Dlaczego obcy nie mają siusiaków?

Michał Łaszczyk - 13 grudnia

Z pozoru idiotyczne pytanie, nie jest istotne jedynie dla dr Pająka, który utrzymuje, że wszyscy jesteśmy gwałceni przez obcych. W kosmicznym prąciu leży wyjaśnienie istnienia obcych w ogóle. Wpierw sprecyzujmy o których obcych chodzi. Wśród ufoamatorów panuje niepisana zasada, że wiarygodny kosmita musi być szarakiem - a więc postacią znaną choćby z Archiwum X. Pomimo, że na kosmitów zwykło mawiać się "zielone ludziki", w posądzanej o bycie wiarygodną literaturze, kolor ten już nie występuje. Zielonym schematem posłużyli się twórcy filmu "Marsjanie atakują", zasadniczo zielony jest już wykpiwany i eksploatowany jedynie w dowcipach. Co innego szary, szarak niezaprzeczalnie króluje na naszym niebie. Jeśli chcemy zainteresować kogoś naszą historią, wymagany jest szarak.

Teoria "bezsiusiakowych obcych" opiera się na założeniu, że nasze fantazje i lęki są skrojone na miarę świata w którym żyjemy. O tym jak przez wieki wyglądali przybysze, decydowało nasze mniemanie o ich zamiarach i inteligencji. XVIII-wieczni kosmici Ludviga Holberga, byli odwrotnością nas samych, a zatem mówili odbytem. W 1758 sam Bóg opisał Marsjan teologowi Oświecenia Emanuelowi Swedenborgowi. Według Jahwe Marsjanie byli lekko tępawi, zatem byli czarni i ubierali się w korę drzew. W XIX wieku kosmici nawiedzający USA wyglądali jak najbardziej podejrzana część amerykańskiego społeczeństwa, czyli Indianie i murzyni. W latach 30. wraz z początkiem epoki lśniącej blachy, pojawili się kosmici z metalu. Obcy cnotliwi przypominali swoim wyglądem ssaki lub ptaki, zaś ci o nieprzyjaznych zamiarach wpadali w tonację gada lub owada. Do dziś najwyższą półkę przybyszów z kosmosu stanowią Ci, którzy nie posiadają materialnych ciał, a składają się jedynie z energii - co wynika z naszego religijnego zamiłowania do istot niematerialnych.

kosmici i siusiaki

Nieznajomość społecznych oczekiwań co do braci z kosmosu, przynieść może opłakane skutki. Phil Tucker chciał popełnić samobójstwo, kiedy wyśmiano jego film "Przybysz z kosmosu". Wielka włochata małpa z hełmem na głowie nie wydawała się dobrą kandydatką na kolonizacje Ziemi. Phil ewidentnie nie czuł jak wielkie piętno odcisnęła na naszym wyobrażeniu obcych teoria ewolucji. Nie jest przypadkiem, że najgłupszym kompanem Hana Solo, jest do futrzasty Chewbacca, zaś intelektualne pierwsze skrzypce gra prawie bezwłosy Yoda.

W ciągu paru milionów lat ewolucji ludzkiego gatunku, nasze intelektualne zdolności rosły wraz z malejącym owłosieniem. Jednak oczekiwanie, że jest to obligujący trend dla całego wszechświata, to jakby spodziewać się, że w całej galaktyce mówią po angielsku. Echa rasizmu w naszym wyobrażeniu obcych widzi John Adams, autor "The Alien Archetype - The Origin of the Grays". Obcy którzy podbili Ziemie w "Dwóch planetach" Niemca Kurda Lasswitz, byli zaskakująco podobni do niemieckich panów. Najeźdźcy z Marsa byli bielsi niż Ziemianie. Idąc po osi od czarnego do białego, logiczne wydawało się, że postacie jeszcze mądrzejsze, będą jeszcze bielsze. Duże głowy "szaraków" znamionują ich wielką wiedzę. W powieściach Herberta Wellsa z przełomu wieków, zamieszkujący Księżyc Selenici, rozlokowani byli w kastach w zależności od wielkości czaszki - oczywiście z największymi głowami na piedestale. Jak pisze Adams, wielkie oczy jakie przypisuje się kosmitom, w ikonografii od wieków przypisywano innym cudownym postaciom, między innymi świętym.

