twarzy, nakłuwane głęboko lub powierzchownie, zwykłymi bądź elektrycznymi igłami - wybór jest ogromny. W tych wypadkach akupunktura działa, jednak wyłącznie na zasadzie placebo. Nie jest w stanie zmienić historii choroby, w stopniu większym niż zmiany samorzutne. Nigdy nie udowodniono, aby akupunktura odwróciła kurs jakiejś poważnej dolegliwości. W ciałach tych pacjentów, którzy podali się zabiegom, zaobserwowano skok endorfiny, co tłumaczyłoby przeciwbólowy charakter akupunktury. Jednak wzmożone wydzielanie endorfiny osiągniemy także uderzając się młotkiem w palec.
Psycholodzy znają wiele elementów, które odpowiadają za "działanie" akupunktury: sugestia, odwrócenie uwagi od pierwotnych objawów, zasada podczepienia, warunkowanie klasyczne i instrumentalne, wzmocnienie, presja, korzyści społeczne, odwrotna zależność przyczynowo-skutkowa, regresja. Psychologia potrafi znacznie wspomóc nieefektywne metody leczenia. Nie wszystkie placebo są sobie równe. Wypracowane przez akupunkturę metody leczenia, odprężenie się i spędzenie czasu z troszczącym się o nas medykiem, dają znacznie lepsze efekty niż połykanie tabletek z cukru czy walenie się młotkiem.
Sporo badań pokazuje, że akupunktura działa na subiektywne symptomy, takie jak ból i nudności. Jednak kilka rzeczy rzuca na nie poważne wątpliwości. Tym którzy wierzą w akupunkturę badania wychodzą pozytywnie, zaś tym którzy w nią nie wierzą, negatywnie. Problemem jest tu niemożliwość przeprowadzenia podwójnej ślepej próby - trudno jest dać lekarzowi igły i oszukać go w tym co robi. Możliwe są jednak inne badania: porównanie "energetycznych punktów" do "niepunktów", oraz użycie pomysłowej igły, która daje jedynie wrażenie przeniknięcia przez skórę. Jak słusznie się domyślacie, wszystko jedno gdzie wbija się igły. wszystko jedno, czy w ogóle używa się igieł. Najlepiej skonstruowane badania dowiodły znaczenia tylko jednej rzeczy: czy pacjent uwierzył, że zaaplikowano mu zabieg akupunktury. Zarówno udawana jak i prawdziwa akupunktura działały jednakowo skutecznie. Można wcielić się w rolę poduszeczki do igieł i otrzymać niezłe placebo, ale nie ma żadnych dowodów na prawdziwe leczenie akupunkturą
Zdjęcia zabiegów przeprowadzanych na otwartym sercu, przy znieczuleniu jedynie akupunktury okazały się fałszerstwem. Jeśli stosuje się akupunkturę w chirurgi to wraz z konwencjonalnym znieczuleniem i tylko u pacjentów, którzy wierzą, że moc wbijanych igieł może im pomóc. Kiedy popularność akupunktury w Zachodnim Świecie gwałtownie rosła, z równym animuszem traciła ona swą popularność na Wschodzie. Według raportu CSICOP z 1995 roku, tylko 15% Chińczyków stosuje "tradycyjną chińską medycynę" (dwa razy mniej niż w Europie Zachodniej).
Czy akupunktura rzeczywiście działa? Zależy jaka akupunktura i co masz na myśli mówiąc "działa". Są systemy chińskie, japońskie, tajskie, koreańskie, indyjskie, wykonywane na całym ciele bądź ograniczające się do rąk, stóp, twarzy, nakłuwane głęboko lub powierzchownie, zwykłymi bądź elektrycznymi igłami - wybór jest ogromny. W tych wypadkach akupunktura działa, jednak wyłącznie na zasadzie placebo. Nie jest w stanie zmienić historii choroby, w stopniu większym niż zmiany samorzutne. Nigdy nie udowodniono, aby akupunktura odwróciła kurs jakiejś poważnej dolegliwości. W ciałach tych pacjentów, którzy podali się zabiegom, zaobserwowano skok endorfiny, co tłumaczyłoby przeciwbólowy charakter akupunktury. Jednak wzmożone wydzielanie endorfiny osiągniemy także uderzając się młotkiem w palec.
Psycholodzy znają wiele elementów, które odpowiadają za "działanie" akupunktury: sugestia, odwrócenie uwagi od pierwotnych objawów, zasada podczepienia, warunkowanie klasyczne i instrumentalne, wzmocnienie, presja, korzyści społeczne, odwrotna zależność przyczynowo-skutkowa, regresja. Psychologia potrafi znacznie wspomóc nieefektywne metody leczenia. Nie wszystkie placebo są sobie równe. Wypracowane przez akupunkturę metody leczenia, odprężenie się i spędzenie czasu z troszczącym się o nas medykiem, dają znacznie lepsze efekty niż połykanie tabletek z cukru czy walenie się młotkiem.
