Czy kryptozoologia to nauka?

Michał Łaszczyk - 18 listopada

Według najnowszych szacunków, na Ziemi pozostało do odkrycia blisko 7 milionów zwierząt. W 1833 roku brytyjski entomolog John Westwood oceniał, iż na świecie żyje łącznie 400 tysięcy gatunków owadów - dziś znamy ich więcej, a miliony pozostałych czeka kolejce. W 1988 Robert May, biolog ewolucyjny z Oxfordu, oszacował ilość gatunków zwierząt lądowych pozostałych do odkrycia na 10 do 50 milionów. Tak naprawdę nie wiemy ile pozostało do odkrycia, wszak wystarczy, że jest tego cholernie dużo. Taki obrót spraw wydają się być na rękę naszej tytułowej bohaterce.

Portale kryptozologiczne lubują się w wieściach o odkryciu nowego ssaka, co ma rzekomo dowodzić słuszności ich praktyk. Tymczasem kryptozoolodzy nie zajmują się poszukiwaniem organizmów nieznanych nauce. Przedrostek krypto oznacza coś ukrytego, zamaskowanego, nie zaś niepoznanego. Kryptozoolodzy dokładnie wiedzą czego szukają i koncentrują się na potwierdzeniu istnienia znanych sobie kilkuset kryptyd. Mają swoją listę mitologicznych stworów i tego się trzymają. Ludzie ci nawet jakby potknęli się o nowy gatunek słonia, nie zwróciliby na niego uwagi. Dowodem tej ignorancji jest nagminne nagłaśnianie odkryć dziwnych stworzeń, które okazują się anomaliami w obrębach popularnych gatunków lub osobnikami cierpiącymi na rzadkie choróbstwa.

Ojciec kryptozoologii - Bernard Heuvelmans widział ją, jako naukę będącą połączeniem biologii i etnologii. W jego wizji kryptozoologia miała stosować się do metod naukowych, stając się w ten sposób uzupełnieniem klasycznej taksonomii. Miała czerpiąc z wiedzy etnozoologicznej, folkloru i legend. Niestety nowa strategia odkrywania nieznanych lub uznanych za wymarłe gatunków okazała się bezowocna. W jednym z odcinków "Futuramy", rozgoryczony profesor krzyczy do badacza Wielkiej Stopy "Bzdura! Pokaż jego odchody albo siedź cicho", na co ten odpowiada: "Mam za to odchody gościa, który go widział". Coś prawdziwego jest w tym dialogu.


Kiedy wielu profesjonalnych zoologów odwróciło się od kryptozoologii, ich miejsce zajęli amatorzy. W ten sposób podupadła resztka naukowego rygoru, a dowodem istnienia legendarnych gatunków stały się zamazane zdjęcia i przechadzające się w tle kadru niewyraźne sylwetki. Kryptozoologia zawsze była "nauką na skróty", zaś przedmiotem jej dociekań było tylko to co spektakularne. „Szukamy nowego gatunku żaby? OK ale niech ma 2 metry i pluje ogniem” . Wraz z najazdem amatorszczyzny utraciła wszelki krytycyzm, zaś na każdy jej najdrobniejszy sukces przypadało średnio parę oszustw.

Fatalnie wyglądają dziś wszechobecne konotacje z New Age,  kosmitami i zjawiskami paranormalnymi. Dowody anegdotyczne, które miały być wskazówką, dla wielu krypozoologów stały się dowodami samymi w sobie. Przez kilka lat miałem styczność z jednym z bardziej znanych polskich kryptozoologów, Markiem Sęką i z rozmów z nim wiem, że jego wiedza na temat tego czym jest nauka, na czym się opiera i jak funkcjonuje jest dość skromna. Kryptozoolodzy (i kryptozoolożki) wydają się w większości odporni na falsyfikacje swoich założeń, czego przykładem może być jezioro Loch Ness. Jest to chyba najlepiej przebadane jezioro świata, a już na pewno najpilniej monitorowane. W każdym większym jeziorze na Ziemi wodny potwor jest bardziej prawdopodobny niż tam.