Nieobecność przyrodzenia chyba najsprytniej rozwiązano w serialu Stargate. Obcy rozmnażali się wyłącznie poprzez klonowanie, zaś eksperymenty w celu ulepszenia tego procesu, wykonywali na porywanych ludziach - dwie pieczenie na jednym ogniu. Zastanawiające, że w potocznym wyobrażeniu nie funkcjonuje piersiasty szarak. Jeśli ich anatomia tak przypomina ludzką, czemu u tych szarych postaci nie pojawiają się jędrne cycuszki? Jeśli to coś miało być naprawdę inteligentne musi wyglądać po męsku. Niestety ziemskie stereotypy kształtują jak widać cały kosmos. Ziemskie tabu wykastrowało nam naszych przyjaciół. Kosmita z penisem wyglądałby ordynarnie i nie pasowałby do wizerunku mędrca. Narządy płciowe przywołują raczej bezmózgą zwierzęcość, a zatem porządnym szarakom obca musi być wulgarna, ziemska chuć. Za samo nasze oczernianie obcych z miejsca należy nam się "Dzień Niepodległości". Ich statki zamieniliśmy w wielkie złomiaste gruchoty, które wciąż psują się nad naszymi głowami. Spadają tak blisko, że zawsze znajdzie się jakiś świadek, ale zarazem tak daleko, że telewizja nie zdąży tego sfilmować. Za te kastrowanie obcy zapędzą nas do pracy w swoich kopalniach, zobaczycie.

  • Udostępnij:

Coś w podobnym klimacie

17 komentarze

  1. Całkowicie bezwłosy Yoda (nie mogłam się powstrzymać) ;-):
    http://starwars.wikia.com/wiki/File:Yoda_SWSB.jpg
    http://starwars.wikia.com/wiki/File:Tpm_yoda2.jpg

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda mi na obcego, miecz laserowy w dłoni, ale głowa mała, a siusiak dość dobrze wykształcony :)

    http://tiny.pl/hx8r5

    OdpowiedzUsuń
  3. Pod światło to ja mam włosy nawet na dłoniach - pieprzeni fani gwiezdnych wojen :) Nie wiem, jakoś w mojej pamięci nie miał tych włochów za uszami, tak czy owak poprawiłem :) Dzięki niektórym sformułowaniom w tekście i komentarzom o dobrze wykształconym siusiaku, google przekieruje tu pewnie poszukiwaczy dziecięcej pornografii, ale czego się nie robi aby podwyższyć sobie oglądalność :) Generalnie nie zdziwcie się, jak wchodząc tu zobaczenie kiedyś serwis erotyczny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie się zawsze wydawało, że Yoda jest siwo-łysy przede wszystkim ze starości. Paręset lat życia (i użerania się z uczniami w szkole Jedi) musiało przecież zrobić swoje. :P

    OdpowiedzUsuń
  5. W pierwszej części jest równie łysy jak w szóstej (chyba) - a w międzyczasie upłynęły przecież całe pokolenia. Czułem żeby lepiej nie wspominać o gwiezdnych wojnach i dać inny przykład, choć myślałem że dostanie mi się bardziej za "głupka chewbacce" :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Eee, ze mnie to mniej więcej taka fanka "Gwiezdnych Wojen" jak Bruce Willis w "Live Free or Die Hard" :-P. Włochaty nieco Yoda musiał mi po prostu jakoś utkwić w pamięci :-)
    A przy okazji tematu fascynujących siusiaków muszę wspomnieć o serialu "V", który leciał do niedawna w mojej TV. Nie wiem, czy ktoś zna film pod tym samym tytułem - ja nie - ale w serialu obcy ("Visitors") wyglądają podstępnie zupełnie jak ludzie. I mają oczywiście niecne plany wobec ludzkości. Niektórzy jednak z nich wchodzą w całkiem bliskie kontakty z ludźmi - jeden z nich ma mieć właśnie dziecko z Ziemianką. Wnioskuję więc, że siusiaka posiada. No chyba, że kobieta albo niekumata albo kombinowała coś na boku albo w ogóle coś się innego, przerażającego rzecz jasna, okaże :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. @sporothrix

    A przy okazji tematu fascynujących siusiaków muszę wspomnieć o serialu "V", który leciał do niedawna w mojej TV. Nie wiem, czy ktoś zna film pod tym samym tytułem - ja nie - ale w serialu obcy ("Visitors") wyglądają podstępnie zupełnie jak ludzie.