Sporo badań pokazuje, że akupunktura działa na subiektywne symptomy, takie jak ból i nudności. Jednak kilka rzeczy rzuca na nie poważne wątpliwości. Tym którzy wierzą w akupunkturę badania wychodzą pozytywnie, zaś tym którzy w nią nie wierzą, negatywnie. Problemem jest tu niemożliwość przeprowadzenia podwójnej ślepej próby - trudno jest dać lekarzowi igły i oszukać go w tym co robi. Możliwe są jednak inne badania: porównanie "energetycznych punktów" do "niepunktów", oraz użycie pomysłowej igły, która daje jedynie wrażenie przeniknięcia przez skórę. Jak słusznie się domyślacie, wszystko jedno gdzie wbija się igły. wszystko jedno, czy w ogóle używa się igieł. Najlepiej skonstruowane badania dowiodły znaczenia tylko jednej rzeczy: czy pacjent uwierzył, że zaaplikowano mu zabieg akupunktury. Zarówno udawana jak i prawdziwa akupunktura działały jednakowo skutecznie. Można wcielić się w rolę poduszeczki do igieł i otrzymać niezłe placebo, ale nie ma żadnych dowodów na prawdziwe leczenie akupunkturą
15 komentarze
http://cectic.com/133.html ;)
OdpowiedzUsuńdexter, dokladnie o tym samym pomyslalam (Goldman, R.H., Stason, W.B., Park, S.K., Kim, R., Schnyer, R.N., Davis, R.B., Legedza, A.T., Kaptchuk, T.J. (2008). Acupuncture for Treatment of Persistent Arm Pain Due to Repetitive Use: A Randomized Controlled Clinical Trial. Clin J. Pain, 24(3), 211-218.)
OdpowiedzUsuńJakkolwiek zasada leczenia (placebo) jest podobna, co w przypadku homeopatii, akupunktura potrafi być w sposób bezpośredni i dotkliwy szkodliwa, i to nie na zasadzie zaniechania. Tutaj przykład.
OdpowiedzUsuń@migg: a tak nawiasem, to czemu nie ma nowych miggawek?
OdpowiedzUsuńBrak wzmianek o akupunkturze w starych źródłach nie musi od razu oznaczać, że jej nie praktykowano. Może nie wszystkie pisma się zachowały, może po prostu metoda ta nie była opisana, a przetrwała po prostu przechodząc z mistrza na ucznia. Ale to tylko takie gdybanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pan Woland
Problem z akupunkturą jest o wiele bardziej złożony niż chcieli by tego jej orędownicy i jej krytycy. Zanim zaczniemy się śmiać, poczytajmy sobie o GERAC-trials. To z tamtąd wyszła większość publikacji dotyczących skuteczności AP (m.in. słynne już publikacje C. Witta w Lancecie). Pod www.gerac.de należy przeskoczyć niemiecki tekst i pójść bezpośrednio do angielskojęzycznych publikacji.
OdpowiedzUsuń------
Nie wyniki są jednak najbardziej interesujące - lecz motywacja tych instytucji, które finansują program (patrz lista sponsorów). Nigdzie na świecie nie stosuje się tak dużo igieł w leczeniu chronicznego bólu jak w Niemczech. Jednocześnie ogólne koszta wynikające z jatrogennych działań ubocznych analgetyków są rocznie szacowane na około 8 mld. Euro. Każda alternatywa - nawet mambo jambo placebowate - ma wobec tego konkretny wymiar ekonomiczny. Ważne dla stojącego w obliczu kolapsu systemu ubespieczeń społecznych.
Innymi słowy: nieważne czy to działa jako placebo jeśli poprzez abstynencję w spożyciu analgetyków pozwoli zaoszczędzić miliardy. Można naturalnie zgodnie z racjonalnym podejściem kontynuuować farmakologicznie - ze znanymi w przypadku chronicznego bólu skutkami. Tylko kto później zapłaci za dializy i przeszczepy gdy nerki i wątroby będą niewydolne?
Czasem warto się przypatrzyć "bigger picture".
Znam kolesia, który zafundował sobie akupunkturę na szybsze odchudzanie.
OdpowiedzUsuńGdybym zapłacił 200zł za wizytę i zgodziłbym się na bolesne wbijanie szpili w ciało, to podświadomie starałbym się to sobie zracjonalizować i w praktyce żreć mniej.
Dysonans poznawczy może też być formą placebo.
Oczywiście. Pod tym względem trzeba się zgodzić z Levi-Straussem - magia działa. Na tych, którzy w nią wierzą. I niekoniecznie przyjmować postawę Frazera - drwimy, bo tak.
OdpowiedzUsuńNie działa? Tylko placebo? Hm, czy szczury mogą ulegać efektowi placebo? —
OdpowiedzUsuńhttp://kopalniawiedzy.pl/akupunktura-nakluwanie-apoptoza-neurony-oligodendrocyty-obumieranie-rdzen-kregowy-uszkodzenie-Doo-Choi-10236.html
Odpowiedź Stevena Novella
Usuńhttp://www.urmc.rochester.edu/news/story/index.cfm?id=2880
OdpowiedzUsuńnie zdziwiłbym sie, gdyby i te winogrona były kwaśne.
http://www.urmc.rochester.edu/news/story/index.cfm?id=2880
OdpowiedzUsuńChwała niektórym naukowcom, że nie kopiuja bezmyslnie uprzedzń innych...
Leczyłem ból elektroakupunktura na tyle skutecznie że nawet nie musiałem powtarzac zabiegu. Trwało parę minut a efekt był piorunujący. A oto przecież chodzi, nic więcej.
OdpowiedzUsuńO co przeciwnikom akupunktury chodzi, nie wiem. Chyba tylko o rozgłos. A wybierzcie się do dobrego akupunkurzysty a się przekonacie.
podaj adres może się czegoś nauczyć można
Usuńpozdrawiam
Mi na problemy z plecami pomogła akupuntkura. To jest przyjemny zabieg, w moim przypadku skuteczny (ból zniknął po 4 wizytach) a w Warszawie jest wielu specjalistów, np. NaturMedic
OdpowiedzUsuń