Kryptozoologia jest na tyle protonauką na ile fotograf zaczajony w nocy w lesie przyczynia się do rozwoju dzisiejszej zoologii. Krzywdzącym byłoby jednak stawianie znaku równości pomiędzy wyprawą poszukiwaczy śladów tygrysa kaspijskiego (czysto hipotetycznie nazwijmy ją akcją "tygrys"), a grupą, która zapowiada odnalezienie w Afryce żywych dinozaurów, tudzież entuzjastów człowieka-ćmy (akcja "nowa okładka Super Expressu"). Uczestnicy akcji "tygrys" studiują dawny habitat tygrysa, interesuje ich pozyskanie empirycznych dowodów, zaś w terenie weryfikują swoje wcześniejsze hipotezy. Drudzy z podnieceniem biegają z kamerami, a każde zarejestrowane przez nich poruszenie liści uważają za dowód na istnienie dinozaurów. Opowieści randkowiczów z mothmanem są dla nich bardziej wiarygodne niż DNA. Chłopaki z "akcji tygrys" posiadają dobrze udokumentowany zapis kopalny celu swych polowań, ich nie. Pytanie czy ekipa z "akcji tygrys" za sprawą swych działań przypadkiem nie wymyka się spod szyldu kryptozoologii? Czy naukowa odmiana kryptozoologii to nie po prostu zoologia?

  • Udostępnij:

Coś w podobnym klimacie

10 komentarze

  1. #korektaobywatelska - "jednym z bardziej znanych polskich kryptozoologiów"

    OdpowiedzUsuń
  2. Daję słowo, nie mam zielonego pojęcia jak Heuvelmans doszedł do tego połączenia "etnologii i biologii".
    A całość można chyba spointować analogią do medycyny i medycyny niekonwencjonalnej. Medycyna alternatywna, która działa i jest sfalsyfikowana, staje się po prostu medycyną. Jasne, że homeopaci mogą przyczynić się do rozwoju medycyny jako takiej, ale bardziej ufam panom w laboratoriach niż wyznawcom wody.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam książke Tijsa Goldschmidta "Wymarzone jezioro Darwina" i jak z zapałem zabrał się do oznaczania nowych gatunków ryb. Po kilkudziesięciu nowych gatunkach, kolejne wyrzucał z powrotem do jeziora Wiktorii nieopisane. Po pewnym czasiu czuł wręcz wstręt do nowych gatunków..

    OdpowiedzUsuń
  4. W przytoczonej przez Ciebie tabeli prawdopodobna liczba wszystkich gatunków bakterii (i archeonów) jest brutalnie niedoszacowana, pewnie o 3-4 rzędy wielkości! Zważ na dwie kwestie:
    (i) opisuje się głównie gatunki bakterii, które umiemy hodować w laboratorium na sztucznych pożywkach, a większości nie umiemy, choć wiemy, że istnieją (choćby z obrazów mikroskopowych czy z sekwencjonowań metagenomowych);
    (ii) każdy gatunek zwierzęcia - a nawet każdy osobnik - ma unikalną symbiotyczną/komensalną florę bakteryjną złożoną z setek gatunków bakterii/archeonów (oczywiście wiele gatunków bakterii - ale nie koniecznie tych samych szczepów - zamieszkuje wiele różnych gatunków zwierząt, ale są też gatunki unikalne), więc jeśli nieznanych gatunków zwierząt ma być rzędu 10^7, to samych symbiotycznych/komensalnych bakterii może być gdzieś tyle, a są przecież jeszcze nieznane bakterie wolno żyjące.

    Patrz też:
    http://en.wikipedia.org/wiki/Species#Numbers_of_species

    Oczywiście pozostaje jeszcze problem definicji gatunku u organizmów nie rozmnażających się płciowo, nie posiadających płci (jak bakterie i archeony) i czy w ogóle jest sens mówić w przypadku tych organizmów o "gatunkach".