    To są Jaszczury11!!!1oneone
    A tak poza tym, dla ścisłości chciałbym wspomnieć, że szaraki z Asgardu nie są jedynymi obcymi w "Stargate". Są też Goa'uldowie, Wraith (ci raczej na pewno mają siusiaki), Pradawni (j.w.) i (o zgrozo!)ze trzy gatunki jaszczurów (scenarzyści jednak są leniwi).

    OdpowiedzUsuń
  8. @Nachasz
    To są Jaszczury11!!!1oneone
    O, tak właśnie czytałam w opisie serialu "V" z 1984. W tym nowym na razie tego nie zauważyłam, ale możliwe, że oglądałam trochę jednym okiem, bo odrobinę marny ten serial jest :-P
    Ale, ale - co w związku z tym z siusiakami? Visitors mają hemipenisy może? I żadna pani się nie zorientowała (oraz ktokolwiek w ogóle)? :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeraża mnie te "zobyczajowienie" s-f. Nie sądzę aby wynikało to jedynie z cięcia kosztów, że w roli kosmitów usadza się najnormalniej wyglądających ludzi. Spockowi przynajmniej zaostrzono uszy, a teraz? Nastoletni kosmici przeżywają problemy dorastania, rwąc panny na swoje super moce. Nawet nowa odsłona wspomnianego SG, to zamienienie tego serialu w typowe kobiece barachło: kto z kim, jak i za ile. Wystarczy porównać Star Trek z tego roku, gdzie gra toczy się o to jak zaimponować panience, z pierwszym Star Trekiem z końca lat 70-tych, filmem wizjonerskim z wręcz filozoficznym przesłaniem.

    Wspomniane przez Nachasza rasy z Gwiezdnych Wrót, to w ogóle kwintesencja tego o czym pisałem w poście. Najwyższe piętro zajmują istoty które ascendowały ze swych materialnych ciał - pradawni, zaś źli kosmici - Goa'uld - to owadopodobne stwory. Z Wraith to jeszcze inna bajka, bo wyglądają zasadniczo jak ludzie, acz w połączeniu z zombie i przerażającym clownem z filmu "It".

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak w ogólnym temacie,nie wiem czy czytuje pan blog prof. Jadczyka
    http://arkadiusz.jadczyk.salon24.pl
    Ostatnio coś profesor poszedł w dziwne klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  11. @Michał Laszczyk

    Nawet nowa odsłona wspomnianego SG, to zamienienie tego serialu w typowe kobiece barachło: kto z kim, jak i za ile.

    Ciesz się, że nie ma anglojęzycznych kosmitów.

    Najwyższe piętro zajmują istoty które ascendowały ze swych materialnych ciał - pradawni, zaś źli kosmici - Goa'uld - to owadopodobne stwory.

    Owady? Mnie bardziej przypominają minogi.

    @sporothrix

    Ten artykuł powinien co nieco rozjaśnić w kwestii, dlaczego Jaszczury wyglądają jak ludzie. Rozjaśni, o ile tylko nie zaciemni :)

    OdpowiedzUsuń
  12. tym Philem Tucketem i jego samobójstwem to byłbym bardziej ostrożny.

    "A frequent rumour is that a 1953 suicide attempt was in response to the poor reception of Robot Monster. According to Keep Watching The Skies! by Bill Warren, his attempted suicide was actually due to depression and a dispute with the film's distributor, who had allegedly refused to pay Tucker his contracted percentage of the film's profits."

    A wpis - piękny.

    OdpowiedzUsuń
  13. A propos obcych mówiących przez odbyt - zdecydowanie polecam filmy Philla Mulloya. U niego też występują ślicznie odrysowane istoty z innej planety. Widziałem większość jego animacji i nigdy nie byłem zawiedziony.

    OdpowiedzUsuń
  14. To nie pierwsze takie rozważania prof. Jadczyka, a jego "dorobek" był już omawiany na tym blogu, bodajże w komentarzach do jednej z notek. Pomimo gnostycznej atmosfery jaką stara się wytworzyć, teorie Snerga-Wiśniewskiego to w środowisku rzeczy powszechnie znane. W niektórych miejscach teorie te są odrobinę naciągane, łatwo znaleźć przykłady kiedy w ogóle się nie sprawdzają, acz trudno odmówić im błyskotliwości.

    Co do Robot Monste, po raz pierwszy widziałem go w małej salce, w jednym z wrocławskich domów kultury. Dumnie nazywało się to "dyskusyjnym klubem filmowym" - 10 osób na krzyż, krótkie wprowadzenie pani prowadzącej (wydawało się, że raczej znającej się na rzeczy) a po wybudzeniu się po 3 godzinach kina francuskiego, rozejście się wszystkich do domów. To tam uczyniono z Phila Tucketa nadwrażliwego gościa, zasłuchanego w opinie innych - jak się okazuje niesłusznie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzięki niektórym sformułowaniom w tekście i komentarzom o dobrze wykształconym siusiaku, google przekieruje tu pewnie poszukiwaczy dziecięcej pornografii, ale czego się nie robi aby podwyższyć sobie oglądalność :)

    A żebyś się nie zdziwił. Ja kiedyś umieściłem u siebie wpis pod pozornie niewinnym - jak mi się wydawało - tytułem Kwiatki i bzykanie, a potem się okazało, że jest to jeden z najczęściej odwiedzanych wpisów na blogu, właśnie przez osoby które wyszukiwały w guglach stron porno :) Wpisałem "bzykanie" w gugle i link do mojego bloga jest już na drugiej stronie, poprzedzony oczywiście samymi stronami porno :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciekawy tekst. Kiedyś też się nad tym zastanawiałem, jak zmieniały się wyobrażenia obcych i ich pojazdów. W XIX wieku to były żelazne maszyny parowe, a w erze postdaenikenowskiej świetliste talerze.

    UFO nie jest wynalazkiem naszych czasów. 2300 lat temu filozof grecki Metrodor nauczał, że pogląd, jakoby we Wszechświecie była tylko jedna zamieszkana planeta, jest równie niedorzeczny, jak twierdzenie, że na dużym polu wyrośnie tylko jeden kłos zboża. Lukrecjusz, poeta rzymski z I wieku p.n.e., napisał, iż „w różnych okolicach kosmosu są jeszcze inne światy i rozmaite rasy ludzkie”. W Średniowieczu wiara w istoty pozaziemskie zaupełnie zanika.

    W początkach XVIII wieku wróciły takie rozważania po długiej przerwie (jesli nie liczyć takich ezoteryków-astronomów jak Giordano Bruno ). W XIX wieku wiara w istoty pozaziemskie była mniej więcej tak popularna wśród ludzi wykształconych (w tym niektórych najwybitniejszych uczonych) jak dzisiejsza wiara w wymarłe hominidy. W roku 1835 pewien dziennikarz napisał o odkryciu przez astronomów życia na Księżycu. Napisał, że przez teleskop widać dziwne zwierzęta, egzotyczne rośliny, a także skrzydlate ludziki, unoszące się w powietrzu i wyraźnie gestykulujące. Nakład jego gazety od razu podskoczył. Nawet po zdemaskowaniu tego oszustwa wiele ludzi dalej wierzyło w tę bajeczkę. Literatura XIX wieczna (np. Verne) często nawiązywało do życia Selenów.

    Potem zaczęło się odsuwanie. Pod koniec XIX wieku astronom Percival Lowell zaręczał, że na powierzchni Marsa dostrzegł skomplikowaną sieć kanałów. Sporządził szczegółową mapę i napisał książki o cywilizacji, która je zbudowała. Członkowie francuskiej Akademii Nauk byli tak pewni istnienia życia na tej planecie, że obiecali nagrodę temu, kto pierwszy skontaktuje się z istotami pozaziemskimi INNYMI niż Marsjanie.
    Niektórzy proponowali najdziwaczniejsze sposoby nawiązania łączności z pobliskimi światami — na przykład rozpalenie ogromnych ognisk na Saharze lub nadanie lasom na Syberii kształtu figur geometrycznych. W roku 1899 amerykański wynalazca wzniósł maszt zakończony miedzianą kulą i wysyłał potężne impulsy elektryczne jako znaki dla Marsjan. Ludziom dosłownie włosy stawały na głowach, światło widziano w promieniu 50 kilometrów, ale z Marsa nie nadchodziła żadna odpowiedź. Ale jeszcze do połowy XX wieku wierzono w Marsjan (słynna audycja radiowa Orsona Wellesa).