    I jeszcze jedno: na większości rekonstrukcji - w tym tych podlinkowanych przez Ciebie - "mothman" ma jednak 2 pary kończyn (skrzydła to zmodyfikowane kończyny górne).


    pzdr
    Quasi

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam Quasiego ponownie na pokładzie :)

    Ta moja lista nie jest taka moja. Małymi literkami pod spodem widnieje: Według: Camilo Mora, Derek P. Tittensor, Sina Adl, Alastair G. B. Simpson, Boris Worm, How Many Species Are There on Earth and in the Ocean?, „PLoS Biology”, tom 9, Sierpień 2011. Wiem, że tego nie widać, ale staram się skracać notki jak tylko mogę. Pierwotnie widniało w tekście zdanie o zaniżonej ilości gatunków bakterii, tuż przed zdaniem o zaniżonej ilości grzybów. Tabelkę przetłumaczyłem i załączyłem jako ciekawostkę. Tak że zgadzam się z tym co napisałeś.

    Jeśli istnieją wizerunki mothmana ze skrzydłami jako górnymi kończynami, to w tekście odnoszę się oczywiście tylko do tych przekazów, gdzie mothman ma 3 pary kończyn.

    OdpowiedzUsuń
  6. Książkę Heuvelmansa "Na tropie nieznanych zwierząt" czytałem (w swoim czasie) z dużym zaangażowaniem, niektóre dzieci (chyba chłopcy szczególnie) przechodzą fazę intensywnego interesowania się potworami i wypadałoby to uszanować albo chociaż wykorzystać edukacyjnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze czepiając się tej tabelki: podane liczby są absurdalnie dokładne (zwłaszcza 455, 9680 czy 5320), nie sądzę, żeby dało się to oszacować dużo lepiej niż co do rzędu wielkości.

    OdpowiedzUsuń
  8. Też przechodziłem okres czytania -- raczej Trepki niż Heuvelmansa, ale jednak.
    (@kwik: Tak, ma to potencjalny aspekt edukacyjny.)

    Gdy kilka tygodni temu szukałem w internecie materiałów kryptozoologicznych (dla rozrywki) rzuciło mi się jednak w oczy, że większość krypto-zwierząt jest jednak mało spektakularna -- bardziej w stylu tygrysa kaspijskiego, niż dwumetrowej żaby. Szkoda, szukając rozrywki właśnie plujących ogniem żab szukałem.

    Mówiąc zupełnie poważnie -- kryptozoologia przypomina mi dawny komentarz do ufologii -- "w idei, że odwiedzili nas przedstawiciele obcych cywilizacji z kosmosu nie ma nic niedorzecznego... czego nie można powiedzieć, o argumentach przytaczanych na obronę tej tezy". "W idei, że istnieją nierozpoznane gatunki, o których przekazy zachowały się w opowieściach ludowych nie ma nic niedorzecznego, czego nie można powiedzieć..."

    OdpowiedzUsuń
  9. W debatach jakie czytałem, a które tyczyły się naukowości kryptozoologi widziałem argument "potencjału edukacyjnego". Mogę się z tym zgodzić. Natomiast nie prawdą jest, że "większość krypto-zwierząt jest jednak mało spektakularna - bardziej w stylu tygrysa kaspijskiego". Weźmy sobie taką o to fajną listę kryptyd. Fajną jako że przy każdej kryptydzie widnieje jej status. Otóż z 258 kryptyd aż 221 a więc 86% oznaczone jest jako gatunki których istnienie jest niepotwierdzone lub uznane zostały za oszustwo. Tylko 24 z nich, a więc tylko 9% to gatunki które tak jak tygrys kaspijski istniały w przeszłości, co do których kryptozoolodzy snują domniemania iż istnieją nadal. 9% To nie większość.

    OdpowiedzUsuń
  10. No tak, nie policzyłem i oparłem się na wrażeniu ogólnym, że sensacyjnych stworzeń nie ma tak wiele (ale na to wrażenie miało wpływ to, że dwa schematy -- potwora wodnego i hominida -- powtarzają się tak często, że zacząłem je ignorować).

    Co do 'potencjału edukacyjnego' -- sam go podnoszę, ale tylko jako uwagę na marginesie. Przy dyskutowaniu 'naukowości' nie ma on żadnego znaczenia.

    OdpowiedzUsuń