    Od połowy XX wieku, jak napisałeś, zwycięża w tych poszukiwaniach Darwinowska teoria ewolucji. Temat ten po raz pierwszy stawia w 1950 fizyk atomowy Enric Fermi, który uważał, że we wszechświecie musiało powstać wiele cywilizacji wyprzedzających nas o miliony lat. Temat powraca, moda na podróże międzygwiezdne, inspirowana wyścigiem o podbój kosmosu USA-ZSRR z lat 60-tych, serial Star Trek, całą literatura SF (w tym Lem, Asimov itp) pobudza wyobraźnię. Wiara w inne cyzilizacje ma teraz szaty "naukowe". Rusza program SETI (Search for Extra-Terrestrial Intelligence).

    W 1981 Gene Bylinsky pisze książkę "Life in Darwin’s Universe: Evolution and the Cosmos", w której snuje domysły, jakimi to rozmaitymi drogami mogła przebiegać ewolucja na innych planetach. Sugeruje, że rozumne ośmiornice, ludzie-torbacze i ludzie-nietoperze wykonujący instrumenty muzyczne wcale nie muszą być tworami wyobraźni. Sławni uczeni chwalą jego książkę. W SETI angażuje się coraz więcej naukowców.

    W tym samym czasie szczyty popularności zdobywają teorie Ericha von Daenikena. Wiara w istoty pozaziemskie trafia pod strzechy. Mnożą się relacje o "bliskich spotkaniach trzeciego stopnia", Spilberg kręci swoje pierwsze filmy. (W tym czasie babcia kupuje mi plastikowego ET.) Ufoludki ewoluują w alieny, przeźroczyste stworki podobne do duchów, demonów. W roku 2009 Michał Łaszczyk pisze na swoim blogu...

    (sorki za tak długi wpis, przy okazji sobie przypomniałem temat)

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozumiem, że zestawienie mnie obok Danikena i figurki ET było wymowne :) No cóż, nie wypada mi się z tym wszystkim nie zgodzić. No, może poza tym, że UFO nie jest wynalazkiem czasów współczesnych. Domyślam się, że po prostu różnie definiujemy UFO, ja jako latające spodki, a ty jako pozaziemską cywilizacje w ogóle, bo najstarsze obserwacje tego pierwszego to koniec XIX wieku. Doniesienia o Rzymskim niebie czy Norymbergii, które cofają UFO w odległe wieki, są niezwykle naciągane i łatwe do podważenia. Sama koncepcja istot pozaziemskich, to już nawet nie starożytność a paleolit, bo w formie wierzeń pojawiają się w już naprawdę mocno archaicznych religiach.

    Poruszyłeś wiele wątków, a w zasadzie każdy z nich to temat rzeka. Jeszcze fajniej niż Selenici wyglądali... mieszkańcy Słońca. O tym co ludzie nie widzieli na Księżycu jest cała książka Andrzeja Wróblewskiego. Rzesze które czekały na odezwę z Marsa dostrzegło nawet na jego powierzchni wielką literę M - M jak Marsjanie rzecz jasna (najprawdopodobniej burza piaskowa na planecie). Po jakimś czasie stwierdzono, że to jednak nie M ale W, Mars wypowiada nam wojnę - co oczywiście zakończyło się ogólną paniką :)

    Aby przemierzać odmęty ludzkiej głupoty i naiwności wcale nie trzeb się cofać. Nie ma tygodnia aby ufolodzy wpatrujący się w każdy kamień dokoła marsjańskich lądowników, nie dostrzegło jakiś kości czy czaszek. W zeszłym miesiącu polski "badacz" odnalazł na zdjęciach satelitarnych Czerwonej Planety lasy - i to całkiem poważne. Drzewa są trochę choinkowe, więc nawet zakończy mi się świątecznie :)

    OdpowiedzUsuń